niedziela, 30 października 2011

Rozdanie charytatywne dla Natalki

Dziś troszeczkę inny post ;). Postanowiłam przyłączyć się do akcji i jej popularyzacji, jestem pod ogromnym wrażenie pracy i serca, które Bloggerki włożyły w przygotowanie. Chylę czoła!!!

A oto szczegóły:


Głównym celem jest zebranie kwoty potrzebnej na operację Natalki.

piątek, 28 października 2011

Bielenda, Dieta Orientalna, Marokańskie złoto, Arganowe mleczko - tonik do twarzy

Obserwuję od jakiegoś czasu boom na produkty z olejem arganowym.
Skojarzyło mi się to od razu z pewną serią kosmetyków, na którą niegdyś miałam ogromną ochotę. Nadmiar zapasów sprawił, że odkładałam zakup kremów, aż do momentu, w którym... no właśnie - został wycofany i nie dane mi było :(
Niemniej jednak, żeby nie było tak pesymistycznie powiem, że mój zakupoholiczny pęd nie został tak całkowicie powstrzymany i w mojej kosmetyczce znalazł się jeden produkt. O tyle intrygujący, że spełniający funkcje toniku i mleczka :o. I o nim będzie dzisiaj...

Opis producenta:
Mleczko do integralnego demakijażu o zaawansowanej technologii przeciwstarzeniowej, ekspresowo w magiczny sposób, po zetknięciu ze skórą, zmienia się w tonik.

Olejek arganowy - otrzymywany z owoców rosnącej wyłącznie w Maroku arganii - "drzewa życia". Zwany marokańskim złotem od wieków wykorzystywany do pielęgnacji twarzy i ciała. Bogaty w wit. E, polifenole, kwasy Omega-6, jest doskonałym składnikiem diety Anti-age.

Neutralizuje wolne rodniki, wygładza zmarszczki i zapobiega ich powstawaniu. Pobudza skórę do odnowy, rewitalizuje ją i odżywia, przeciwdziała podrażnieniom.

Doskonale absorbowany przez skórę, błyskawicznie się wchłania, pozostawia skórę gładką i elastyczną.



Cóż mogę powiedzieć - po prostu dałam się skusić. Podobała mi się cała seria, uważam, że miała przepiękną szatę graficzną, która mnie urzekła... No i te nazwy kosmetyków... marokańskie złoto, mistyczny sen, orientalna dieta, udoskonalacz skóry. Wiem, że to tylko marketingowa mowa, ale jakże sugestywna *_*

O produkcie - jak już wspomniałam, spodobał mi się już na poziomie papierowego opakowania :) - pomieszanie koloru szafiru i złota :)... Ładny projekt nawiązujący do kultury wschodu.
Opakowanie mleczka - zwyczajne, niewymyślne, takie proste i funkcjonalne. Troszkę może niezbyt wygodnie otwierane - muszę się ciut siłować z "klapką".
Konsystencja mleczkowo-wodnista o lekkim zabarwieniu ecru.
Ciekawy zapach - trudno go ująć w słowa, po prostu specyficzny, powiedziałabym, że mało kosmetyczny... ale nie jest nieprzyjemny, przynajmniej dla mnie. Oryginalny.

Działanie - mleczko nakładałam na dekolt, aby zaserwować mu porcję lekkiego odżywienia [mocno liczę na to złoto arganowe ;)], potem rozsmarowywałam wacikiem... faktycznie po kilkunastu sekundach traciło swoje "mleczkowate" właściwości i przeobrażało się w bezbarwny tonik.
Nie pozostawiało lepkiej warstwy, a skóra była przyjemnie odświeżona, nawilżona i wygładzona, mięciutka w dotyku.
Ogromna strata, że tej serii nie ma już na rynku :(

Cena: ok 17 zł / za 200 ml

czwartek, 27 października 2011

Doroczny problem

Co roku, wraz z nadejściem zimy pojawia się u mnie ten sam problem - suche, spierzchnięte usta.
Staram się temu zapobiegać [pomadki ochronne, masełka do ust, kompres na noc], ale wszystkie moje wysiłki i tak w ostateczności okazują się daremne i prędzej czy później na powierzchni ust pojawia się suchy, spękany naskórek :(. O używaniu kolorowych pomadek mogę zapomnieć, gdyż tylko podkreślają niedoskonałości :o.

Macie jakieś skuteczne sposoby na nawilżone, gładkie usta?
HELP!...

wtorek, 25 października 2011

Tag: 10 Pytań Kosmetycznych Od Majorki

Zostałam zaproszona do tej zabawy przez Merody z bloga http://rollingonthestage.blogspot.com/ - dziękuję za wyróżnienie :)

Zasady zabawy są następujące:

Umieść obrazek "10 pytań kosmetycznych od Majorki"
Odpowiedz na 10 pytań kosmetycznych
Powiedz, kto cie oTAGował
oTAGuj 12 blogów tym "TAG'iem"
Poinformuj blogi o oTAGowaniu

A tu lista pytań i moich odpowiedzi:

1. Używasz kolorowych cieni do powiek, czy neutralnych?
Kolorowych. Zdecydowanie. Tych typu nude używam raczej rzadko :o.

