poniedziałek, 30 kwietnia 2012

I już prawie maj...

Minął kwiecień i nawet udało się bez zwyczajowego marudzenia ;), na które od czasu do czasu "publicznie" sobie pozwalam ;).

Dzisiaj notki merytorycznej nie będzie, mam niewiele czasu i muszę uciekać do kuchni ukręcić nowy krem. Dotychczas używany właśnie się skończył. A w międzyczasie dotarły nowe półprodukty, więc tym razem będzie ulepszona formuła :D

A w nadchodzącym miesiącu poopowiadam trochę o mojej przygodzie z naturalną pielęgnacją, ale to dopiero po podsumowaniu miesiąca, które, nota bene, muszę też szybciutko przygotować :)

Buziaki :*

niedziela, 29 kwietnia 2012

Essence Snow White Summer 2012 Collection

Znowu będzie o Essence :P
Właściwie nie wiem, czy tą ofertę można nazwać limitką :o. Sam producent określa ją mianem kolekcji na lato 2012 i nosi ona nazwę Snow White. Nietrudno się domyślić, że zainspirowana została Królewną Śnieżką i to w disney'owskim wydaniu :)

Sprawa przedstawia się następująco:















...czyli typowa lakierowa limitka.
Mamy tu lakiery odwzorowane [chyba] na postaci Śnieżki [pierwszy rząd] jak i Złej Królowej [drugi rząd] - przy czym zaznaczam, że to moja dowolna interpretacja, bo nijak mi te "bledziochy" do słodkiej Śnieżki nie pasują ani się z nią nie kojarzą :P. Ale dość dygresji :).
Kolekcję dopełniają naklejki, toppery i pilniczek.

Do tej pory nie było szans na profilowane limitki, bo omijały nasz kraj szerokim łukiem [nie wiedzieć czemu :|]. Ale być może wkrótce to się zmieni.
A to za sprawą dystrybutora, który podał do wiadomości, iż niektóre limitki będzie można dostać w... Rossmannie!
A pierwszą z nich ma być "A New League". Już w czerwcu!

To oznacza, że być może wreszcie zaczną do nas docierać kolekcje, które do tej pory nie miały szans zagościć na naszych półkach lub też były bardzo słabo dostępne.

Nie mogę się doczekać! A Wy?

czwartek, 26 kwietnia 2012

Catrice Limited Edition - Coolibri

Wczoraj pisałam o Essence, tymczasem siostrzana marka nie pozostaje w tyle i swoim wielbicielkom podsuwa nową propozycję o nazwie "Coolibri". Inspiracją dla tej kolekcji były kolorowe kolibry z egzotycznych tropików :)

W skład nowej edycji limitowanej wejdą:
- cienie w sztyfcie o wyrazistych kolorach


- złoty eyeliner


- błyszczyki w czterech kolorach


- balsam do ust


- róż na policzki w formie... galaretki :P


- i pięć lakierów



Tak sobie patrzę, zerkam i oglądam i... myślę, że to bardzo fajna kolekcja :D
Ładne, żywe, letnie kolory, bardzo wyraziste i spójne. Dużo bardziej trafia w moje gusta, niż poprzednio prezentowana kolekcja.
Podoba mi się wszystko :). Jeszcze nie wiem, co kupię [o ile limitka się u nas pojawi :o], choć znając życie i moja słabość do koralowych cieni, w koszyku znajdzie się sztyft. Róż również kusi i wygląda na must have [poczekam na opinie i swatche], błyszczyki, eyeliner... I choć zazwyczaj unikam tego koloru na paznokciach, to nawet żółty w tym wydaniu mnie przekonuje.

Zapowiedziana na przełom czerwca i lipca. Zaciskam kciuki aby pojawiła się u nas. A Wy?

środa, 25 kwietnia 2012

Essence, Limited Edition - Ready for Boarding

Kwiecień się jeszcze nie skończył, a tu już zapowiedź kolejnej limitki Essence :D Człowiek prawie nie nadąża ;)

Co tym razem? Inspirowana podróżami Ready for Bording.
A znajdziemy w niej takie produkty jak:

- paletka cieni w dość jasnych, pastelowych, uniwersalnych kolorach


- dwustronne kredki [kajal pencil] w kolorach pasujących do palety :P


- kremowe róże, które można używać także do kolorowania ust


- lakiery do paznokci


- i peel of base coat, który w założeniu ma ułatwiać zdjęcie lakieru, który wygląda już nieestetycznie, bez użycia zmywacza - po prostu wystarczy go odkleić!


