niedziela, 9 października 2011

Japan Dodo Palgantong One Touch Colour Essence Cream

Ciąg dalszy mojej przygody z BB Creamami.
Zafascynowana tematem nałogowo w owym czasie [jakieś 3 lata temu :o] przeglądałam aukcje na ebay i wtedy właśnie w oko wpadł mi słodki zestaw kosmetyków opatrzonych nazwą Palgantong. Bo czyż można oprzeć się takiemu cudeńku?

Zestaw nosi[ł] dumną nazwę *Palgantong Morning Makeup BB Cream & Concealer*
W skład zestawu wchodzi:
- 10 ml BB Creamu, który stanowić może bazę pod makijaż, nawilża, koryguje niedoskonałości i wyrównuje koloryt cery, filtr SPF 15
- 10 g sypkiego pudru Pearl Beige
- różowy "puff" z kokardką ;)
- i kosmetyczkę
Różowy i dziewczęcy, słodki overall podziałał na mnie jak magnes i postanowiłam zaryzykować niezależnie od tego, jaki odcień znalazłabym w tubce :P


A cóż obiecywał producent?
Japan Dodo Palgantong One Touch Colour Essence Cream a.k.a. One Touch BB Cream to część nowej kolekcji produktów. Dostępny w dwóch odcieniach: 10 - jasny beż i 20 - beż naturalny, wzbogacony składnikami odżywczymi i filtrem o faktorze SPF 15.
Spełnia 4 podstawowe funkcje:
- odżywia i nawilża [essence cream, cokolwiek to znaczy ;)]
- może być bazą pod makijaż
- lub też stanowić podkład
- chroni przed słońcem [polecany dla osób, które nie spędzają zbyt wiele czasu na zewnątrz]
Działa kojąco na podrażnione partie naskórka, ukrywa niedoskonałości, a innowacyjne składniki aktywne pomagają w regeneracji.
Jest to krem uniwersalny, do każdego typu cery. Nie zawiera olejów, nie zapycha porów.

Skoro już nabyłam, wypadałoby przetestować, poniżej zatem oje wrażenia ze stosowania tego BB Creamu :)

Opakowanie BB Creamu można określić mianem limitowanego, normalnie wygląda nieco inaczej i jest większe [25 a nie 15 ml]. Niewielka tubka w kwiaty z ciemnoróżową zakrętką, bardzo poręczna do torebki.
Zapach dość specyficzny, trochę plastikowy i chemiczny, surowy, woskowy, w kierunku woni kosmetyków aptecznych. Nie jest raczej wyczuwalny po aplikacji, jedynie podczas.
Konsystencja jest w porządku, no, może ciut rzadka. Krem łatwo równomiernie rozprowadzić.
Krycie kosmetyku raczej średnie, w kierunku słabego, co chyba widać na zdjęciach. Schowa drobne niedoskonałości i zaczerwienienia, ale z "grubszymi" sprawami średnio sobie poradzi. Za to podoba mi się efekt ujednolicenia kolorytu. Skóra staje się gładka, lekko rozjaśniona, z delikatną brzoskwiniowo-żółtą nutą. Jak dla mnie - OK, chociaż nie każdemu musi ten efekt sie podobać :P.
Wykończenie - niestety błyszczące/mokre. Taka chyba już natura BB Cream'ów, podobno azjatyckie piękności lubią tzw. "dewy look".
Kolor... hm...
Kiedy pierwszy raz się z nim zetknęłam, aby dosłownie obadać próbkę, załamałam ręce - ciemny! Bardzo odznaczał się na nadgarstku i już prawie spisałam go na "straty", do używania jedynie na opaloną skórę. Ale raz kozie śmierć - pomyślałam - najwyżej będę wyglądać jak głupek, kupiłam, to spróbować trzeba i przekonać się, czy nic już z niego nie będzie :|.
Zatem jakież było moje zdziwienie, kiedy po rozprowadzeniu na twarzy pięknie, a wręcz niewyobrażalnie zjaśniał i idealnie wpasował się w mój naturalny odcień, dając ten "efekt bladej brzoskwinki", o którym przed chwilą wspomniałam :D. Pory też ukryte, mało widoczne.


Gdyby jeszcze matowił, to już w ogóle byłby cud-miód-i-orzeszki ;).
Krem delikatnie pielęgnuje skórę - odczuwalne lekkie nawilżenie, chociaż nic długofalowego. Nie podrażnił, nie zapchał, brak reakcji niepożądanych. Lekka formuła powinna sprawdzić się latem.
Na mój gust, spisał się całkiem dobrze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz