czwartek, 29 grudnia 2011

O_o

Święta minęły, a mnie dopadło podłe choróbsko :/, w związku z czym nie mam na nic siły i nie bardzo mogę skupić myśli na pisaniu notek :(

Zatem wybaczcie tymczasową przerwę :o
Na pewno wrócę po Nowym Roku :)

wtorek, 27 grudnia 2011

Essence, Limited Edition - CrystallIced

Już jakiś czas temu pojawiły się pierwsze informacje na temat nadchodzących kolekcji limitowanych marki Essence. Z tej okazji i ja postanowiłam szepnąć o tym słówko lub dwa :)

Na oficjalnej stronie można przeczytać:
"Słoneczny mroźny dzień, bajecznie piękny szron na szybach, śnieg skrzypiący pod butami...Za to kochamy zimę! Z nową trend edycją "CrystallIced", essence zawładnie tym spektakularnym zjawiskiem natury w styczniu w 2012 roku. Czarujący mroźny styl spowoduje szybsze bicie serc wszystkich śnieżynek. Delikatne pastelowe odcienie, subtelne połyskujące efekty i niesamowite faktury przemienią zimę w najpiękniejszą porę roku!"


Limitowanka mieć zatem będzie zimowo-błyszczący charakter, a utrzymana będzie w kolorach chłodnych pasteli.

A oto, jakie produkty kryć będzie nadchodząca edycja:
- płynne cienie, do wyboru cztery kolory


- mascara topper - nadaje biało-błyszczące wykończenie końcówkom rzęs


- błyszczyki w trzech wersjach kolorystycznych


- rozświetlacz w odcieniu srerbnym


- glitter froster - coś w stylu brokatowego pudru, do wyboru kolor szampański lub diamentowy [czyżby coś w rodzaju "pudru" z LE Eclipse?]


- pięć kolorów lakierów do paznokci


- i naklejki na paznokcie z zimowym motywem śnieżynek :)



Muszę przyznać, że limitka wpadła mi w oko i podoba mi się, przynajmniej po wstępnej ocenie zdjęć [jak wiadomo, fotki to jedno, a w praktyce bywa różnie :o].
Kusi przede wszystkim rozświetlacz [chyba najbardziej pożądany element kolekcji :P] i lakiery; chętnie przyjrzę się również cieniom i błyszczykom. Być może nawet skuszę się na naklejki, chociaż nie używam zazwyczaj tego typu gadżetów, ale te wyglądają wyjątkowo ładnie :)

A Wy co sądzicie o tej kolekcji? Udana? Kusząca? Czy nieciekawa?...

Wykorzystane fotografie znalezione w google.

wtorek, 20 grudnia 2011

Wiekopomna chwila :P

No i stało się :D
Dziś ukręciłam wreszcie długo zapowiadany krem.
Na razie to tylko najprostsza wersja testowa - chciałam zobaczyć, jak zachowują się składniki, jak przebiega proces i generalnie, czy jestem w stanie sama sobie poradzić, czy niczego nie zepsuję :o

Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że... udało się :D. Niczego nie zepsułam, kuchnia się nie spaliła ;), obyło się bez ofiar w ludziach, choć nie do końca bez strat, bo moja bagietka borokrzemowa postanowiła się rozmnożyć :/... No i teraz zamiast jednej mam dwie :P


Teraz muszę wydumać sobie jakąś fajną recepturę z dostępnych pod ręką składników i niedługo zabieram się do dzieła właściwego :)

niedziela, 18 grudnia 2011

Pantene Pro-V, Intensywna Regeneracja, Krem Odbudowujący do włosów suchych i zniszczonych

Dawno, dawno temu...

Skorzystałam z promocji, jaką urządziła marka Pantene Pro-V. Wystarczyło oddać puste opakowanie po starej odżywce, aby otrzymać jeden z ich produktów.
Jeszcze przed promocją pomyślałam, że fajnie by było, gdyby trafiła się jakaś maseczka, a nie odżywka.
Et Voila :D - udało się!!!