- oraz kilka gadżetów przydatnych w podróży: kosmetyczna, tag do bagażu i chusteczki odświeżające :)



Paletka, kredki, gadżety raczej nie dla mnie. Różo-pomadka - być może, bo zaintrygował mnie ten koralowy odcień i chciałabym się z nim skonfrontować na żywo :). Swoją drogą fajny trick - nie trzeba pakować dwóch kosmetyków w podróż, zawsze to jakaś oszczędność miejsca w bagażu ;). Lakiery kolorystycznie mnie nie zachwyciły, bo zapewne w moim kuferku znajdę już podobne kolory. Natomiast bardzo zaintrygował mnie tajemniczy base coat :D. Opis brzmi co najmniej zachęcająco, ale jak będzie w rzeczywistości? Czy będzie ładnie iw całości odchodził od paznokcia nie niszcząc płytki? Czy nie będzie sam z siebie się 'odklejał'? Nie ukrywam, że takie rozwiązanie byłoby idealne :)

Jak zwykle wielką niewiadomą jest jej obecność na półkach w polskich sklepach. Poczekamy to się przekonamy...

Co chciałybyście z niej zakupić?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Chwila przerwy... chyba

Intensywne dni przede mną :) więc nie wiem, czy będę miała czas tu zaglądać i pisać :o, ale się postaram :)

Coś mnie podkusiło i zapisałam się na szybki kurs technik makijażu :P.
Mam dwie lewe ręce, chociaż jak porównałam moje pierwsze makijaże i te, które robiłam ostatnio, to i tak zauważyłam, że robię postępy :D


Może jeszcze nie jestem taka daremna ;) LOL >:D

niedziela, 22 kwietnia 2012

Odżywka na start!

Tym razem będzie o paznokciach :)
Po raz kolejny staram się poprawić ich kondycję i w tym celu sięgnęłam po odzywkę BarbraPro, tym razem decydując się na wersję z koralem, do rozdwajających się paznokci.

Niby nie są złe, ale nigdy nie ma tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej ;)



Rogi płytki trochę się kruszą, zwłaszcza gdy paznokcie są dłuższe [choć to po części pewnie wina ich kształtu, no ale mogłyby się jednak nie kruszyć >:|], a do tego kondycja pazura u środkowego palca prawej ręki doprowadza mnie na skraj rozpaczy :s - coś mu się dzieje dosłownie bez przerwy >:|
Liczę na to, że po kuracji płytka przestanie się łuszczyć i wyeliminowane zostaną pęknięcia, które od czasu do czasu się przytrafiają.

Dlatego też odżywka na start i...
... przekonamy się o tym, jak jej poszła misja ratunkowa za 6 tygodni :)

sobota, 21 kwietnia 2012

Bioderma, Photoderm AKN Mat SPF 40 / UVA 26 Krem ochronny do skóry trądzikowej, matujący

Zgodnie z obietnicą z wczorajszego posta, zapraszam na finałowy odcinek sagi i filtrach do twarzy :)
Lato nadchodzi wielkimi krokami, może komuś się przyda :)

Opis producenta:

Dzięki połączeniu filtrów UVA-UVB z unikalnym kompleksem BIOprotection, który pobudza naturalny mechanizm obronny komórek skóry oraz zabezpiecza przed zmianami w obrębie DNA, preparat zapewnia skuteczną ochronę przed promieniowaniem słonecznym i przedwczesnym starzeniem się skóry. Natomiast dzięki innowacyjnemu kompleksowi Fluidactiv zapobiega zagęszczaniu się sebum i zatykaniu porów hamując tym samym powstawanie zaskórników. Nietłusta, bezbarwna konsystencja oraz silne właściwości matujące sprawiają, że preparat długotrwale matuje przetłuszczające się partie twarzy. Nie powoduje powstawania zaskórników, bardzo dobrze tolerowany, fotostabilny.