2. Co wolisz bardziej 'pomadkę czy błyczczyk'
Ostatnio odkryłam na nowo pomadki, ale wybieram błyszczyk. Chociażby dlatego, że używam ich w wersji bezbarwnej od bardzo, bardzo dawna :]

3. Czy uważasz, że tylko drogie produkty są dobre?

Not at all. Od dawna sprawdzam składy i w zasadzie to jest głównym kryterium moich wyborów. A tu zarówno drogie jak i tanie kosmetyki mogą mieć fajne składy :). Ogólnie rzecz biorąc - uważam, że tanie może być tak samo dobre, a często okazuje się wręcz lepsze ;)

4. Co sądzisz i czy używasz różu do policzków?
Sądzę, że to bardzo przydatny kosmetyk, który potrafi wiele zdziałać na twarzy :). Używam, jak najbardziej i z ogromną przyjemnością :)

5. Jaki jeden produkt kosmetyczny kolorowy zabrałabyś na bezludną wyspę? ;)
Myślę, że tusz do rzęs.

6. Miałaś kiedykolwiek problemy z cerą?
Hoho, pewnie, że miałam. Do tej pory pod tym względem moja cera jest problematyczna i niestety, lubi mi zrobić "niespodziankę" -_-'

7. Używasz filtrów?
Owszem, ale raczej tylko wtedy, kiedy stosuję kurację kwasami.

8. Na jaki produkt kosmetyczny uważasz, że trzeba wydać więcej pieniędzy?
Na ten, który nam się wyjątkowo podoba :P

Osobiście jestem skłonna wydać więcej pieniędzy na kremy do twarzy i odżywki do włosów - oba produkty muszą mnie jednak zachwycić swoim składem :)

9. Co sądzisz o maseczkach i czy ich używasz?
Maseczki fajna rzecz, ale osobiście używam bardzo rzadko.

10. Jakiej gwiazdy makijaże podobają ci się najbardziej?
Ooooj, trudne pytanie, bo zupełnie nie znam się na tym. Nie śledzę trendów, nie przyglądam się gwiazdom :o... Może Madonna?

A pałeczkę przekazuję dalej do:
Jungledrumm
19catgilr92
Świat Fiski
Redhead-Blabber
Lajfstyle
Whiteedaisy
ZZZoila

12 następców wytypować nie dam rady, gdyż widzę, że sporo blogów zostało już otagowanych, a nie ma sensu dublować wpisów :]
Życzę udanej zabawy :)

poniedziałek, 24 października 2011

La Roche Posay, Active C, krem aktywnie korygujący zmarszczki

Krem z aktywną formą witaminy C o stężeniu 5%, w postaci kwasu L-askorbinowego, która wspomaga syntezę kolagenu, odpowiedzialnego za jędrność skóry. Ma zapobiegać powstawaniu i wygładzać już istniejące zmarszczki, niwelować przebarwienia.
Wesja XL dodatkowo zawiera filtry UV [SPF 12, PPD 7].
Wg producenta - w składzie woda termalna LRP.


Skusiłam się na 5 ml próbkę, z obawy, że krem może mi nie podpasować. Obawiałam się trochę tłustości i 'świecenia' cery po jego użyciu tak więc postawiłam na minimalizację strat ;)

Opakowanie - metalowa tubka, ma zapobiegać utlenianiu się aktywnego składnika kremu. Poręczne i estetyczne, bez zastrzeżeń.

Działanie - krem ma dość lekką formułę, łatwo się aplikuje, dość delikatny. Bezzapachowy - aczkolwiek ja wyczuwam w nim woń askorbinową, taką trochę apteczną, przypomina zapach tabletek z witaminami :)
Po aplikacji szybko się wchłania. Na skórze powstaje lekki, świeży 'glow' czyli cera troszeczkę się świeci, ale nie jest to jakiś nachalny efekt bijący po oczach. Skóra pozostaje sucha, krem nie pozostawia żadnej wyczuwalnej wilgotnej warstwy na wierzchu. A mimo tego czuć, że jest bardzo dobrze nawilżona i efekt ten utrzymuje się dość długo. Odczuwam go nawet 8 godzin po aplikacji, kiedy dotykam policzków.
Wydaje mi się również, że jakby wygładził lekkie zagniecenia skóry na czole - początki zmarszczek mimicznych.
Efektu rozjaśnienia nie zauważyłam, być może zbyt krótko go używałam, a poza tym podczas jego testowania słoneczko jeszcze dość intensywnie operowało, a ja bardzo łatwo łapię opaleniznę, więc nie było widać efektu.

Krem jest dość wydajny - próbkowa tubka starczyła mi na prawie na 3 tygodnie, a to tylko 5 ml.

Cena: ok 80 zł/ za 30 ml.

niedziela, 23 października 2011

Regenerujące mleczko do ciała 10% Urea

Jakiś czas temu przy okazji zakupów na sieci, dostałam próbkę tytułowego kosmetyku. Całkiem sporą, bo 7 ml. Kosmetyk przeznaczony jest co prawda do pielęgnacji ciała, ale postanowiłam zaryzykować i używałam go do nawilżania moich bardzo suchych policzków, na noc.

Opis producenta:
Emulsja do codziennej pielęgnacji skóry bardzo suchej, może być stosowana przy wrażliwej, atopowej cerze. Jej działanie ma zapewnić nawilżenie i wygładzenie, powinno łagodzić uczucie swędzenia, wspierać naturalny proces złuszczania naskórka.
Jako bezzapachowe i bez dodatku barwników minimalizuje ryzyko podrażnień albo alergii.


Cóż mogę powiedzieć o działaniu?
Konsystencja dosyć rzadka, ale lekka i przyjemna w nakładaniu.
Po aplikacji niestety twarz niemiłosiernie się świeci, dlatego nadaje się raczej tylko na noc. Dodatkowo skóra pozostaje jakby wilgotna, pokryta tłustawą warstwą, która dość długo się wchłania.
Ale nawilża bardzo dobrze, mocno i długotrwale, skóra jest nawilżona przez cały dzień po takiej nocnej aplikacji. Miękka i delikatna.
Jako, że podrażnień żadnych nie mam, nie mogę wypowiadać się o jego kojącym działaniu.
Ale z pewnością poleciłabym go wszystkim, których dotyczy problem bardzo suchej skóry, zarówno twarzy, jak i [zgodnie z przeznaczeniem] ciała.



Cena: ok 60 zł / za 250 ml

sobota, 22 października 2011

Yves Rocher, Pure Calmille, Mleczko do demakijażu

Tym razem notka o zmywaczu "ocznym" ;).
Jakiś czas temu używałam tego mleczka do pozbycia się makijażu..