W moje ręce trafił produkt z serii Intensywna Regeneracja: Krem odbudowujący przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Nawilżenia i regeneracji nigdy za wiele :P
Nie mam zbyt dobrej opinii o tych kosmetykach [z uwagi na skład] ale pomyślałam, że spróbować nie zaszkodzi, zwłaszcza, że dostałam maseczkę zupełnie za darmo :D !!!
W kręgu moich zainteresowań swego czasu była seria "zielona", tzn. Restoratives, być może jeszcze kiedyś w ramach eksperymentu się na nią skuszę :)

A tymczasem...

Opis producenta:
Krem odbudowujący Pantene Pro-V Intensywna Regeneracja to produkt o niezwykle intensywnym działaniu, przeznaczony do włosów suchych, zniszczonych szczotkowaniem, suszeniem i stylizacją.

Gęsta formuła kremu sprawia, że zawarte w nim substancje odżywcze wnikają do wnętrza włosów, odbudowując ich strukturę i chroniąc włosy przed uszkodzeniami oraz łamaniem. Zawarty w odżywce innowacyjny kompleks Amino Pro-V uzupełnia ubytek aminokwasów w strukturze włosa i tworząc w niej wewnętrzne wiązania wzmacnia włos od środka. Włosy są mocniejsze, zdrowsze, bardziej lśniące i właściwie chronione przed uszkodzeniami i rozdwajaniem się końcówek. Wygładzając łuski, przywraca włosom jedwabistą gładkość i blask. Ponadto pozwala włosom utrzymać odpowiednie nawilżenie tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne.
Regularne stosowanie kremu pomaga zabezpieczyć włosy przed wypadaniem spowodowanym łamliwością, sprawia, że są podatne na zabiegi stylizacyjne oraz mocne i gładkie aż po same końce.

Linia Intensywna Regeneracja zapobiega procesowi rozdwajania końcówek. Linia ta pomaga także utrzymać odpowiednie nawilżenie włosów i zapewnia ochronę przed przyszłymi uszkodzeniami.

***

Nie spodziewałam się wiele po tym kosmetyku, ale powiem, że jestem pozytywnie zaskoczona.

Opakowanie solidne - plastikowy, zakręcany, płaski słoiczek, który umożliwia łatwe nabieranie kosmetyku i wykorzystanie go do ostatniej kropelki.
Zapach przyjemny, niezbyt wyszukany, nie rzucający się w nozdrza ;), nie pozostaje na włosach po spłukaniu.
Kosmetyk ma postać gęstego kremu, który dobrze się rozprowadza. Nie spływa z włosów.

Nie mam zaufania do tej marki, jednakże po jej zastosowaniu włosy wyglądają dobrze [wiem, wiem, silikony ;)].
Błyszczące, sypkie i takie... ciężkie, choć nie są specjalnie nawilżone, jednak nieco lepiej niż po cemencie Kerastase.
Natomiast nie jestem zadowolona z efektu przy rozczesywaniu, poszło trochę opornie, grzebień nie sunął gładko, a włosy po spłukaniu odżywki były nieco poplątane, czego nie zauważyłam przy stosowaniu innych kosmetyków tego rodzaju. Odżywka pod tym względem nie poradziła sobie tak, jak tego oczekiwałam.

Nie zaszkodziło przetestować, ale szału nie ma. Znam kosmetyki, które działają znacznie lepiej, a i kosztują mniej :P

cena: ok. 20 zł / 150 ml

piątek, 16 grudnia 2011

Catrice, Out of Space - C01 Supernova Skywalker, wypiekany cień do powiek

Skoro już się tak sumiennie wymalowałam na różne sposoby wspomnianym w tytule cieniem, wypadałoby kilka słów skreślić na jego temat :)