Ostatni z testowanych przeze mnie filtrów. Zostawiłam go sobie na koniec :). Nie bez powodu >:D.
Na fali poszukiwania filtra idealnego, po przeczytaniu wielu komentarzy, recenzji i opisów zdecydowałam sie na zakup próbki... Okazało sie tymczasem, że do tego samego zakupu, do którego dorzucono SVR, wrzucono także i mini-tubkę tego kremu :D. Mała rzecz, a cieszy :D.
A zatem...
Krem opakowany jest w standardową tubę z uchylanym wieczkiem. Wygodne, ergonomiczne, bez zastrzeżeń.
Ma konsystencję rzadkiego kremu, ale nie jest aż tak lejący jak fluidy LRP Anthelios. Konsystencja jest lekka i sprawia, że bardzo łatwo zaaplikować krem na skórę. Rozsmarowuje się bardzo dobrze, pozostawia efekt wygładzonej skóry i... wchłania się do matu!!!. Normalnie w szoku byłam >:D. W kilka minut po nałożeniu skóra na moim czole była absolutnie matowa :D. Wooooow...
Krem lekko bieli, ale to mi zupełnie nie przeszkadza, gdyż nie zostawia na powierzchni brzydkich granic czy zacieków, jedynie jasny glow.
Skóra po jego użyciu jest taka... jedwabista, przyjemna, aż nie można od niej oderwać rąk :D.
Po kilku godzinach co prawda muszę użyć bibułki, ale to i tak wielki postęp w porówaniu do poprzednio testowanych tłustości. Tu naprawdę czuć wielką różnicę. Nawet po tych kilku godzinach skóra wygląda przyzwoicie.
Po zdjęciu nadmiaru sebum znowu mamy śliczny, absolutny mat >:D. I spokój na kolejnych kilka godzin :).
Nie zapycha, nie podrażnia, u mnie sprawdził się nawet pod oczami. Mam wrażenie że jakby uspokaja zmiany na skórze [to chyba ten kwas glikolowy w składzie].
Nadaje się jako baza pod makijaż - nie wałkuje się ani nie spływa. Nie wałkuje się na kremach. Idealnie współpracuje z pudrem bambusowym :).
Z czystym sercem poleciłabym każdemu, zwłaszcza posiadaczkom tłustej, mieszanej i skłonnej do zapychania cerze...Ideał no...

I to by było na tyle dobrych informacji. W momencie, w którym znalazłam swojego ulubieńca, dowiedziałam się, że... *wersja SPF 40 zostaje wycofana ze sprzedaży* ;(.
Taaaak, znowu moje fatum :(.
Zastąpiono ją wersją o SPF 30. Nie wiem czy jest równie dobra jak jej "starsza" siostra. Natomiast szkoda faktora, bo wersja 'mniejsza' to będzie się nadawała raczej tylko na pochmurne, zimowe dni...

Cena: ok 50 zł / 40 ml

piątek, 20 kwietnia 2012

La Roche Posay, Anthelios AC SPF 30

Chyba zanudzę na śmierć swoim cyklem o filtrach ;)
Nie martwcie się, jutro już ostatni odcinek :P

Opis producenta:

Fotostabilny system filtrujący Mexoryl SX i Mexoryl XL zapewnia zbilansowaną ochronę przed promieniowaniem UVB i UVA.
Działanie matujące i przeciwtrądzikowe. Wodoodporny. Wysoka ochrona UVA/UVB SPF30, Ochrona przed uszkodzeniami komórek, ultralekka konsystencja wzbogacona w składniki matujące dostosowana do skóry tłustej ze skłonnościami do trądziku, nie zostawia białych śladów i efektu tłustej warstwy. Łatwo rozprowadza się na skórze. Zapewnia najsilniejszą ochronę UVA, aby skutecznie chronić skórę przed słońcem, a także przed niewidocznymi 'gołym okiem' uszkodzeniami komórek, spowodowanymi promieniowaniem UVA. Zawiera wodę termalną z La Roche-Posay bogatą w Selen, pierwiastek, który hamuje powstawanie wolnych rodników.





Słabszy pod względem faktora brat opisywanego tu LRP Anthelios SPF 50+. Wzięłam na próbę z nadzieją, że może nie będzie bardzo tłusty :o.
Kosmetyk opakowany jest w podobną do wariantu 50+ butelkę z cienką końcówką, która pozwala na prezyzyjną aplikację produktu. A jest to dość istotne, ponieważ... jest on bardzo rzadki, płynny i przy tradycyjnych tubkach mógłby się brzydko porozlewać [nie mówiąc już o stratach z tego tytułu].
Podczas nakładania pozostawia na skórze niewielki biały osad, ale nic rzucającego się w oczy. W efekcie skóra wydaje się tylko nieco bledsza i rozjaśniona. Mi osobiście to nie przeszkadza. Na pewno nie jest to efekt sztucznego bielenia.
Krem, a właściwie emusja wchłania się do matu, po pewnym czasie [dość krótkim] pojawia się lekki glow.
Filtr, zgodnie z obietnicą producenta ma faktycznie lekką konsystencję i nie jest tłusty. Łatwo sie aplikuje, matuje, chociaż nie jest to może mat absolutny, raczej taka satyna, ale... po użyciu bibułki matującej skóra wygląda cuuuudnie :D i efekt ten jest całkiem trwały [kilka godzin].
Dodatkowo krem cudownie wygładza fakturę skóry, nie mogłam się opanować i przestać dotykać policzków :D [tak, wiem, tym samym ścierając filtr :P].
Jedynym mankamentem jest brak nawilżenia [ja nie czuję :o], ale tego też nie obiecuje producent.
Miłe zaskoczenie. Tylko niestety kosztowny jest.

