sobota, 30 czerwca 2012

Catrice Limited Edition - Cucuba

Kilka dni temu w sieci pojawił się filmik promujący nową kolekcję Catrice o nazwie Cucuba. Jak nietrudno się domyślić, limitka nawiązuje do słonecznych klimatów kubańskich.
Okazuje się, że są już katalogowe zdjęcia, które prezentuję poniżej, zatem zapraszam do przyjrzenia się szczegółom nowej propozycji :):

- cienie do oczu - tym razem w formie sypkich pigmentów


- płynny eyeliner - shimmerowy :), jak podkreśla sam producent

- pomadki

- bronzer

- i lakiery do paznokci :)

Kolekcja miła oku, ale nic mnie nie zachwyciło. Może dlatego, że specjalnie nie przeladam za taką ciut jesienną kolorystyką.
Nie dalej jak wczoraj wspomniałam, że Essence wprowadza nową formułę cieni. Okazuje się, że takowy pomysł ma odzwierciedlenie i w limitce Catrice [no ale w końcu obie marki pochodzą z jednej 'stajni' Cosnovy :D]
Być może zakupię bronzer, jeśli okaże się być matowy, nie za ciemny i nieceglasty.
Pomadki w nie moich kolorach.
Lakiery wpadły mi w oko, szczególnie mięta i jasny koral, ale... mam jeden podobny z Essence, a drugi do złudzenia przypomina ten ze stałej oferty Catrice [Meet me at Coral Island] i jeden z tych, który w zbiorach już mam :]

piątek, 29 czerwca 2012

I jeszcze jedna :)

Za "Zmierzchem" nie przepadam i jego fenomenu nie rozumiem [albo inaczej - jestem w stanie zrozumieć, lecz do mnie zupełnie nie przemawia], natomiast limitki Essence inspirowane tym utworem i owszem :)
Trafiają bardzo w moje gusta, bo lubię wampirze klimaty [choć samą koncepcję postaci lepiej przemilczę LOL] i od kiedy interesuję się tą marką, zawsze coś z filmowej kolekcji trafia do mojego koszyka.
W listopadzie szykuje się kolejna :D



Widzę nową formułę kosmetyku. O ile się nie mylę, Essence do tej pory nie miała w ofercie sypkich pigmentów :)
Ciekawi baza pod cienie i jej jakość. Trzymam kciuki za produkt lepszy, niż ten obecny w stałej ofercie.

Cóż... kolekcja ładna, ale... nie wiem, czy coś bym wzięła.
Nie dlatego, że mi się nie podoba, ale... mam już w zbiorach podobne rzeczy.
Kolekcja wydaje mi się też trochę wtórna. Był już czarny błyszczyk, shimmer powder, róż żelowy [tylko opakowanie inne].
Ciężko też po takiej mało szczegółowej fotografii wyrokować o kolorze różu czy rodzaju pudru rozświetlającego. Niewykluczone, że po obejrzeniu większej ilości detali, zmienię zdanie :)

czwartek, 28 czerwca 2012

Previews... previews... previews...

Ostatnie dni obfitują w informacje na temat nowych kolekcji Cosnovy.
Bardzo mnie zdziwiło, że firma, która dotychczas bardzo pilnowała swoich tajemnic, kontrolowała przecieki, nakazując blogerkom usuwanie informacji, kiedy pojawiały się zbyt wcześnie, teraz wysypała się z planem produktowym na najbliższe pół roku i pokazała niemal wszystko.
Cóż, nie będzie już dreszczu oczekiwania na nową kolekcję i zastanawiania się - co tym razem?. Pozostaje jedynie pytanie - kiedy...

Ale do rzeczy.
Oto lista kolekcji przygotowana na drugie półrocze bieżącego roku i początek 2013.