Zakup tego cienia był totalnie spontaniczny i w ogóle nie planowałam, że kiedykolwiek będę miała okazję go nabyć. A to z tej przyczyny, że do Drogerii Natura miała wejść zupełnie inna limitka, a ta... cóż, pewnie skazana byłaby wtedy na nieobecność. Ale stało się inaczej.
Wybrany przeze mnie cień od razu wpadł mi w oko, więc praktycznie się nie zastanawiałam :) Inne też były apetycznym kąskiem, ale cóż... nie można mieć wszystkiego :o

A o samym cieniu?
Jest twardy - jak to z cieniami wypiekanymi bywa, dlatego do jego nakładania polecałabym nieco twardszy pędzelek. Można go śmiało aplikować również na mokro i oczywiście standardowo - na sucho, wtedy daje subtelniejszy efekt.
Jest bardzo, bardzo drobinkowo-rozświetlający, co chyba nawet udało mi się uwiecznić na fotkach z poprzednich dwóch postów :). Skrzy się w świetle niczym rozgwieżdżone niebo. Dlatego też bardzo podoba mi się nazwa kolekcji, bardzo trafna. Inne cienie dają podobny efekt [sprawdzałam testery].

Opakowanie bardzo solidne, trochę ciężko je otworzyć. Całe przezroczyste, doskonale eksponuje zawartość. Projekt graficzny dla limitowanki też zasługuje na pochwałę :)
Kolor cienia - stalowo-błękitny, zmienny w zależności od oświetlenia, czasem wpadający w subtelną szarość, jak niebo przed świtem, czasem trochę "burzowy", w słońcu niczym bezchmurne niebo na linii horyzontu, taki rozmyty niebieski.
Kojarzy mi się z jednym z lakierów Wibo, opisywanym wcześniej na tym blogu.
O trwałości ciężko mi mówić - kładę cienie zawsze na bazę, bo moje powieki nie nadają się do aplikacji bez niej, taki już ich urok.

Wady - w zasadzie jedna. Strasznie osypuje się podczas aplikacji i ciężko te resztki potem usunąć. Po nałożeniu cały policzek błyszczał od tych drobin, także polecam przez aplikacją położyć jakąś chusteczkę pod oczy.

Cena: 16 zł

czwartek, 15 grudnia 2011

Oczko - odsłona 3.2

Trochę poprzynudzam :P
Dzisiaj znowu makijaż wykonany wypiekanym cieniem Catrice z limitowanej kolekcji Out of Space [C01 Supernova Skywalker]. Ale tym razem chcę pokazać jego drugą twarz - wersja na mokro, która nabrała trochę więcej koloru i "życia".




- cieniowanie w kąciku to efekt selektywnego użycia ciemniejszej "wysepki"

środa, 14 grudnia 2011

Oczko - odsłona 3.1

Skromny makijaż wykonany głównie wypiekanym cieniem Catrice z limitowanej kolekcji Out of Space [C01 Supernova Skywalker]. Wersja "na sucho".




W kąciku oka i w załamaniu fiolet z Kobo [210].
Plus żelowy eyeliner Essence.

wtorek, 13 grudnia 2011

Essence Ultra Strong with Nail Growth Activator

Skoro jestem już przy temacie paznokci, postanowiłam zrobić recenzję jednej z odżywek, której używałam do ich pielęgnacji i podzielić się moimi odczuciami na temat tego produktu.

Mowa o Essence Ultra Strong with Nail Growth Activator czyli Ultramocnej odżywce do paznokci z aktywatorem wzrostu.



Opis producenta:
Bardzo silny aktywator wzrostu zapewnia paznokciom prawidłowy wzrost dzięki zawartym wartościowym składnikom i zabezpiecza przed rozdwajaniem, pękaniem i zadzieraniem paznokci.
Należy ją nakładać systemem 2+1+2/zmycie czyli 2 dni po 1 warstwie, potem jeden dzień przerwy i potem znowu dwie kolejne warstwy w ciągu dwóch dni.