Delikatne mleczko do demakijażu twarzy, szyi i oczu zawierające aktywny wyciąg z rumianku oraz wodę kwiatową z rumianku rzymskiego o działaniu łagodzącym i nawilżającym. Idealne do każdego rodzaju cery.

Szczerze powiedziawszy bardzo sceptycznie podeszłam do tego mleczka, bo skład mnie jakoś nie zachwycił, ale, jako że dostałam je w prezencie...

Pozytywnie mnie zaskoczyło.
Ładne opakowanie, naprawdę estetyczne, wygodne, całkiem ergonomiczne.
Emulsja ma łagodny, przyjemny zapach, lekko rumiankowy jakby, choć na mój nos lekko wzbogacony innymi nutkami zapachowymi.
Działanie - oceniam pozytywnie :) Nie spodziewałam się, że będzie aż tak łagodne, w ogóle nie szczypie w oczy [miłe zaskoczenie po agresywnej Lirene], nie wywołuje podrażnień i dobrze usuwa makijaż.
Używam głównie do zmywania oczu, czasem, [najczęściej rano] po tłustym kremie przecieram twarz. Pozostawia wtedy przyjemne uczucie nawilżenia. Jedyne zatrzeżenie - moja skóra się po nim lekko świeci, ale nie ma odczucia tłustej lub mokrej warstewki.

Cena ok 15 zł/ za 200 ml

piątek, 21 października 2011

Joanna, Sweet Fantasy, Krem do rąk

Ostatnio zauważyłam, że moje dłonie potrzebują kremu do rąk, a akurat tubka, którą aktualnie używam, gdzieś 'zaginęła' [tudzież została "zniknięta" przez córcię ;)].
Wydarzenie to, powiedzmy, zainspirowało mnie do zrecenzowania jednego z kremów do rąk.

Opis producenta:
SWEET FANTASY to idealne połączenie zabiegu pielęgnacji ciała ze słodką ucztą dla Twoich zmysłów. Krem o kokosowym zapachu doskonale zadba o skórę Twoich dłoni i uczyni rytuał ich pielęgnacji nadzwyczaj przyjemnym. Kosmetyk zmniejsza uczucie suchości skóry rąk i sprawia, że staje się ona gładka i miła w dotyku. Spróbuj, a będziesz chciała rozkoszować się nim częściej i częściej...

Sposób użycia: Niewielką ilość kremu nanieś na umytą i osuszoną skórę dłoni, a następnie wmasuj do całkowitego wchłonięcia.

Testowany dermatologicznie


Spośród trzech możliwych kombinacji wybrałam wersję kokosową, uwielbiam kokosowe kosmetyki :)
W owym czasie jakoś nie używałam kosmetyków do rąk, nie było takiej potrzeby, ale właśnie przez tą gamę zapachową nie mogłam się oprzeć :)
Opakowanie w formie tubki - funkcjonalne, a etykietka przyjemna dla oka.
Krem jest gęsty, o treściwej konsystencji, dość wydajny.
Bardzo ładnie i szybko się wchłania, nie pozostawia lepkiej ani tłustej warstwy po rozsmarowaniu. Zapach przypomina mi ciasto intensywnie kokosowe z czekoladową polewą... pycha :D.
Nie daje może spektakularnych efektów, ale z pewnością jest przyjemny w użytkowaniu. Pozostawia dłonie miękkie i nawilżone.
Taki pachnący gadżecik :)

Cena: ok 7 zł/75 ml

czwartek, 20 października 2011

Blank ;)

Raz na jakiś czas dopada mnie absolutnie totalny blank w mózgu :P
Bardzo, bardzo chciałabym wrzucić jakiś post, do tego piętrzą się notatki/ściągawki do napisania np. recenzji, a ja nie umiem tego wszystkiego poskładać w jakąś jednorodną i logiczną całość. Dopada mnie ociężałość umysłowa ;). Fizyczna zresztą też - nazywa się totalny leń. I oczywiście brak czasu [a jakże :o], zawsze jest milion rzeczy do zrobieni, a doba, jak wiadomo, to jedynie marne 24h...
Brrrr, nie lubię takiego stanu rzeczy.

Ostatecznie mogłabym wrzucić jakiś makijaż czy lakierowy swatch, ale i tu jest problem... nie cierpię obrabiać zdjęć o_O. W dodatku źle skalibrowany monitor zupełnie przekłamuje kolory i często to, co widzę u siebie nijak się ma do tego, co wyświetla się u innych... Buuu...

No to sobie pomarudziłam ;)

wtorek, 18 października 2011

Mój program pielęgnacji ver. 1.1

Niewielkie zmiany w pielęgnacji podyktowane wcześniej wspomnianym znaleziskiem.
Na pierwszy ogień idzie tonik. Dodam też chyba olej arganowy, bo serum truskawkowe nie do końca spełnia założone funkcje. Na razie jeszcze dam mu szansę i wzbogacę skład kwasem hialuronowym.

Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Ziaja, Jaśmin
- Acnosan Soft, bezalkoholowy tonik przeciwtrądzikowy
- lekkie serum wodne z ekstraktem z truskawki i kwasem hialuronowym
- puder bambusowy z Biochemii Urody
= Beauty DIY Calendula & Licorece BB Cream

Wieczorem:
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, żel do mycia twarzy
- Acnosan Soft, bezalkoholowy tonik przeciwtrądzikowy
- lekkie serum wodne j.w.
- olej arganowy*

* jeśli uznam poziom nawilżenia serum o nowym składzie za niewystarczający

Peelingi enzymatyczne muszą trochę poczekać, na razie na tapetę biorę Joannę Naturia - peeling mechaniczny z brzoskwinią.