Cena: ok 60 zł / 50 ml

czwartek, 19 kwietnia 2012

Apivita Sunscreen SPF 50

O filtrowaniu odcinek piąty.
Dzisiaj grecki wynalazek od firmy Apivita

Opis producenta:

Filtr słoneczny zapewnia mocną ochronę przeciwko promieniowaniu UVA i UVB dzięki naturalnym oraz organicznym filtrom i dodatkowi opuncji.
Przeciwdziała powstawaniu i redukuje plamy pigmentacyjne, poprawia koloryt skóry dzięki dodatkom kopru morskiego i krwawnika.
Ekstrakt z opuncji intensywnie nawilża, a polifenole z oliwy i likopen działają antyoksydacyjnie, zwalczają wolne rodniki i przeciwdziałają fotostarzeniu skóry.

Krem nie zawiera składników syntetycznych, które mogą powodować szkodliwe efekty dla zdrowia i otoczenia. Bez parabenów, silikonów, propylene glycolu, ethanolaminy i parafiny.

Hypoalergiczny, wodododporny.





Dostałam ten filtr od mojego Dobrego Duszka, niby próbka na potestowanie, w rezultacie okazało się, że to prawie cała tubka.
Opis kosmetyku wyglądał conajmniej zachęcająco.

Już samo opakowanie wzbudziło moją sympatię, przyjemne połączenie żywej, słonecznej żółci i czerni...
Ale to zawartość jest najważniejsza, więc teraz trochę o niej :).

Filtr ma postać dość gęstego kremu i lekkim, piaskowo-kremowym zabarwieniu. Kolorek meeeega jasny i bardzo neutralny. W praktyce nie widać go na twarzy, ale jednak w magiczny sposób nieco łagodzi on zaczerwienienia i leciutko wyrównuje koloryt.
Mimo gęstej konsystencji całkiem łatwo i przyjemnie się rozprowadza po skórze. Szybko się wchłania, nawet nakładany w obfitej ilości. Po aplikacji skóra jest sucha, wygładzona, ze średnim glow, który jednak szybko można zniwelować odrobiną pudru bambusowego i jest CUUUUDO!!! Oba kosmetyki świetnie ze sobą współdziałają, a mat pozostaje na długo.
Filtr świetnie nawilża, dla mnie okazał się idealny przy kuracji kwasami.

Kilka słów pragnę też poświęcić zapachowi, który jest bardzo delikatny, ale nie sposób go pominąć. Jest bardzo nietypowy. Przypomina mi zapach mokrego piasku i morskiej bryzy na greckiej plaży :D. Urzekający :).

Jestem tym produktem bardzo przyjemnie zaskoczona. I o ile raczej nie lubię używać filtrów i robię to z konieczności, o tyle ten produkt po prostu mnie zauroczył. Używanie go to sama przyjemność!
Szkoda jedynie, że jest tak trudno dostępny. Ten egzemplarz przywędrował do mnie z Grecji, można go "ustrzelić" w kilku miejscach w sieci.

Cena: ok. 20 € / 50 ml

środa, 18 kwietnia 2012

La Roche Posay, Anthelios XL Creme Fondante SPF 50+

Z cyklu: poszukiwanie filtru idealnego cz. 4 :)
Na tapecie kolejny produkt La Roche Posay z gamy Anthelios.

Opis producenta:

Maksymalna (najwyższa ochrona anty -UVA) i trwała ochrona przeciwsłoneczna dla osób nadwrażliwych na światło słoneczne (fotodermatozy), z problemem przebarwień, o jasnej karnacji (fototyp I i II) lub w warunkach silnego nasłonecznienia (góry, morze).
Krem ekran przeciwsłoneczny, zapewnia bardzo silną ochronę przed całym spektrum promieniowania UVA/UVB (Spf 50+, IPD 80 - PPD 28). Skuteczny, fotostabilny, testowany dermatologicznie, bezzapachowy.





Za ciosem. Jak królikować, to na całego, więc do koszyka zakupowego wpadło kilka saszetek i tego kremu. Jako, że testowałam go już jakiś czas temu, recenzja dotyczy jego starszej wersji.