Odżywkę otrzymujemy w srebrnej buteleczce o klasycznym kształcie. Niestety, zafoliowanie, chociaż wygląda tak niby "profesjonalnie" skutecznie uniemożliwia bieżące monitorowanie stanu zużycia kosmetyku, co niekoniecznie jest pozytywem :s. Napisy z naklejki się starły :P

Pędzelek jest dość długi i jak na mój gust nieco rzadki. Może nie maluje się nim źle, ale najlepszy nie jest. Miałam wrażenie, że nabiera za mało odżywki.
A może to kwestia samego preparatu, który wydał mi się być ciut gęsty, chociaż w sumie nieźle rozprowadzał się po paznokciach. Ale mogłoby być lepiej.

Na początek zdjęcie z początku kuracji:


Po użytkowaniu My Secret 3w1 moje paznokcie, cóż, w stanie rewelacyjnym nie były. Końcówki z tendencją do rozdwajania, łuszcząca się płytka, kruchość.

Po nałożeniu pierwszej warstwy odżywka daje ładny połysk. Szybko schnie. Niestety szybko też odpryskuje. Nadaje się na podkład pod lakier - jest odżywką wysychającą.
Niestety, przy kolejnych warstwach zaobserwować można, że płytka paznokcia nabiera wyraźnie żółtego koloru. I jest to wina odżywki, gdyż nie jest ona przezroczysta, a beżowa. Całe szczęście ów efekt jest tylko pozorny i znika po zmyciu. Niemniej jednak przez to odżywka wygląda mało estetycznie na pazurkach.

Efekt widać na zdjęciu [2 paznokcie czyste, 2 z odżywką]:


Kurację zakończyłam po 10 dniach, czyli po 2 pełnych cyklach. Na foto poniżej ostatni dzień kuracji - widać zmianę koloru paznokcia z powodu warstw odżywki i przyrost.

Potem pozostała mi już tylko obserwacja zachowania paznokci w kolejnych tygodniach i badanie efektu.

I cóż mogę powiedzieć - nie jestem do końca zadowolona. Spiłowałam paznokcie do długości wyjściowej i mam wrażenie, że ich jakość nie poprawiła się wyraźnie. Nie są mocniejsze, niż przed kuracją. Odżywka nie powoduje łuszczenia się płytki, ale nie wzmocniła też jej na tyle, aby paznokcie przestały się rozdwajać. Po spiłowaniu na końcówkach szybko pojawiły się oznaki lekkiego rozdwajania. Paznokcie kruszą się na rogach [środkowy palec].

Stan na 10 dni po zakończeniu kuracji:



Przyspieszenia wzrostu też nie zanotowałam. Na moje oko - rosły w tym samym tempie, co przed kuracją. Różnica przyrostu między stanem początkowym a tym po 6 tygodniach od rozpoczęcia kuracji udokumentowana na poniższym zdjęciu.


Ogólnie rzecz biorąc - trochę się rozczarowałam. Oczekiwałam od niej dużo więcej [sporo osób ją zachwalało]. Na pewno będę szukać czegoś lepszego.

Cena: ok 9 zł / 8 ml
Obecnie wycofana ze sprzedaży.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Orly, Gilded Coral [Precious Collection - Spring 2011]

Dzisiaj krótka opowiastka o lakierze do paznokci Orly o nazwie Gilded Coral.
Od chwili, w której przypadkowo natknęłam się na ten kolor przeglądając tematyczne blogi, nie mogłam o nim zapomnieć i po prostu musiał być mój >:D.


Z tejże właśnie okazji przeprowadziłam mały 'risercz' w sieci i zdecydowałam się na zakup na ebay. Tym oto sposobem weszłam w posiadanie całkiem sporej flaszki [18 ml!] mojego Preciousssss :P

Nie wiedzieć czemu, producent na fotografii przedstawia lakier z tak mocnym, różowym odcieniem, bo wprowadza ono potencjalnego nabywcę w duuuży błąd.








Zresztą, popatrzcie sami...