- listopad 2012


- grudzień 2012


- styczeń 2013


- kolejna styczniowa


- przełom stycznia i lutego 2013


Propozycje wydają mi się całkiem fajne i interesujące, o wiele ciekawsze, niż to, co marka prezentowała ostatnio. Z każdej kolekcji coś wpadło mi w oko [może z wyjątkiem vintydżowej ;)] i nie mogę się doczekać, aż pojawią się na sklepowych półkach :).
Całe szczęście asortyment limitkowy [i Essence w ogóle] pojawia się w coraz większej ilości miejsc, zatem jeśli którejś kolekcji nie zamówi Natura, jest duża szansa, że będzie w Rossmannie lub Tesco, które są u mnie w mieście :D :D :D

A Wy co sądzicie o powyższych limitowankach? Którą chciałybyście widzieć najbardziej w Swoich drogeriach?

środa, 27 czerwca 2012

Wibo, Color Shine Eye Shadow - paletka 9 cieni rozświetlających

"Spam oczami" ;), który publikowałam ostatnio na blogu pojawił się nie bez przyczyny.
A to dlatego, że wszystkie poniższe makijaże zostały wykonane za pomocą jednej palety, o której chciałabym dzisiaj kilka słów Wam powiedzieć.
Bohaterem dzisiejszej notki będzie paletka Wibo.

Opis producenta:

Zestaw aż 9 niesamowitych kolorów cieni w eleganckiej kasetce z lusterkiem i aplikatorem w dwóch zestawach kolorystycznych. Cienie o jedwabiście gładkiej i trwałej fakturze. Rozświetlają makijaż nadając mu wyjątkowy charakter.

Wypatrzyłam ja któregoś dnia w Rossmannie i na tyle przypadła mi do gustu, że oczywiście postanowiłam ja zakupić.
Ładne, geometryczne opakowanie, estetyka przyjemna dla oka, a przezroczyste wieko odsłania rąbka tajemnicy i możemy dokładnie przyjrzeć się zawartości :)



Paletka kryje w sobie pewną niespodziankę :D - po prawej stronie znajdziemy szufladkę z aplikatorami [2 szt, obustronne] i wysuwane lusterko. Sam pomysł bardzo fajny. Niestety rozwiązanie niezbyt ergonomiczne - lustro jest małe, aplikatory również [krótkie!] :s, ciężko nimi operować, więc leżą nieużywane.
O niebo lepsze byłoby lusterko wielkości całej podstawy i aplikatory na dłuższych rączkach. Ale zawsze taki zestaw może się przydać do wykonania szybkich poprawek. Wykonanie całego makijażu może być niestety ciut męczące.

Do wyboru mamy chyba 3 lub nawet 4 zestawy kolorów. Ja nabyłam paletę z fioletami, zielenią i brązem. Wszystkie kolory ładnie ze sobą współgrają i pozwalają na wykonanie spójnego makijażu.
Pigmentacja cieni jest zróżnicowana, jedne są mocno nasycone, inne mniej. Są niezbyt ciemne [z wyjątkiem środkowego], dają wykończenie trochę metaliczne, trochę shimmerowe. Ładnie mienią się w świetle słonecznym, rzeczywiście rozświetlają spojrzenie. Paleta wydała mi się w sam raz do wykonania nieskomplikowanych makijaży dziennych, bo nie trzeba bać się o to, że przesadzimy z nasyceniem cienia. Nie osypują się podczas nakładania.
Zdziwiła mnie ich konsystencja. Są bardzo kremowe i mięciutkie :), dobrze się rozcierają.
I kolejne zdziwienie - na mojej powiece, z tendencja do rolowania cieni bardzo dobrze trzymały się bez bazy! Zazwyczaj po 2-3 godzinach po makijażu zostają tylko smętne resztki, a tu trzymał się bardzo przyzwoicie! A na bazie jeszcze dłużej, praktycznie cały dzień :)