Podobnie do innych filtrów, opakowanie ma postać tubki z uchylnym wieczkiem.
Istnieje wiele jego wersji, różnią sie faktorem, zapachem jest też krem barwiony [do wyrównania różnicy między twarzą, a ciałem].
Ja wybrałam wersję podstawową, bezzapachową, bez koloru, z najwyższym faktorem.
Filtr okazał się być gęstszym i bardziej treściwym bratem wersji Fluide Extreme. Tamten trochę sie rozlewał, tu mamy do czynienia z puszystym, przyjemnym kremem. Treściwy, ale nie ciężki. Bardzo łatwo aplikuje się na twarz, ma bardzo dobre właściwości poślizgowe. No niestety, jest tłusty [jak to filtr], ale jest w tym coś takiego, że nie odczuwa tego na skórze. Brak wrażenia lepkości, po prostu połysk... nie wiem, jak to wytłumaczyć, trudne to do uchwycenia slowami. Jak już pisałam wcześniej, nie lubię takich kremów, ale ten wzbudził we mnie nawet trochę sympatii :).

Odczuwalne jest też nawilżenie, co szczególnie przydatne jest podczas kuracji kwasami i łuszczeniu. Nie podreśla suchych skórek, a wręcz ukrywa je, bo trochę przylepia do twarzy :). Nieco bieli podczas aplikacji [dużo dwutlenku tytanu w składzie], ale po jakimś czasie to skądinąd bardzo subtelne i nieszkodliwe bielenie znika, rozpływa się i stapia ze skórą. Pozostaje tylko efekt niewielkiego rozjaśnienia.
Szybko się wchłania, nie zapycha.
Spodobał mi się :) choć ideałem nie jest. Ale pozostawił po sobie naprawdę miłe wspomnienie.

Obecnie na rynku jego nowa wersja, podobno ulepszona, ze zwiększona ochroną PPD 42.

Cena: ok 50 zł / 50 ml

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

SVR 50 Ecran Mineral Teinte - Filtr mineralny barwiony, wysoka ochrona UV

Filtrowych przygód część trzecia. Dziś mierzę się z filtrem mineralnym.

Opis producenta:

Z preparatu SVR 50 z czystymi filtrami mineralnymi będą zadowolone osoby z bardzo wrażliwą skórą, z przebarwieniami, kobiety w ciąży. Nie zawiera filtrów chemicznych, przeznaczony jest dla osób uczulonych na nie lub bardzo wrażliwych na promienie słoneczne. Idealny w przypadku intensywnego nasłonecznienia (góry, morze). Skutecznie chroni przed wysuszeniem i procesem starzenia spowodowanym przez nadmierne nasłonecznienie. Jest odporny na działanie wody oraz potu. Jako jedyny z preparatów linii słonecznej posiada kryjący, opalizujący kolor.
Ochrona skóry jasnej, wrażliwej, łatwo ulęgającej poparzeniom, przebarwienia, po zabiegach dermatologii estetycznej, kiedy konieczny jest kamuflaż.
Czyste filtry mineralne (dwutlenek tytanu, tlenek cynku), 3% antyoksydacyjny kompleks Thermopherol (1% wyciąg z bakterii Thermus thermophilus i 2% witaminy E- ochrona żywych składników komórek).





O tym filtrze czytałam wiele dobrego. Wielką niewiadomą był kolor - jedni go chwalili, inny krytykowali, nie było innego wyjścia, jak przekonać się na własnej skórze.
Jakaż była moja radość, kiedy znalazłam jego 5 ml próbkę wśród gratisów dołączonych do jednego z moich zakupów [zupełnie o nim zapomniałam :o, remanenty od czasu do czasu bywają przydatne :P].
Oczywiście zrobiłam to, co tygryski lubią najbarrrrdziej, czyli zabrałam się za testowanie.