Kolor tego lakieru opisałabym jako złotą brzoskwinię tudzież brzoskwiniowe złoto, pełną świetlistego, migoczącego pyłku. Złoty shimmer zatopiony w lekko różowej, jasnej bazie.
Wykończenie lakieru trudno jednoznacznie opisać :o, jak dla mnie perłowe/lekki frost [?], widać pociągnięcia pędzla. Złoty pył pięknie skrzy się w słońcu, nadaje lakierowi wielowymiarowości.

Foto w słońcu:


Foto w cieniu [słoneczny dzień]:


W cieniu lub pod kątem kolor zamienia się pudrowy, jasny róż. Czasem wręcz daje złudzenie beżu/nude.


Pedzelek jest wygodny i nie budzi moich zastrzeżeń. jego rączka poryta jest secjalnym, jakby gumowym materiałem, który zapobiega ślizganiu palców podczas malowania i pewnie leży w dłoni. IMO rączka ciut za długa, ale to moje subiektywne odczucie.

Konsystencja kosmetyku jak najbardziej mi odpowiada. Ani za rzadki, ani zbyt gęsty, dobrze przylega i rozprowadza się po płytce.
Ale... trochę mnie jednak rozczarował. Tyle się naczytałam na jego temat, jaka to aplikacja jest " flawless " i w ogóle cud-miód, a tu ZONK. Lakier robił mi prześwity, szczególnie w pamięć zapadły mi plamy u nasady paznokcia, tak jakby przed pociągnięciem wzdłuż pędzelek zabierał zbyt dużo lakieru z tego miejsca. A do tego nabawiłam się bąbelków :/ i to wcale nie jednorazowo. Musiałam mocno uważać podczas malowania, żeby to zjawisko się nie powtarzało. Grunt, że w końcu znalazłam na niego sposób :].

Schnie dość szybko i nie pozostaje miękki.
Do krycia wg mnie potrzebuje trzech warstw - wtedy paznokcie wyglądają ładnie. Przy dwóch pozostaje duży niedosyt kolorystyczny, widać końcówki.

Jego trwałość nie powaliła mnie na kolana :o, myślałam, że lakier o takiej renomie jednak dłużej ze mną pobędzie :P.
Dobrze trzymał się przez pierwsze trzy dni, potem zaczęły pojawiać się przetarcia. Odprysnął też w kilku miejscach, ale to z winy paznokcia [tam, gdzie pojawiły mi się uszczerbki]. Choć przyznać muszę, że lewa ręka trzymała się dzielnie w stanie nienaruszonym przez 4 dni :].
Wyniki dla testów na bazie 3in1 My Secret oraz L.A.Base Coat.

Tak czy inaczej, kupiłabym go nawet gdyby trzymał się dwa dni, bo kolor oczarował mnie od pierwszego wejrzenia. oryginalny, mało spotykany i... trochę mało koralowy :P choć ma koral w nazwie.

Cena: ok 35 zł / 18 ml [na ebay nieco mniej]

niedziela, 11 grudnia 2011

Catrice Limited Edition - Hidden World

Skoro pisałam niedawno o nowej limitce Essence, nie sposób nie wspomnieć o nowych kolorach Catrice z kolekcji Hidden World [w końcu to ten sam producent ;)].


Tym razem w zestawie limitowanym znajdziemy:
- 3 rodzaje cieni w musie [tzw. eye suffle]


- 3 kolory lakierów


- oraz również 3 kolory błyszczyków


- przygotowano także róż w formie musu


- oraz rozświetlającą bazę pod podkład


- gadżetowo: lustereczko :)


Szczerze powiem, że podoba mi się nawet ta limitka, ale... odnoszę nieodparte wrażenie, że kolory są bardzo wtórne :s Szczególnie rzuciło mi się to w oczy na podstawie lakierów, które bardzo, bardzo przypominają te z Into the Wild [Essence] sprzedawane w zeszłym roku.
Chętnie skusiłabym się na różowy lakier, być może róż i błyszczyk. Podoba mi się równiez koralowy cień, ale mam już podobne kolory w formie prasowanej z Sensique, więc akurat ten mogę sobie odpuścić.
O ile w ogóle te kosmetyki dotrą do Polski - co w przypadku edycji limitowanych jest odwiecznym pytaniem :]

piątek, 9 grudnia 2011

Dokładka pielęgnacyjna

Bo zapomniałam w poprzednim poscie :o.