Kolory:
- jasny beż - odcień bardzo neutralny, dzienny, wykończenie metaliczne [tafla]
- biel - opalizuje na różowo, praktycznie nie widoczna na skórze, pozostawia fioletowa poświatę
- jasna zieleń - zawiera w sobie złoty shimmer
- ciemna zieleń - lekko matowa, z shimmerem, dość słaba pigmentacja, mała przyczepność do skóry i słabo się blenduje; najmniej udany w całej paletce
- grafit - ma w sobie nutkę zieleni, matowy, ale zawiera shimmer, dość mocno napigmentowany, trzeba uważać przy aplikacji
- jasny fiolet - mój ulubieniec :D, piękny odcień mocno rozbielonej lawendy, metaliczny
- średni beż - ma w sobie i nutę ciemnego złota z dodatkiem miedzianego shimmeru i jakby lekko oliwkowe ukierunkowanie
- ciemny brąz - ładny, ciepły metaliczny, mocno napigmentowany
- ciemny fiolet - matowy z rozświetlającymi drobinami, brudny, jakby śliwkowy, słabo napigmentowany

Podsumowując - polubiłam się z tymi cieniami :) Bardzo dopowiada mi ich konsystencja i łatwość w operowaniu.

Cena: ok 12 zł / 10g

niedziela, 24 czerwca 2012

Fiolet jeszcze raz :)

Przedstawiam ponownie ten sam makijaż co wczoraj.
Z wyjątkiem eyelinera, który niezbyt szczęśliwie zresztą, zastąpiła fioletowa kredka.
Tym razem jednak na bazie z białej kredki, która podbija kolor delikatnych cieni.

W świetle dziennym



Z flashem, który ładnie wydobył realny kolor cieni :)


sobota, 23 czerwca 2012

Oczko - odsłona 7.0

Hihi, znowu malowanko ;)

Dziś makijaż w odcieniach delikatnych fioletów, bardzo stonowany, dzienny, czasami daje wrażenie nieco nude.





piątek, 22 czerwca 2012

Oczko - odsłona 6

Rzadko maluję się brązowymi odcieniami, choć niewątpliwie taki makijaż ma swój urok :)
Od czasu do czasu jednak sięgam po to rozwiązanie, a poniżej efekt :)






czwartek, 21 czerwca 2012

Chwila przerwy od bazgrołów

Dzisiaj nie będzie flooda z mejkapem ;) chociaż miesiąc kolorówki się jeszcze nie skończył, więc przygotujcie się na kolejne traumatyczne doznania wizualne :P.
Ale ja nie o tym.

Skończył się mój zestaw Face Shop Flebeaute do pielęgnacji twarzy i tak sobie dumam, co by tu dalej kłaść na paszczę.
I wydumałam, że czas zużyć trochę próbek, bo się nazbierało i szkoda, żeby się zmarnowały ;)

KREMY
- A'Pieu, Essential Source Healing Snail Cream
- Missha, Super Aqua Marine Forest Serum
- Skin79, White Reviving Skin Radiance Solution

MIEJSCOWO:
- DrJart+, All Out Black Head [na nos]
- Skinfood, Black Rapsberry Eye Cream [pod oczy]

OKAZYJNIE:
- Missha, Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling
- Lioele, Pore Clean & Tightening Pack
- Skinfood, Black Sugar Mask Wash Off


A co dalej, to zobaczymy, bo leci do mnie cała masa innych koreańskich specyfików... No... wsiąknęłam na dobre :o

środa, 20 czerwca 2012

Lovely Cracking Magic Special Effect

Ostatnio na blogu makijażowo się zrobiło, zatem dla odmiany wracam [na chwilę] w pazurkowe rejony :)
A żeby było jeszcze większe urozmaicenie, nie będzie o typowym lakierze, tylko o topperze pękającym od Lovely.

Zakupiłam go... oj, dawno to było :o, na fali mody na crackeny tudzież crackersy ;), bardzo przypadł mi do gustu taki efekt. A że do jakichkolwiek zdobień mam dwie lewe ręce, takie rozwiązanie było dla mnie bardzo fajną alternatywą na ożywienie zwykłego manicure.