Na usta warstwa masełka do ust Yes to Carrots plus balsam kokosowy Ziai.

poniedziałek, 17 października 2011

Golden Rose, Care & Strong nr 118

Dzisiaj słów kilka o lakierze do paznokci. Do recenzji wybrałam lakier marki Golden Rose, seria Care & Strong, kolor o numerze 118.
Już jakiś czas przed zakupem wpadł mi w oko. Myślałam, że okaże się tańszym zamiennikiem lakieru Zoya - Zara.
Jego barwę określiłabym jako jaśniutką, chłodną fioletową bazę z ogromną ilością złotego pyłu, również w chłodnej tonacji. Duochrom.
Po oględzinach buteleczki można wnioskować, że na paznokciach da on fiolet, ale po pomalowaniu okazuje się, że całkowicie on znika i na paznokciach dominuje złoty kolor. Aby uzyskać fiolet należy patrzeć pod bardzo ostrym kątem na płytkę paznokcia. Generalnie prezentuje się tak:


O samym lakierze - dostajemy go w bardzo eleganckiej buteleczce. Łatwy w aplikacji, pędzelkiem dobrze i precyzyjnie się operuje. Schnie bardzo szybko - miejscami wręcz trudno zrobić poprawki podczas malowania, bo już zdąży wyschnąć. Zawartość dobrze się rozprowadza po płytce paznokcia, nie robi prześwitów.
Muszę przyznać, że w pełnym słońcu zachwycająco lśni - wybucha tysiącem iskier, a barwa nabiera głębi i bogactwa.


Po użyciu lakieru na płytce widać drobne smugi od pędzelka [wykończenie typu frost?].
Jedna warstwa jest mocno przezroczysta, dwie wystarczą do w miarę dobrego krycia, chociaż w tej kombinacji widać jednak białe końcówki.
Trwałość przeciętna. Drugiego dnia zauważyłam przetarcia na końcówkach, trzeciego pierwsze odpryski. Jako że kolor jest dyskretny, to nie rzucają się w oczy i da się ten lakier jeszcze nosić. Zmyłam piątego dnia od aplikacji.


Na zdjęciu poniżej starałam się uchwycić odcień fioletu.


Cena: 8-10 zł / 11 ml

niedziela, 16 października 2011

Taki sobie makijaż

Czasem się maluję ;), chociaż moje umiejętności w temacie makijaż są raczej niewielkie :o
Czasem robię zdjęcia ;), generalnie fatalne, ale powoli robię postępy ;)

Czasem usiłuję powiązać jedno z drugim i wychodzi takie coś :P



Różowo - fioletowy, bardzo delikatny, dzienny.
Aparat niestety 'pozjadał' kolory :(, nawet podciągnięcie kontrastu niewiele dało :(

sobota, 15 października 2011

Mania chomikowania

... kiedyś mnie zabije :P

Czy Wy też tak macie, że kupujecie produkty na zapas "bo coś"? U mnie najczęściej tym coś jest fakt, że dany kosmetyk przy kolejnych zakupach może być po prostu już niedostępny. I często mam rację, gdyż niejednokrotnie przekonałam się, że wisi nade mną durne fatum - produktu chwilowo nie ma, chwila niebezpiecznie się wydłuża, a potem okazuje się, że wręcz wycofano go z produkcji i sprzedaży, co często kończy się rozpaczliwym poszukiwaniem jego niedobitków po sieci i płacenia niepotrzebnych kosztów wysyłki >:|
Ileż to razy odkładałam zakup, bo przecież kosmetyk jest w ciągłej sprzedaży, a potem nagle ZONK... i plucie sobie w brodę, że przecież mogłam go kupić jeszcze wtedy, gdy był na wyciągnięcie ręki... Ale cóż...

Dzisiaj w poszukiwaniu "czegośtam" zajrzałam do mojego sekretnego pudła, w którym przechowuję właśnie takie skarby, czekające na swoją kolej zużycia. I co się okazuje? Kilka z moich zdobyczy niedługo utraci termin przydatności ;(. Byłam przekonana, że jeszcze troszkę postoją :o

Nic to, chcąc nie chcąc, trzeba się będzie zabrać na dobre za spożytkowanie zawartości opakowań...

piątek, 14 października 2011

Catrice, Limited Edition, Welcome to Las Vegas

Od jakiegoś czasu jestem dużą fanką kosmetyków Essence. Spod ręki tego samego producenta wychodzą również kosmetyki marki Catrice. Odkąd ich dostępność znacznie się poprawiła w drogeriach, zaczęłam baczniej przyglądać się ich ofercie, w szczególności edycjom o ograniczonej dostępności.

Catrice "atakuje" kolejną kolekcją limitowaną, która ma ukazać się w okolicy listopada, a więc już niedługo.
Producent nadał jej nazwę Welcome to Las Vegas i oferuje w niej:
- tzw. czwórkę cieni do powiek

- sztuczne rzęsy o interesującym kształcie

- eyeliner w płynie ze złoty shimmerem

- podwójne błyszczyki - kolorowa baza i efektowny top coat [platyna, złoto, brąz]

- lakiery do paznokci w czterech kolorach

- transparentny puder utrwalający [fixer]

- oraz rozświetlacz w sprayu [ale jakim!!!], podobno pachnący

Mniam, mniam... Nie powiem, zauroczyła mnie ta limitka :D i chętnie przygarnęłabym z niej kilka produktów :o, w szczególności dwa ostatnie :)
Rozświetlacz w takiej formie jest moi zdaniem absolutnie fascynujący i bardzo innowacyjny :)

czwartek, 13 października 2011

Tell Me About Yourself Award

Do zabawy zaprosiła mnie Bzeltynka, autorka bloga Bzeltynkowe Lusterko, gorąco dziękuję za taga :*


A zasady są takie:
- napisz kto przyznał Ci nagrodę
- napisz 7 przypadkowych faktów o sobie
- nominuj 15 blogerek