Zaczynam trzy nowe kuracje, nazwijmy to, specjalistyczne.

1. Wzmocnienie rzęs - z kremem do rzęs firmy L'Biotica
Moje rzęsy może nie są w złym stanie, ale zawsze może być lepiej ;). Wczoraj odebrałam przesyłkę i nie widzę przeciwwskazań, aby zacząć testy :P.

2. Poprawa kondycji ust - z balsamem Carmex
Jakiś czas temu pisałam, że zimowy okres to gehenna dla moich ust. Wszelkie zabiegi na niewiele się zdają, pomagają na krótką metę... Wystarczy, że jednorazowo zapomnę wieczorem o tym pielęgnacyjnym kroku i cały efekt się ulatnia :(. W dodatku właśnie skończyło się moje masło do ust YtC, więc i tak potrzebny mi zamiennik. Zobaczymy co to za cudo :o.

3. Walka z popękanymi naczynkami - z kasztanowym serum i maseczką Bielendy
Zima to czas szczególnie niesprzyjający skórze, zwłaszcza tej delikatnej na skrzydełkach nosa [bo tylko tam mam zamiar ją stosować]. Mam nadzieję, że to, co pojawiło się obecnie nieco przyblednie i nie pojawi się nic nowego [jako, że zestaw ma uszczelniać naczynia krwionośne].

czwartek, 8 grudnia 2011

Mój program pielęgnacji ver. 2.0

Z początkiem grudnia wprowadziłam zupełnie nowy program pielęgnacji twarzy :) i wygląda on tak:

Rano:
- oczyszczanie twarzy różanym płynem micelarnym Ziaja,
- tonik z kwasem PHA 15%
- dwufazowe serum wodno-arganowe z ekstraktem z truskawki, nawilżaczami i olejkiem herbacianym
- puder bambusowy z Biochemii Urody

Wieczorem:
- BeBeauty, Micelarny żel do mycia twarzy
- tonik z kwasem PHA 15%
- serum do twarzy j.w.

Raz na trzy/cztery dni:
- brzoskwiniowy peeling do twarzy Joanna, Naturia Face
- maseczka z błota termalnego z biosiarką

Na razie testy toniku toniku z glukonolactonem [PHA] w dwóch wariantach.
Kontynuuję też kurację serum wodno-arganowym, ale tylko do czasu, aż ukręcę swój pierwszy, udany krem.
Trzymajcie więc kciuki za powodzenie kuchennej misji :D

środa, 7 grudnia 2011

Essence, Limited Edition - Circus Circus

Wielkimi krokami nadchodzi czas kolejnej limitki Essence. Tym razem nazwano ją Circus Circus.


A jej elementami są:
- 3 cienie w musie


- eyelinery w dwóch kolorach

- dwa odcienie błyszczyków


- lip topper [w wolnym tłumaczeniu "efekciarz" do ust ;)]


- podwójne lakiery do paznokci [baza+brokat]


- naklejki na paznokcie


- rozświetlacz


- woda toaletowa - pełnowymiarowa buteleczka i wersja mini



- i gadżecik - kosmetyczka



Słówko podsumowania ode mnie :)
Kolekcja sama w sobie niegłupia i nawet mi się podoba, ale... jeśli tak zmierzyć to wszystko okiem rozsądku, to w zasadzie niczego nie potrzebuję ;)
Cienie w musie we wtórnych kolorach, a dodatkowo zbyt często ostatnio widzę je w limitkach :/ i ta forma trochę już się przejadła :o [pomijając sam fakt, że do ten formy jakoś zaufania nie mam].
Eyelinery mnie nie zachwyciły, błyszczyki również, w temacie lakierów - mam już podobne...

Widzę, że Essence bardzo spodobało się wypuszczanie wód toaletowych - pojawiają się już w kolejnej limitce, coraz częściej.