Mój wybór padł na kolor atramentowy, w którym zauroczyłam się zaraz po pierwszym spojrzeniu. Szybki przegląd posiadanych lakierów, analiza, do czego ten piękny, nasycony granat będzie mi masował i decyzja - biorę :D

W ten oto sposób stałam się posiadaczką uroczej, smukłej, dość wysokiej buteleczki o spłaszczonym kształcie.
Pędzelek w moim odczuciu jest trochę zbyt wąski. Trzeba musnąć paznokieć kilka razy i trudno nałożyć lakier równomiernie, przez co nakładane warstwy mogą mieć różną grubość. A grubość w przypadku tego lakieru ma spore znaczenie, albowiem od niej zależy wygląd uzyskanych spękań. W dodatku lakier niemal błyskawicznie wysycha, więc nie ma mowy o poprawkach :o.



A tak oto prezentuje się efekt.
Spękania same w sobie bardzo mi się podobają :). Mają fajny, nieregularny kształt, a do tego "pokazują" sporo lakieru bazowego. Pojawiają się błyskawicznie :D!
Cienka warstwa daje bardzo drobną siatkę, co widać dość dobrze na serdecznym palcu.
Lakier nałożony grubo będzie zostawiał szerokie przerwy między "wysepkami" [palec mały]. Ponadto grubość warstwy ma wpływ na jego wybarwienie, które miejscami jest ciemnoturkusowe, a w innym miejscu granatowe.


Zauważyłam, że kolor sam w sobie na paznokciach się ociepla, nieco traci na intensywności w porównaniu z tym, co widać w buteleczce. Staje się bardziej granatowy, a nie atramentowy.
Daje matowe wykończenie, w sumie ciekawy efekt :)
Takie lakiery zazwyczaj wymagają top coat'u, który je nabłyszcza.
Trwałość pod wierzchnią warstwą bezbarwnego lakieru to u mnie ok 3-4 dni bez odprysków.

Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona z tego zakupu :)
Oferta kolorystyczna jest dość szeroka, oprócz kolorów kremowych, jednolitych, pojawiły się też i drobinkowe, każdy znajdzie coś dla siebie :).

Cena: ok 9 zł / 8,5 ml

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Pierre Renee, Sweet Berry Gloss - owocowy błyszczyk o smaku borówki

Pozostaję w temacie kolorówki, jako że miesiąc ten jest blogowo dedykowany temu tematowi :)
Dla odmiany jednak nic do oczysk, będzie o kosmetyku do ust :)


Opis producenta:

Owocowy błyszczyk o smaku borówki nadający ustom nieziemski blask.
Lekka konsystencja zapewnia długotrwałe nawilżenie, a szeroka gama kolorystyczna [od błyszczących po matowe] gwarantuje idealny wygląd.
Eleganckie opakowanie oraz wygodny w użyciu aplikator dokładnie dozuje błyszczy, zapewniając precyzyjny makijaż ust.
Nie zawiera parabenów, hipoalergiczny.


Historia tego błyszczyka jest banalna ;). Pewnego pięknego dnia postanowiłam kupić sobie błyszczyk i koniec :P. I nawet nie pamiętam, dlaczego wybrałam akurat ten :o.

Opakowanie ma zwyczajne, ale ładne, o kształcie prostopadłościanu. Nakrętka "chromowana" ;), ma swój dodatkowy plus - z braku odpowiednich narzędzi można jej użyć jako lusterka, np. do poprawienia błyszczyka na ustach ;) [wtedy przeglądam się w dolnym pasku i wystarcza :)].
Aplikator ma płaski kształt i jest dość długi, twardy. W moim odczuciu wygodny w użyciu i pozwala na dość precyzyjne operowanie.
Nie klei się na ustach, ale odczuwalna jest jego obecność.
Błyszczyk jest owocowy, ale... raczej nie skojarzyłabym go z borówką :P. Dla mnie pachnie jogurtem truskawkowym i... nie ma absolutnie żadnego smaku.
Spośród 40 kolorów [duży plus za wybór barw!] wybrałam ten oznaczony numerem 25 o nazwie Pink Flamingo. Chłodny, jasny, perłowy róż, dla niektórych pewnie tandetny ;), ale ja takie lubię od czasu do czasu :P.


