niedziela, 25 listopada 2012

Jak ubełtać sobie krem :)...

... czyli jak poradzić sobie z podaną wczoraj recepturą od strony praktycznej. Tudzież poradnik domorosłej czarownicy ;)

Niegdyś myślałam, że zrobienie kremu to nie lada filozofia. Poczytałam, ponotowałam, ale wciąż brakowało mi odwagi, choć teoretycznie nie wydawało się to aż takie trudne. Podświadomie wybierałam zawsze jakieś prostsze receptury - toniki, bełty wodne. Aż wreszcie się zdobyłam na odwagę i... ale to frajda! I wcale trudno nie jest. Tylko nieco czasochłonne to gotowanie kremu, ale za to ile satysfakcji :D

Dlatego poniżej pokażę Wam dziś, jak wyglądała moja przygoda z własnoręcznym robieniem kremów :)

A zaczynamy od... przemyślenia, czego oczekujemy od kremu i opracowania receptury.
Zasada ogólna jest bardzo prosta: mamy dwie fazy - tłuszczową i wodną plus ewentualnie fazę dodatków, którą dolewamy do kremu, gdy ten nieco przestygnie. Generalnie faza tłuszczowa to od 25 do 40%, a jeśli ktoś lubi kremy wybitnie tłuste, może być i więcej.
Łatwo się domyślić, że składniki do faz dodajemy wg ich rozpuszczalności.

W moim przypadku chciałam, aby krem miał działanie depigmentacyjne
Olej arganowy wybrałam ze względu na jego właściwości przeciwstarzeniowe i odżywcze :)
Ponieważ biobaza rozpuszcza się w tłuszczach, stała się składnikiem fazy olejowej.
Chciałam, aby krem był bardzo leciutki i mało tłusty, zatem trzymałam się minimalnych wartości dla tej fazy.

Składniki fazy wodnej dobrałam pod kątem ich działania, we w miarę maksymalnych stężeniach, aby najsilniej działały.

Kiedy już receptura jest przemyślana, opracowana i spójna, zabieramy się za kompletowanie składników i niezbędnego sprzętu [termometr, waga, miarki, zlewki, mieszadełka, naczynie do kąpieli wodnej]. Dbamy o higienę - akcesoria trzeba umyć i wyparzyć lub odkazić.


Polecam najpierw w oddzielnych pojemnikach odmierzyć sobie poszczególne składniki, szczególnie sypkie i rozpuścić je w niewielkiej ilości wody. Te elementy, które są w postaci płynnej i nadają się do podgrzewania, dodałam od razu do wody.


Teraz zaczynamy zabawę w podgrzewanie. Umieściłam zlewki z fazami w kąpieli wodnej [czyt. wstawiłam do garnka z odrobiną wody na dnie, całość na niewielkim ogniu :)] i czekałam, aż biobaza rozpuści się w oleju, a roztwór wodny nabierze odpowiedniej temperatury. W przepisie z mazideł wyczytałam, że jest to ok 75 st., ale 60 z powodzeniem wystarczy - ważne, żeby biobaza się rozpuściła, a temperatura jej topnienia to 50 st.


Kiedy temperatura jest już odpowiednia wyjmuję oba pojemniki z wody i wlewam fazę olejową do wodnej, mieszając przy tym cały czas mikserem. Mieszanina momentalnie bieleje tworząc emulsję. Dłuższa chwila miksowania i następuje zmiana z postaci płynnej w puszystą, drobniutką piankę :D. Przy okazji mikstura wytraca też temperaturę.


Teraz czas dodać składniki wrażliwe na ciepło rozpuszczone uprzednio w odrobinie wody. Wlewam je powoli, cały czas z użyciem spieniacza do mleka, żeby wszystko równomiernie rozmieszać.


Na samym końcu dodałam konserwant i odrobinę gumy ksantanowej - wszystko oczywiście zmiksowane.
I... TADAM :D
Mamy krem :)


Teraz wystarczy przełożyć go do estetycznego opakowania i już mamy profi kosmetyk :D


Uwagi praktyczne:
Warto rozłożyć coś ochronnego na blaty, bo podczas miksowania krem 'lubi' się troszkę wychlapać :P
Jak wspomniałam wcześniej, sypkie ekstrakty lepiej rozpuścić przed rozpoczęciem gotowania, aby później na szybko się nie użerać z grudkami czy innymi wypadkami losowymi ;)
Wodę do rozpuszczania tychże odmierzamy z puli ogólnej, przeznaczonej na krem.
Aby uprzyjemnić sobie aplikację można dodać olejki eteryczne, wystarczy kilka kropel.

I jak? Proste, prawda ;)?

8 komentarzy:

  1. Fajowa pianka :D Lubię takie i za jakiś czas sama stworzę podobną, będzie również różowa i również depigmentacyjna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie kibicuję w robieniu :)
      Strasznie spodobała mi się taka musowa konsystencja :)

      Usuń
  2. Nie, nie jest proste ;P Ale może spróbuje sama się tak pobawić, ale to już pewnie w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z doświadczenia powiem, że najgorzej się za to zabrać. Później jest już tylko z górki :)

      Usuń
  3. O proszę jestem pod wrażeniem :)) Mam nadzieje ze będziesz z nami na warsztatach 8 grudnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej kochana ;) Bardzo Ci dziękuję < 33 tylko, że do środków czystości, zkaupienia żywności i prezentu dla dziewczyny w formie kosmetyków do cery trądzikowej już mam zadeklarowane osoby :) Więc mam prośbę jakby to mogło byc co innego ;) i jakbys mogla mi tez powiedziec wczesniej co to moze byc zeby sie rzeczy nie powtarzaly i zebym mogla odhaczyc

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki kremik to bym sobie chętnie zrobiła

    OdpowiedzUsuń