Oryginalnie produkt jest opakowany w białą tubkę z uchylnym wieczkiem. Standard.
Krem w konsystencji jest bardzo, bardzo gęsty. W sumie nie powinno to dziwić, skoro jest to filtr mineralny, a co za tym idzie, musi tworzyć na skórze powłoczkę ochronną. I tworzy. Nawet więcej niż powłoczkę. Szpachlę >:|.
Otóż niestety. Krem dość trudno się rozprowadza, jest tępy. Nawet niewielka ilość sprawia, że jest bardzo widoczny na twarzy, podkreśla pory, suche skórki, wchodzi w zmarszczki, waży się na brodzie :s. Jest po prostu ciężki. Świetnie kryje, ale bardzo się błyszczy i jest tłustawy. Zdziwiło mnie to ogromnie, bo z doświadczenia mego wynika, że dwutlenek cynku ładnie matuje. Nie czepiam się tego, że bardzo szybko się ściera - to akurat jest przy filtrach mineralnych standardem i sam producent zaleca reaplikację.
No właśnie - ale jak reaplikować ten cement na już zaszpachlowaną skórę :| :0 :|???
Tego kremu nie da się nałozyć w tzw. przepisowej ilości, aby uzyskać modelową ochronę, bo już przy o wiele mniejszej wygląda okropnie, a co dopiero po reaplikacji ??? Nie ma opcji.
Nakładałam ten krem dobrych kilka razy, a nadal mam w opakowaniu [5 ml] conajmniej połowę próbki. Wydajny? Raczej niemożliwy do stosowania wg instrukcji ;).
Kolor też zostawia wiele do życzenia. Owszem, może stanowić dobre wyrównanie dla opalonego ciała, wtedy twarz się nie będzie tak odcinać, ale w innym wypadku to totalna porażka. Pierwsze wrażenie może nie jest złe, na dłoni wydaje się być taki średnio jasny, ale po nałożeniu na skórę szybko ciemnieje, trochę różowieje i dość mocno odcina się do szyi.
Podsumowując: bardzo się zawiodłam. I już nie chodzi o kolorystykę, ale o tłustość i tynk. Dobrze, że to tylko darmowa próbka była...

Cena: ok 50 zł / 50 ml

niedziela, 15 kwietnia 2012

Bioderma, Photoderm AR SPF 50 / UVA 33, Krem tonujący do skóry naczynkowej

Dzisiaj drugi post z mini-serii o filtrach.

Jako że w tej materii niezwykle trudno mi, jako posiadaczce cery mieszanej [tłustej w strefie T] dobrać odpowiedni krem, aby nie świecić się jak wysmarowana smalcem, a nie chciałam kupować w ciemno, bo kwota za całą tubkę niemała... postanowiłam zaopatrzyć się w mini produkty. Niby za mało, aby ocenić produkt w działaniu długofalowym, ale wystarczająco, by przekonać się, jak zachowuje się doraźnie na skórze.
Poza tym od filtra nie oczekuję nie wiadomo jakich właściwości pielęgnacyjnych... wystarczy, aby dobrze chronił i w miarę wyglądał ;)
Dziś historia jednego z nich :).

Opis producenta:

Krem tonujący do skóry z problemami naczynkowymi.
Zapewnia optymalną ochronę przed promieniowaniem UVA-UVB, dzięki połączeniu nowego systemu filtrów z kompleksem Bioprotection, który pobudza naturalny system obronny skóry oraz chroni przed zmianami w obrębie DNA; Formuła kremu została wzbogacona kompleksem Rosactiv, który chroni i uszczelnia naczynka krwionośne oraz zapobiega powstawaniu trwałego zaczerwienienia skóry.
Chroni skórę wrażliwą i delikatną, często zaczerwienioną i z widocznymi naczynkami przed szkodliwym działaniem słońca. Posiada działanie łagodzące i zmniejszające przekrwienie. Naturalny kolor pozwala zatuszować zaczerwienienie skóry oraz innego rodzaju zmiany skórne. Zalecany w przypadkach umiarkowanego i silnego nasłonecznienia. Lekka, delikatna konsystencja, łatwo się rozprowadza i nie zatyka porów, nie zawiera środków zapachowych. Bardzo dobrze tolerowany, fototrwały, wodoodporny.






Krem zakupiłam w formie próbki 5 ml w ramach akcji szukania filtru idealnego.
Zdecydowałam się na wersje kolorową, w nadziei na korekcyjne funkcje filtru - podczas używania blokerów często nie można używać kolorówki typu podkład/puder, gdyż destabilizują kluczowe składniki ochronne. Miałam nadzieję, że trochę ukryje niedoskonałości mojej cery.

Sam filtr ma postać dość rzadkiej, jasnobeżowej emulsji. Chociaż gdy zobaczyłam go po raz pierwszy to miałam wrażenie, że jest za ciemny. Ale nie. Plusem ogromnym jest jego lekkość, płynność, co znacznie ułatwia aplikację. Krem bardzo dobrze wtapia się w koloryt skóry, nie robi efektu maski nawet przy kilku warstwach. Nie widać go na twarzy i... no właśnie. Nie widać, ale też i żadnych niedoskonałości nie przykrywa :s. Właściwości korekcyjne zerowe.
Sam kosmetyk na twarzy zostawia błyszczącą powłoczkę, ale jakby suchą - nie klei się, nie jest tłusta. Jednak efekt jest trochę denerwujący. Po 2-3 godzinach zaczyna być coraz gorzej i tym razem skóra już robi się tłusta. Absorbentki pomagają na krótko. Z nawilżaniem nijako, ja nie zauważyłam różnicy. Trochę się ściera - generalnie jak większość filtrów [kołnierz kurtki po tygodniu stosowania jest cały wytapetowany].
Bezzapachowy. Nie zatykał u mnie porów. Nie warzył się.
O właściwościach ochronnych ciężko mi się wypowiadać, bo stosowałam go w zimie, kiedy to za bardzo nie miał przed czym chronić ;). Wierzę producentowi na słowo ;).
Trochę drogi :|
Ogólnie rzecz biorąc jednak mnie rozczarował.