Kosmetyk ma w sobie mnóstwo shimmeru [nie brokat!], pięknie rozświetla usta. Krycie można budować, jest to jeden z lepiej kryjących błyszczyków z jakimi miałam do czynienia.
Kiedy jest na ustach działa lekko nawilżająco.
O trwałości się nie wypowiadam, bo wszystko zależy od 'eksploatacji' ;). U mnie, kiedy nie narażam go na ścieranie, wytrzymuje kilka godzin, powoli tracąc na intensywności.

Cena: ok 12 zł / 7 ml

niedziela, 17 czerwca 2012

Essence, Limited Edition - Miami Roller Girl

Dawno nie było informacji o limitowanych kolekcjach Essence [bo wzmianki o lakierach nie liczę ;)].
Ale coś się ruszyło w temacie i firma startuje z nową limitką o nazwie Miami Roller Girl.
Pozostajemy wciąż w typowo wakacyjnych klimatach :)



Skład kolekcji przedstawia się następująco:
- cienie do oczu - 3 kolory



- balsamy do ust, podobno zmieniające kolor :]


- gradientowy róż


- lakiery do paznokci w kolorach lata


- kolorowe pasemka do wpięcia we włosy



Nie powiem, kolekcja przykuła moją uwagę :), choć jakiegoś WOW nie było ;)
Z chęcią wypróbowałabym balsamy, w oko wpadł mi też mocno koralowy lakier i róż :]
Ciekawa jestem, jak prezentuje się na żywo.

A jak Wy się zapatrujecie na nową propozycję?

piątek, 15 czerwca 2012

Wibo, Beautiful as Rose, Eyeliner w kałamarzu

Wiem, że wpis ów powinien pojawić się dawno, dawno temu, bo kolekcja różana to produkt z zeszłego roku, ale... u mnie do dzisiaj te kolekcje leżą w Rossmannach, więc mimo wszystko recenzja nie taka do końca spóźniona ;)




Opis producenta

Różane eye-linery do oczu zapewniają trwały i wyrazisty efekt. Zakończone cienkim pędzelkiem bardzo precyzyjnie podkreślają linię rzęs. Można stosować jako uzupełnienie różanych cieni lub samodzielnie jako element starannie wykonanego makijażu oczu.

No to zaczynamy :)

Tradycyjnie na pierwszy ogień idzie opakowanie. A to jest urocze. Smukła buteleczka utrzymana w kolorze zawartości. Z dostępnych dwóch kolorów wybrałam szafir, bo od dawna szukałam takiego intensywnego, wyrazistego koloru. Do wyboru był jeszcze grafit.
Zbiorniczek w kształcie róży pokryto farbą imitującą chrom, jest bardzo błyszczący. Buteleczka, wzorowana zapewne na projektach Anny Sui, wygląda uroczo, ciekawie, luksusowo [?], ale... niestety wykonanie zostawia wiele do życzenia :o. To taki lekki, grzechoczący plastik :/, what a pity...

Przejdźmy do zawartości.
Po odkręceniu naszym oczom ukazuje się dość krótki i precyzyjny pędzelek na długiej, wygodnej rączce. I to by było na tyle, bo malowanie nim nie jest już takie fajne. Nabiera zdecydowanie za mało produktu i trzeba się nieźle namachać, żeby uzyskać odpowiednią długość i krycie. Precyzyjny, owszem - jest i tylko to go trochę ratuje. Łatwo namalować nim kreski idealnie przy linii rzęs.

Sam tusz do malowania jest dość rzadki, słabo kryje, robi prześwity. Trzeba go często dobierać i robić przerwy w malowaniu, żeby podeschło to, co już zostało namalowane. Inaczej pędzelek ściągnie nam to, co już nałożyliśmy i zrobi nowe "dziury" w linii.
Kiedy już się namachamy i pokryjemy to, co zaplanowaliśmy, efekt jest... całkiem przyjemny dla oka :)


Kolor ma mocny, elektryzujący, idealnie chabrowy :D i daje matowe wykończenie. Efekt bardzo przypadł mi do gustu :). Kreska długo wytrzymuje na powiece i jest łatwa w zmywaniu. Polubiłam...

Cena: ok 7 zł / 8 ml








ALE...