Jeśli dane mi będzie, to zaopatrzę się w rozświetlacz. A nad perfumami poważnie się zastanawiam, bo... nawet jeśli zapach mi się nie spodoba, to bardzo w oko wpadła mi butelka :) [chociaż po cichu liczę na to, że tym razem zapach trafi w moje gusta :o].

Wieść gminna niesie, że do PL nie trafi zapach w wersji mini i kosmetyczka, może się stać też tak, że zabraknie jednej wersji czarno-złotych lakierów.

Planowana data premiery - 10 grudnia 2011 >:D - w drogeriach poza Naturą [Douglas, Tesco i inne]. W Naturach podobno po Nowym Roku.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Wishlista na grudzień

Ostatni miesiąc był dla mnie dość intensywny i wyczerpujący, na dużo rzeczy zabrakło mi czasu :o w tym... nie uwierzycie... na sporządzenie planów zakupowych na nadchodzący miesiąc :o
Poniekąd jest to też wynik lekkiego przesycenia kosmetykowego [tiaaaa, to w ogóle takie coś istnieje :D] i pewnie też odrobiny zdrowego rozsądku, który podpowiada mi, żeby jednak nie dublować produktów, bo potem mogę mieć problem ze zużyciem [jak ostatnio, gdy odkryłam zapomniane zapasy...].

Kilka rzeczy jednak sobie upatrzyłam, a będą to:
- rusz do rzęs I <3 Extreme marki Essence [a jakże :P]
- cień do powiek # 138 z nowej kolekcji Sensique
- paleta cieni holograficznych Miss Rose
- fioletowo-różowy lakier - brokat Essence z serii Twins
- krem odżywczy do rzęs L'Biotica
- i 'drobiazgi' z limitki Las Vegas by Catrice, oczywiście jeśli się pojawią

A jak wyjdzie w praktyce?...
Przekonacie się jak zwykle na początku nowego miesiąca :D

niedziela, 4 grudnia 2011

Czas ubełtać sobie krem...czyli moje domowe laboratorium

Własnoręcznie robionych kosmetyków używam w zasadzie od bardzo dawna. Ale do tej pory nie były to jakieś skomplikowane kombinacje, raczej wzbogacanie gotowych produktów, tudzież proste toniki i odzywki do włosów na bazie wody i składników w niej rozpuszczalnych.
Oczywiście od zawsze chciałam zrobić coś 'poważniejszego', dużo czytałam i psychicznie przygotowywałam się do tego ;), ale zawsze brakowało mi odwagi.

Jednakże wygląda na to, że wreszcie dojrzałam do tej decyzji i planuję wkrótce ubełtać swój pierwszy, prawdziwy krem :P

Dlatego postanowiłam też zabrać się za to bardziej profesjonalnie i nawet zakupiłam odpowiedni do tego celu sprzęt ^o^



A w skład mojego mega-profeszynal lab wchodzą:
- spieniacz do mleka aka mikser do kremów
- termometr ze skalą do 100 st. C, do tych kosmetyków, w których trzeba odpowiednio podgrzać fazy
- precyzyjna waga jubilerska aka dilerka :P [którą mam już od jakiegoś czasu, bardzo przydatna rzecz, nie trzeba się bawić w przeliczanie mililitrów na gramy, co bardzo ułatwia sprawę :D]




Natomiast w dotychczasowych moich zbiorach posiadam jeszcze:


- kwas migdałowy
- kwas salicylowy
- kwas mlekowy
- ekstrakt z truskawki
- ekstrakt z ananasa
- telocapil
- hydrolizowana keratyna
- NMF
- olej z pachnotki
- kwas hialuronowy
- biobaza [emulgator]
- optiphen plus [konserwant]
plus łyżeczka, pipeta i jakieś tam miareczki

I jeśli dodać zawartość poprzedniego posta, to można sobie wyobrazić, jak oto wygląda moje małe domowe laboratorium, które wkrótce zamierzam uruchomić ;)