Cena: ok 50 zł / 30 ml

sobota, 14 kwietnia 2012

La Roche Posay, Anthelios XL Fluide Extreme SPF 50+

Dużymi krokami nadchodzi wiosna, a wraz z nią coraz mocniejsze słońce, które nie zawsze w pozytywny sposób wpływa na naszą skórę. Aby temu zapobiec możemy zastosować kosmetyki z filtrem.

Dlatego też zapraszam na mini cykl wpisów dotyczących moich przygód z preparatami służącymi do blokowania promieniowania słonecznego.

Osobiście jakąś ekstremistką filtrową nie jestem i czasem zażywam kąpieli słonecznych :P - uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem :).
Niemniej jednak od czasu do czasu sięgam po takie kosmetyki, zwłaszcza, kiedy stosuję kuracje kwasowe i chciałabym, aby spełniał swoje zadanie zgodnie z moimi oczekiwaniami :)

Swoją przygodę z filtrami zaczęłam od Antheliosa XL Fluide Extreme, który doradziła mi kosmetyczka jako odpowiedni na mojej, wtedy dość tłustej, cery.
Zazwyczaj tego typu blokery same w sobie są dość tłuste, zatem często ciężko jest dobrać pod tym kątem odpowiedni kosmetyk.
No dobra, po tym przydługim wstępie, czas na zwierzenia :D

Opis producenta:

Anthelios XL Fluide Extreme, dzięki zawartemu filtrowi SPF 50+ daje najsilniejszą ochronę przed oparzeniami słonecznymi. PPD28/SPF 50+ zapewnia ochronę anty-UVA przed długoterminowymi skutkami promieniowania słonecznego. Dzięki strukturze przepuszczającej powietrze ten wyjątkowo lekki fluid jest odpowiedni dla wszystkich typów skóry, nawet bardzo tłustej. Nie powoduje powstawania zaskórników. Zawiera system filtrujący składający się z opatentowanych filtrów słonecznych: Mexoryl SX i Mexoryl XL.



Opakowanie jest funkcjonalne, higieniczne. Niewielki "dziobek" pozwala na dość precyzyjne dawkowanie kosmetyku.
Konsystencja płynna, bardzo lekka, łatwa w aplikacji, jak mleczko kosmetyczne.
Zapach - właściwie brak zapachu, produkt nieperfumowany.

Działanie - jak to filtr ;), jestem zadowolona z jego stosowania pod względem ochrony.

Krem nie zapychał, nie podrażniał, wchłaniał się przyzwoicie, choć nie zawsze do matu i po pewnym czasie twarz w newralgicznych miejscach zaczynała się niestety błyszczeć. No ale to nie krem matujący, więc nie mogę tego wymagać i oceniać pod tym kątem. Choć bardzo bym chciała, aby radził sobie z tłustą skórą.

Miałam również wrażenie, że odrobinę bielił, choć nie był to jakś koszmarny efekt, raczej lekkie "wybladzenie" twarzy. Trzeba było jedynie uważać przy aplikacji na linii włosów i dokładnie rozetrzeć filtr w tych okolicach, aby się nie odcinał.
Pozostawia jakby lekki, ale nietłusty/nielepki film na skórze.
Uważam, że jest wydajny.
Jedynym minusem, jaki zaobserwowałam, jest migracja do oczu [szczypie, pewnie przez alkohol w składzie], dlatego te wrażliwe okolice radziłabym omijać i smarować jakimś innym kremem.