1. Uwielbiam ananasy :D [to pierwsze przypadkowe skojarzenie, jakie w ogóle przyszło mi do głowy :)]
2. Nie mam prawa jazdy :P. Kiedyś nawet zapisałam się na kurs, ale splot dramatycznych wydarzeń sprawił, że ostatecznie go nie skończyłam, a potem okazało się, że w ogóle zlikwidowano szkołę nauki jazdy, do której wtedy byłam zapisana.
3. Uzależniona od zakupów na ebayu o_O
4. Uwielbiam zapach kremu Dax Perfecta Cera Mieszana
5. Mam ten sam numer telefonu od 10 lat
6. Lubię obserwować pająki, szczególnie krzyżaki :P [ale kontakt z nimi już mniej ^o^]
7. Uwielbiam łyżeczki do deserów z długą rączką :)

A nominowane do TMAYA przeze mnie są:
Nk-naturalkiller
Shopping-of-wena
Jungledrumm
Seraphase
Lili Naturalna
Miss--everything
Lajfstyle
Rollingonthestage
Innocent-greed
kosme-tiki
Asianbeautyjunkie
Blond-bunny
Kobiecy-swiat-nowinek
Chochlikkornwalijski
Thegraceomalley

środa, 12 października 2011

I jeszcze swatche porównawcze


Szybki post z porównaniem trzech poniżej opisanych BB Creamów.

Obok skoncentrowanej próbki kosmetyku umieściłam też swatch po roztarciu [z prawej strony]. Roztarta próbka jest dość słabo widoczna, bo BB Creamy mają tę właściwość, że bardzo dobrze wtapiają się w naturalny koloryt skóry.

wtorek, 11 października 2011

Lohashill, Essential Blemish Balm 3 in 1

Trzecim BB Cream'em testowanym przeze mnie był Lohashill Essential Blemish Balm 3 in 1.



Wg producenta, to kosmetyk o niewiarygodnie dobrej jakości, który z powodzeniem może zastąpić bazę pod makijaż i podkład. Nadaje skórze nieskazitelny wygląd, a do tego posiada właściwości lecznicze, dzięki zastosowaniu ekstraktów ziołowych. Chroni skórę przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych.
Ultra lekka formuła sprawia, że nie zatyka porów, jest odpowiedni dla osób o wrażliwej cerze. Nadaje skórze naturalny wygląd, tzw. "nude look", poprzez wniknięcie i idealne stopienie się z naturalnym kolorytem, pozostawia ją rozświetloną, ukrywa niedoskonałości.
Formuła została opracowana specjalnie dla cery normalnej i tłustej.
W efekcie skóra jest wygładzona, delikatna i zregenerowana.

Producent zaleca nawet kilkukrotną aplikację w ciągu dnia [w problematycznych obszarach], a po peelingu na całą twarz - dzięki czemu zaczerwienienia zbledną.


Zakupiłam ten produkt po znalezieniu oferty z próbkami na ebayu, więc postanowiłam zaryzykować, w końcu wiele do stracenia nie ma ;).
Oryginalne opakowanie tego kosmetyku to czarna tubka, do jakich najczęściej pakowane są BB Cream'y.
Po otworzeniu moim oczom ukazał się fluid o raczej bardzo jasnym kolorze i dość płynnej konsystencji, dzięki czemu łatwo go było zaaplikować na skórę. Rozprowadzał się dość równomiernie, bezproblemowo, dobrze się wtapiał, był naprawdę lekki. Właściwości kryjące oceniłabym jako słabe, więc do dobrego kamuflażu niezbędny będzie korektor, a nawet podkład [w tym przypadku BB Cream może być bazą]. Ale twarz po jego użyciu ma ładnie wyrównany koloryt, jest lekko rozjaśniona, z nutą różu. Wygląda świeżo i zdrowo. Jest też lekko nawilżona. Niestety, jak w większości BB Creamów wykończenie jest błyszczące, czego ja osobiście nie lubię.
Nie byłoby źle, bo przecież błyszczenie można zniwelować, ale... co tu dużo mówić, u mnie ten krem zrobił masakrę na twarzy. O ile po takim Elemongu lecznicze efekty było widać gołym okiem, o tyle po Lohashill 'u z dnia na dzień skóra wyglądała coraz gorzej ;(!!! Nie mam nieskazitelnej cery, ale w tym przypadku przykrych niespodzianek pojawiło się na mojej twarzy duuuuużo za dużo >:|. Krem jest bardzo wydajny, zużyłam tylko jedną 5 ml próbkę i podziękowałam.

Fotograficznie: przed i po aplikacji



Być może wersja 8 in 1 [z filtrami mineralnymi] jest lepsza, ale nieprędko się na nią skuszę >:|

niedziela, 9 października 2011

Japan Dodo Palgantong One Touch Colour Essence Cream

Ciąg dalszy mojej przygody z BB Creamami.
Zafascynowana tematem nałogowo w owym czasie [jakieś 3 lata temu :o] przeglądałam aukcje na ebay i wtedy właśnie w oko wpadł mi słodki zestaw kosmetyków opatrzonych nazwą Palgantong. Bo czyż można oprzeć się takiemu cudeńku?

Zestaw nosi[ł] dumną nazwę *Palgantong Morning Makeup BB Cream & Concealer*
W skład zestawu wchodzi:
- 10 ml BB Creamu, który stanowić może bazę pod makijaż, nawilża, koryguje niedoskonałości i wyrównuje koloryt cery, filtr SPF 15
- 10 g sypkiego pudru Pearl Beige
- różowy "puff" z kokardką ;)
- i kosmetyczkę
Różowy i dziewczęcy, słodki overall podziałał na mnie jak magnes i postanowiłam zaryzykować niezależnie od tego, jaki odcień znalazłabym w tubce :P


A cóż obiecywał producent?
Japan Dodo Palgantong One Touch Colour Essence Cream a.k.a. One Touch BB Cream to część nowej kolekcji produktów. Dostępny w dwóch odcieniach: 10 - jasny beż i 20 - beż naturalny, wzbogacony składnikami odżywczymi i filtrem o faktorze SPF 15.
Spełnia 4 podstawowe funkcje:
- odżywia i nawilża [essence cream, cokolwiek to znaczy ;)]
- może być bazą pod makijaż
- lub też stanowić podkład
- chroni przed słońcem [polecany dla osób, które nie spędzają zbyt wiele czasu na zewnątrz]
Działa kojąco na podrażnione partie naskórka, ukrywa niedoskonałości, a innowacyjne składniki aktywne pomagają w regeneracji.
Jest to krem uniwersalny, do każdego typu cery. Nie zawiera olejów, nie zapycha porów.