Przez ostatnie kilka miesięcy nie używałam tego produktu. Ostatnio znowu naszło mnie na szafirowe kreski. Wyciągnęłam eyeliner, maźnęłam powiekę... i...



ŁATAFAK ja się pytam?
Chociaż kosmetyk ma ważność jeszcze przez kolejny rok, jego kolor strasznie zbladł i nabrał metalicznego wykończenia. Malowało się nim mniej więcej tak samo, zauważyłam jednak, że kreska inaczej zachowuje się na powiece. Stała się taka jakby foliowa [nie wiem, jak to ując inaczej], czuć ją na powiece, jakby lekko ją napinała, a linia po pewnym czasie się rwie. Dosłownie. Potrafi pęknąć przy potarciu oka [nawet widać ten efekt na foto], odrywają się z niego niewielkie kawałeczki przypominające barwioną folię. Nie ma już takiej trwałości jak pierwotnie.
Nie podrażnił mi powieki, nie wywołał żadnych innych, niepożądanych reakcji.

Sama nie wiem, co o nim myśleć. Na pewno wolałam jego pierwotny kolor :p

czwartek, 14 czerwca 2012

Lovely, Terracotta Compact, paletka pięciu cieni wypiekanych

Opis producenta:
Zestaw rozświetlających cieni do powiek.
Hihi, krótko i na temat :)

To może dzisiaj ja nieco rozwinę te słowa ;)
Zapraszam na recenzję paletki.


Dawno, dawno temu, podczas jednej z wizyt w Rossmannie w oko wpadły mi takie właśnie paletki. Wybór spory, bo z tego co kojarzę producent przygotował aż 5 zestawień kolorystycznych. Wszystkie ładne, ale ja mam słabość do niebieskości [choć podobno nie powinnam się malować tym kolorem], a do tego urzekł mnie cień fioletowy, zatem wybór był oczywisty :)


Opakowanie ciekawe, ma fajne krzywizny i dobrze leży w dłoni.
Poza tym niestety jest do bólu plastikowe i cóż, tandetne. Do tego ciut ciężko się otwiera [choć z czasem wyrobiło się] i trzeba wieczko podważać paznokciem :/, więc nie polecam po świeżo zrobionym manicure...
Jak widać na załączonym obrazku, w środku znajduje się aplikator, który... jest jakąś kpiną :/ To chyba najmniejsza pacynka ever, jaką miałam okazję widzieć. A ta krótka rączka? Jak tym zrobić makijaż??? No ale... cieszmy się, że w ogóle jest ;) Może kiedyś nadejdzie dzień, że to coś akurat się przyda ;)?

Na temat samej zawartości czyli cieni...
Producent podaje wagę 5 g czyli średnio 1 kolor=1g kosmetyku.
Dobrane są w spójny zestaw kolorystyczny, idealnie pasują do siebie i można nimi wykonać całkiem fajne makijaże.
Napigmentowanie określiłabym jako średnie, nie ma WOW, ale bez tragedii. Nasycenie można stopniować, choć nie będzie to raczej bardzo mocny efekt [a może po prostu ja nie umiem :o]. Mają mnóstwo iskrzących drobinek, które pięknie się mienią w świetle [i stąd pewnie 'rozświetlające' w opisie :)].
Są dość twarde i suche, mocno pylą się przy nakładaniu.
W moim przypadku też osypują się podczas aplikacji, choć może to kwestia techniki, nie wiem.


Co do trwałości samych cieni się nie wypowiem. Zawsze nakładam bazę na powieki, bo bez tego po 2-3 godzinach mój makijaż przypomina armagedon. Z bazą trzymają się bardzo przyzwoicie i nie mam zastrzeżeń.

A tak prezentują się poszczególne kolory:
- z flashem


- bez flasha

Cena: ok 12 zł / 5g

środa, 13 czerwca 2012

Oczko - odsłona 5.0

Taaak, wiem ;), przy niebieskich oczach nie powinnam malować ich dodatkowo tym kolorem.
Tylko co zrobię, że mam do niego słabość :o


Całość wykonana paletką Lovely :) [plus trochę matowej bieli My Secret pod łukiem brwiowym].