poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rytuał pielęgnacji włosów ver 12.0

Kolejne flaszki na wyczerpaniu :)
Cieszy się moja paszcza, gdy widzę dno butelki czy tubki [o ile tubka ma dno ;)] oraz zmniejszające się zapasy w pudłach, schowkach i szafkach. Widzę światełko w tunelu. I oczom nie wierzę - wreszcie puste miejsca! Tu i ówdzie, co prawda jeszcze niewielkie te przestrzenie, ale są! Czy u Was widok topniejących zapasów też budzi taką radość w sercu? Bo mi te butelki, atomizerki i słoiczki lekko ciążą, niczym przysłowiowe kamyki, które spadają z serca... Szczególnie nagromadzenie azjatyckich smarowideł [choć widok tych ładnych opakowań naprawdę cieszy oko], ale... dzisiaj o włosach będzie. O reszcie innym razem.

W nadchodzącym okresie moja włosowa, pielęgnacyjna rutyna będzie raczej skromna:

- szampon Corine de Farme ułatwiający rozczesywanie/jak się skończy to powrócę do zielonej Joanny Rzepy
- Pilomax, Henna Wax, odżywka do włosów suchych i zniszczonych oraz Pilomax Regeneracja, odżywka do włosów farbowanych ciemnych [choć moje włosy ani farbowane ani bardzo zniszczone nie są ;)]
- mgiełka Pantene Aqua Light + Madre Labs Leave-in Conditioner
- na końcówki jedwab L'Biotica [którego cały czas zapominam nakładać i to zapominalstwo widać/a raczej nie widać na zdjęciu :/]
- muszę pomyśleć też nad jakąś wcierką do skóry głowy, bo ta z Farmony jest już na wyczerpaniu i też o niej zapominam ostatnio

Zastanawiam się już na wyrost, co stosować przy kolejnej edycji rytuału. Te maleństwa pewnie szybko się pokończą, z dnia na dzień moje włosy stają się coraz dłuższe...
Timotei? L'Biotica? Czy też arganowe kosmetyki Joanny?
A może mała ankieta?

sobota, 7 grudnia 2013

Mój program pielęgnacji ver. 18.0

Pojawiam się i znikam... Znowu :(
Meble już w drodze [trzymajcie kciuki!], zatem pojawia się światełko w mroku, wreszcie odzyskam swój kącik, ale...chyba nie uniknę zakupu nowego komputera... lecz kiedy to nastąpi - nie wiem :/
Enyłej, dfosyć gorzkiego żalenia się i narzekania, korzystam póki mogę i intensywnie myślę nad pewnym projektem [mam nadzieję, że wypali :)], a dziś spóźniony post o tym, czym smaruję paszczę.

Od początku listopada sporo zmieniłam w mojej codziennej, pielęgnacyjnej rutynie. Zabrałam się ostro (może nawet za ostro) za testowanie nowych produktów i... teraz liżę rany. W każdym razie czeka mnie szukanie winowajcy. O tym jednak przy okazji recenzji, jak tylko wykryję sprawcę.
Tymczasem zaplanowany program pielęgnacji prezentuje się tak...


Rano:
- oczyszczanie twarzy plynem Eveline, wersja różowa
- tonik Best do cery trądzikowej
- krem Mizon Hwa Yun Sun
- filtr Innisfree No Sebum Sunblock SPF 35 jak nie zapomnę
- plus podkład mineralny Everyday Minerals (póki diagnozuję cerę) lub jakiś Bb Cream (może Eveline?, wyjdzie w praniu)


Wieczorem:
- oczyszczanie twarzy mydłem Aleppo lub żelem do mycia Tołpa
- demakijaż oczu za pomocą dwufazowego płynu Pollena
- tonik do cery trądzikowej Best
- krem Mizon Hwa Yun Sun lub Bandi, Krem z kwasem pirogronowym, salicylowym i azelainowym
- pod oczy nakładam serum wybielające własnej produkcji

Do tego w mocy cały czas utrzymuję plan maseczkowo-peelingowy czyli co cztery dni [no dobra, prawie cztery... ;)] peeling mechaniczny, enzymatyczny i glinka.
Zastanawiam się też nad wprowadzeniem jakiegoś serum pod krem, ale moja cera ostatnio kaprysi i nie wiem, czy to nie byłoby dla niej za dużo. Moze w przyszłym miesiącu?