Skoro już nabyłam, wypadałoby przetestować, poniżej zatem oje wrażenia ze stosowania tego BB Creamu :)

Opakowanie BB Creamu można określić mianem limitowanego, normalnie wygląda nieco inaczej i jest większe [25 a nie 15 ml]. Niewielka tubka w kwiaty z ciemnoróżową zakrętką, bardzo poręczna do torebki.
Zapach dość specyficzny, trochę plastikowy i chemiczny, surowy, woskowy, w kierunku woni kosmetyków aptecznych. Nie jest raczej wyczuwalny po aplikacji, jedynie podczas.
Konsystencja jest w porządku, no, może ciut rzadka. Krem łatwo równomiernie rozprowadzić.
Krycie kosmetyku raczej średnie, w kierunku słabego, co chyba widać na zdjęciach. Schowa drobne niedoskonałości i zaczerwienienia, ale z "grubszymi" sprawami średnio sobie poradzi. Za to podoba mi się efekt ujednolicenia kolorytu. Skóra staje się gładka, lekko rozjaśniona, z delikatną brzoskwiniowo-żółtą nutą. Jak dla mnie - OK, chociaż nie każdemu musi ten efekt sie podobać :P.
Wykończenie - niestety błyszczące/mokre. Taka chyba już natura BB Cream'ów, podobno azjatyckie piękności lubią tzw. "dewy look".
Kolor... hm...
Kiedy pierwszy raz się z nim zetknęłam, aby dosłownie obadać próbkę, załamałam ręce - ciemny! Bardzo odznaczał się na nadgarstku i już prawie spisałam go na "straty", do używania jedynie na opaloną skórę. Ale raz kozie śmierć - pomyślałam - najwyżej będę wyglądać jak głupek, kupiłam, to spróbować trzeba i przekonać się, czy nic już z niego nie będzie :|.
Zatem jakież było moje zdziwienie, kiedy po rozprowadzeniu na twarzy pięknie, a wręcz niewyobrażalnie zjaśniał i idealnie wpasował się w mój naturalny odcień, dając ten "efekt bladej brzoskwinki", o którym przed chwilą wspomniałam :D. Pory też ukryte, mało widoczne.


Gdyby jeszcze matowił, to już w ogóle byłby cud-miód-i-orzeszki ;).
Krem delikatnie pielęgnuje skórę - odczuwalne lekkie nawilżenie, chociaż nic długofalowego. Nie podrażnił, nie zapchał, brak reakcji niepożądanych. Lekka formuła powinna sprawdzić się latem.
Na mój gust, spisał się całkiem dobrze :)

piątek, 7 października 2011

Jang's Cosmetics, Premium Elemong Intensive Blemish Balm

Dziś postanowiłam zreferować moje eksperymenty z BB Creamem. Na pierwszy ogień przedstawiam produkt firmy Jang's Cosmetic opatrzony marką Elemong.

Wg producenta:
Elemong Blemish Balm oparty jest na naturalnych skladnikach, które sprawiają, że skóra staje się miękka i gładka. Z uwagi na filtry UVB & UVA na poziomie SPF 25, PA ++ kosmetyk chroni przed działaniem słońca. Elemong działa także rewitalizująco, gdyż zawiera Rosevita, Piucan, Orgacerex i Allantoinę. Przeznaczony do wszystkich typów cery. Nadaje skórze wspaniałą gładkość.
Ten BB Cream bardzo dobrze kryje zaczerwienienia, przebarwienia i stany zapalne. Może być stosowany jako baza pod makijaż lub podkład.
Spełnia kilka zadań:
- przywraca skórze równowagę,
- nawilża,
- działa kojąco/lecząco na problemy skórne,
- jest bazą lub płynnym podkładem,
- wybiela,
- jest filtrem przeciwsłonecznym

Po przeczytaniu kilku notek na blogach, jakim to cudem jest BB Cream postanowiłam koniecznie się zaopatrzyć w tego typu kosmetyk.
Zakupiłam go na samym początku mojej przygody z BB Cream'ami, bo był... tani :P. W tym czasie był to dość nowy produkt i nie sposób było znaleźć o nim recenzji. Stwierdziłam , że 6$ nie majątek, zaryzykuję, najwyżej wywalę, dużo nie stracę.

Przesyłka dotarła do mnie błyskawicznie. Aż nie mogłam uwierzyć w sprawność transportu, czasem po polskich łączach pocztowych trwa to dłużej :s. Paczka po 3 dniach była już w Polsce, o 4 dniach trafiła do mojego miasta, Kolejny dzień - wymiana przesyłek między lokalnymi placówkami Poczty i 5 dnia od daty nadania w mojej skrzynce było już awizo :o



Opakowanie niezbyt urocze - ot, szara tubka z ciemną nakrętką i to by było na tyle.
Kosmetyk ma konsystencję gęstego fluidu o dość jasnym kolorze. Aż się zdziwiłam, że taki jaśniutki. Na moje oko - w tonacji zimnej, szarawy.
Dość ciężko się rozciera na skórze [pewnie ze względu na gęstość właśnie], ale można dojść do wprawy.
A warto się pomęczyć, bo efekt jest świetny :D.

Po otworzeniu trochę się przeraziłam, bo kolor wydał mi się bardzo, bardzo jasny. Do tej pory przyzwyczajona byłam do znacznie ciemniejszych fluidów :o, pudrów o takiej jasności u nas się chyba nie robi ;)
Podczas aplikacji kolor jeszcze bardziej jaśnieje/traci na koncentracji beżowego pigmentu. Mimo swojej jasności odcień dopasowuje się do koloru skóry i tylko lekko ją rozjaśnia. Dzięki temu twarz wygląda promiennie i zdrowo. Bardzo ładnie ujednolica koloryt.
Jest mocno kryjący, dlatego należy uważać z ilością, można go stosować także jako korektor. U mnie pięknie zakrywa cienie pod oczami, a punktowo - niedoskonałości. Pory po jego użyciu stają się niemal niewidoczne. Nie wiem, jak on to robi, ale efekt - rewelacja!
Fantastycznie się wtapia w koloryt skóry, więc aplikację można zakończyć na linii żuchwy bez martwienia się o to, że będzie się odcinał, co często ma miejsce przy tradycyjnych podkładach.
Całkiem nieźle nawilża, trochę natłuszcza, nie zapycha porów [w moim przypadku].
I mówicie co chcecie, może się wkręciłam, może wyolbrzymiam, ale moja skóra naprawdę doświadczyła zbawiennego, gojącego działania tego kremu!!! Wszystkie nieprzyjemne niespodzianki [do których niestety ma skłonność moja skóra] jakby bledły i znikały szybciej, nowych pojawiało się bardzo, bardzo mało. Skóra po kilku tygodniach stosowania wyglądała naprawdę lepiej.

Jedyną wadą w moim odczuciu jest "mokre" wykończenie. Krem nie matuje :s, a ja lubię mat. Może to przez obecność filtrów. Dlatego ciężko jest też określić jego wpływ na wydzielanie sebum. Ale dla ogólnego efektu jestem w stanie to znieść ;). Od czego są pudry i inne takie ;).
Być może jest też troszkę ciężkawy i czasem czuć, że coś jest na twarzy. W zimie pewnie uczucie to jest nieco mniejsze.
Na moje oko raczej nie ciemnieje wraz z upływem czasu.

Jestem z tego zakupu mega zadowolona :D.
Uwielbiam wygląd mojej twarzy po jego zastosowaniu :).
Póki co, to najlepszy BB Cream, jaki testowałam.

Pojemność - 60 ml [a właściwie to gram], czyli sporo [standardowe opakowanie podkładu to 30 ml].

A teraz kilka fotek. Proszę nie sugerować się tonacją zdjęć :o, mój aparat w ustawieniu "auto" dobiera ją wg swojego widzimisię i często robi trzy zdjęcia w serii w trzech różnych wersjach kolorystycznych >:|

1 i 2. Przed aplikacją, nic nie tuszowane, jedyne przeróbki to kadr i zmniejszenie zdjęcia. Oraz podczas aplikacji - porównanie koloru podkładu z kolorem skóry - jest on naprawdę bardzo jasny, chociaż może nie wyglądał tak na swatchu :)

3 i 4. Po aplikacji :) - rozjaśniony koloryt, ukryte przebarwienia, pory wyraźnie mniej widoczne

5. W dwie godziny po nałożeniu :)
6. Linia żuchwy - potencjał wtapiania BB Creamu



I to tyle na dziś. Wkrótce kolejne wpisy w temacie BB Creamów.

czwartek, 6 października 2011

Słów kilka o BB Creamach

Kilka/kilkanaście miesięcy temu wiele osób rozmiłowanych w kosmetycznej manii ogarnęła moda na kupowanie kosmetyków azjatyckich, a w szczególności BB Creamów [ale nie tylko :)].
Nieskromnie wspomnę, że miałam w tym swój udział, jako osoba, która zdążyła już rozpocząć swoją przygodę z BBC i zachwycona efektami gorąca ich wielbicielka. Udało mi się zorganizować kilka transz wspólnych zakupów i rozbiórek, a dalej machina napędzała się już sama :D
Obecnie, od czasu pojawienia się w moim życiu Demona Mniejszego, nie mam na to już czasu, aczkolwiek kiedy sprawy się już unormują nie wykluczam, że powrócę do tego 'procederu' :D

Ale wróćmy do sedna sprawy, zatem do pytania, czym właściwie są BB Creamy [może komuś się takie opracowanie przyda...]

Definicja tego kosmetyku jest właściwie dość trudna do uchwycenia. Najbliższe jej jest chyba określenie "cud kosmetologii" ;) jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie możliwe zastosowania i właściwości ;)...

W dużym skrócie: początkowo ten krem powstał z myślą o osobach, które przeszły terapię laserem/ peeling chemiczny/etc. i potrzebowały czegoś, co przyspieszy gojenie się skóry, poprawi jej wygląd, zniweluje zaczerwienienia i ochroni przed szkodliwym wpływem czynników z zewnątrz.

Produkt wywodzi się z Niemiec, ale w bardzo szybkim tempie tą nowinkę adoptowały rynki azjatyckie, [szczególnie w Korei], które udostępniły go szerszemu gronu odbiorców.

Czym więc zatem jest w szczególności ten kosmetyk?
W wielkim skrócie można powiedzieć, że to nawilżający podkład/krem koloryzujący, ale to zbyt duże uproszczenie. W rzeczywistości, w zależności od naszego wyboru, krem:
- wyrównuje koloryt skóry, z uwagi na to, że jest produktem podobnym do fluidu i z powodzeniem może go zastąpić
- kryje niedoskonałości [bardziej lub mniej, w zależności od formuły], może służyć jako korektor
- wtapia się i dopasowuje do kolorytu cery
- nawilża - bardziej niż zwyczajny podkład, gdyż z założenia zawiera więcej składników o takich właściwościach
- odżywia - jego formuła często wzbogacona jest składnikami odżywczymi i regeneracyjnymi, powodującymi szybsze gojenie ognisk zapalnych na skórze
- może matować, w zależności od formuły potrafi wpływać na redukcję wydzielania sebum
- często pełni również funkcję filtra, niekiedy o dość wysokim SPF
- może zawierać dodatkowo składniki rozjaśniające, wybielające
- a także przeciwzmarszczkowe lub napinające
- wiele jego użytkowniczek uważa, że wspomaga leczenie trądziku, chociaż w tym temacie nie przeprowadzono żadnych badań naukowych [jednakże zdjęcia osób używających owego kremu często potwierdzają tą tezę].

Oczywiście, mimo tylu pozytywnych cech, BB Cream'y mają też pewne wady.
W przeciwieństwie do fluidów i pudrów nie ma co liczyć na szeroką gamę kolorystyczną. Występują najczęściej w jednym, czasem [zależnie od marki] w dwóch odcieniach i dość trudno jest dobrać właściwy dla naszej cery kolor. Dodatkowo każda z firm stosuje swój własny odcień. Niemniej jednak w internecie można znaleźć już na tyle dużo danych porównawczych i recenzji, że w jakimś stopniu dobór koloru jest ułatwiony. W dodatku jedną z zalet BB Creamu jest jego zdolność do wtapiania się w naturalny koloryt cery, tak więc czasami nawet pozornie źle dobrany kolor może nas zaskoczyć :).

BB Cream z całą pewnością jest kosmetykiem innowacyjnym, pozwalającym na zminimalizowanie etapów pielęgnacji. Może zastąpić krem [choć zaleca się jego stosowanie pod] i bazę pod makijaż, podkład a nawet filtr, w zależności od upodobań potencjalnej użytkowniczki.

środa, 5 października 2011

Essence, Limited Edition, Vampire's Love

Na wielu blogach ta informacja już się pojawiła, więc oryginalna nie będę, ale może jakaś zbłąkana dusza trafi na mojego bloga i zamieszczona notka na coś jej się przyda ;)

Od jakiegoś czasu jestem wielbicielką kosmetyków Essence, dlatego moje serce zabiło mocniej, kiedy dowiedziałam się o nowej limitce, której premiera [zagraniczna] planowana jest na listopad tego roku.


Skład kolekcji przedstawia się następująco:
- paletka cieni do oczu

- puder pogrubiający rzęsy

- lipstain w tubce

- 5 kolorów lakierów do paznokci

- żelowy róż do policzków

- rozświetlacz

- woda toaletowa


Ostatnie propozycje limitek z Essence nie podbiły mojego serca, ale ta - owszem.
Kolekcja z [wg mnie] interesującymi produktami, w tym totalna nowość w asortymencie Essence - puder pogrubiający rzęsy.
Firma coraz chętniej sięga po formułę różu inną niż tradycyjny kosmetyk pudrowy.
Coraz częściej pojawiają się także zapachy [niej lub bardziej udane ;)] - ciekawe, jak będzie pachnieć Wampiryczna Miłość :D
Lakiery wyglądają niestety na brokatowe, aczkolwiek mam nadzieję, że się mylę i będą miały formułę podobną do C&G w kolorze Can't cheat on me tudzież Irreplaceable...

Limitka naprawdę bardzo, bardzo wpadła mi w oko, mam ochotę na wiele, jeśli wręcz nie na wszystkie produkty i będę mocno rozpaczać, jeśli nie pojawi się w naszym kraju ;(

* fotografie z bloga you-nailed-it

poniedziałek, 3 października 2011

Wishlista na październik

Tradycyjnie początek miesiąca to także czas planowania wydatków, w tym tych kosmetycznych :)
Zatem pora na listę moich kosmetycznych zachcianek na nadchodzące 30 dni :D

A zatem:
- lakiery z jesiennej kolekcji Sensique Oriental Dream
- być może skuszę się do kompletu na któryś z cieni z ww. kolekcji
- biały lakier Catrice z limitki Out of Space, o ile jeszcze jakiś został na półce >:D
- podobnie granatowy eyeliner w żelu Catrice z Out of Space
- różowy pękacz Lovely
- fioletowy pękacz Butterfly
- lakier Tantalize Me marki China Glaze
- krem wybielający przebarwienia - do wyboru: z lukrecją lub kwasem kojowym [być może nawet sam kwas kojowy zakupię, jeszcze nie zdecydowałam]
- ma też ochotę na serum do rzęs Catrice, ale nie jestem jeszcze na 100% zdecydowana

Ciekawe, co wpadnie do koszyka zakupowego poza planem :P
Bo że wpadnie, tego jestem niemal pewna :>...

niedziela, 2 października 2011

Zakupy wrześniowe - podsumowanie

Wrzesień za nami, czas na podsumowanie zakupowe miesiąca.

Pierwotny plan zakładał taką listę nowych nabytków:

- szafirowy lakier MultiDimension by Essence
- Special Effect topper Mystic Mermaid, również z Essence
- być może biały lakier z limitki Out of Space by Catrice
- także być może - Catrice, lakier The Devil Wears Red [muszę go obadać na żywo]
- cień pojedyńczy # 110 z Catrice
- paletka cieni z Allegro
- pękacz z ebaya [specyficzny, z takimi wąskimi spękaniami]
- dwustronny pędzelek i czerwony lakier Essence z limitki 50's Girls Reloaded
- czarny i srebrny lakier pękający P2
- jakiś płyn dwufazowy do demakijażu, bo obecny właśnie się kończy
- papiloty
- być może CleanPod L'oreal

A poniżej kilka fotek moich zdobyczy:
- lakiery do paznokci


Pielęgnacja [w tym peeling enzymatyczny i mleczko Lirene, które dostałam w prezencie od Zaprzyjaźnionej Bloggerki NK :D]


Pędzelek dwustronny do cieni Essence z limitki 50's Girl Reloaded i papiloty z Rossmanna



I długo odkładany zakup - paletka z Allegro :)