Polubiłam go nawet :) i ogólnie mogę powiedzieć, że spełnił moje oczekiwania w 80% :)

Cena: ok 60 zł/50 ml

piątek, 13 kwietnia 2012

Rytuał pielęgnacji włosów ver. 5.0

Przy okazji wiosennego remanentu na tajnych półkach w szafie, dokonałam jeszcze jednego [oprócz kremu] "makabrycznego" odkrycia. Znalazłam maskę Joanny, której też niedługo minie termin przydatności.
Nie lubię przerywać programów pielęgnacyjnych przed zużyciem całego opakowania danej odżywki [bo szampon praktycznie od lat z przerwami ten sam] - po co mnożyć ilość opakowań na półce - jednakże nie lubię też marnować kosmetyków. Tym bardziej, że jeszcze nietestowanych :o
Dlatego też wybierając mniejsze zło, zdecydowałam się na zmiany:

- szampon Joanna Rzepa do włosów przetłuszczających się ze skłonnością do wypadania na zmianę z Kerastase, Bain de Force [niedobitek, zostało go na kilka użyć]
- maska Joanna, Jedwab
- Joanna Rzepa, Kuracja przeciw wypadaniu włosów
- Marion, NaturaSilk, Jedwabna Kuracja - na końcówki [staram się mocno przyłożyć do regularności w stosowaniu]

czwartek, 12 kwietnia 2012

Catrice Limited Edition - Cruise Coture

No to co? Była limitka Essence, dziś lecimy z Catrice :)
Nowa kolekcja opatrzona jest nazwą Cruise Coture - nazwa przywodzi na myśl letnie rejsy i marynarskie klimaty

A składa się z:
- paletki cieni


-eyelinera w żelu [nie jestem pewna, chyba w kolorze ciemnego granatu]


- tuszu do rzes


- różu na policzki


- dwóch błyszczyków


- i dwóch pomadek


- lakierów do paznokci w pięciu kolorach


- oraz kosmetyczki



I co?
I KLOPS :/
Bo większość produktów jest już w stałej ofercie.
A nowe propozycje absolutnie mnie nie zachwyciły.
Po raz pierwszy od wielu limitek nie chcę nic absolutnie, nawet odrobinę. Bywały przecież mniej lub bardziej udane kolekcje, ale zawsze jakiś tam produkt budził ciekawość [nawet jeśli na miejscu okazywał się rozczarowaniem].

Tutaj totalna porażka.
Ale to moje zdanie ;)
Może Wam się podoba?

środa, 11 kwietnia 2012

Essence, Limited Edition - A New League

Nowa zapowiedź kosmetyczna od Essence.
Kolekcja nazywa się "A New League", a prezentuje się następująco:

- komplet trzech cieni w musie


- eyelinery w pisaku


- czerwoniutki lip tint


- cztery kolory lakierów do paznokci


- firma postanowiła zadbać także o włosy swoich klientek wypuszczając składaną szczotkę


- i gumki do wiązania kitek


- prawdziwą perełką tej limitki jest jednak puder brązujący



Hm... i jak zwykle słówko ode mnie :)
Nie jest źle, ale... za dobrze też nie jest. A to dlatego, że ocieramy się o wtórności. Po raz kolejny.
Cienie do oczu? Było.
Kolory pisaków? Było.
Lip tint? Też było.
Lakiery? Te zdaje się były podobne, czerwony i niebieski kojarzę z 50's Girl Reloaded [choć wykończenie czerwieni inne], a i w stałej kolekcji da się zapewne wygrzebać coś podobnego.
Szczotka była kiedyś w stałej ofercie, a gumki wyglądają na wyjątkowo nieporęczne i niszczące włosy.
A jeden puder oryginalny, którego pewnie na standzie będzie raptem trzy czy cztery sztuki, kolekcji nie ratuje.
Czyż nie byłoby pięknie, gdyby w słoiczkach na cienie pojawił się soczysty karmin albo jaskrawy kobalt? Ach, się rozmarzyłam...

Kolekcję zapowiedziano na przełom maja i czerwca, ale to oczywiście w Niemczech etc.

Jeśli pojawi się u nas, to może, MOŻE skuszę się na błyszczyk i któryś z cieni. Na bronzer jakiegoś wielkiego parcia nie mam ;) i dopiero na miejscu się okaże, czy skradnie moje serce [i parę groszy z portfela :P].

wtorek, 10 kwietnia 2012

Dodatki z kobiecej szufladki - marzec

Zgodnie z zapowiedzią, dziś rozpoczynam kolejny cykl wpisujący się w nurt podsumowań.
Będzie o bibelotach dla [nie zawsze :P] dużych dziewczynek ;), do których mam ogromną słabość. Uwielbiam błyskotki :D, czasem przesadne, czasem wręcz kiczowate, lecz w moich oczach mające swój niepowtarzalny urok.

No dobra, dosyć tego gadania, przejdźmy do meritum.
Zaczynam skromnie...


Zaczęło się od śliwkowo-kremowej kokardy. Gdy tylko do mnie dotarła, od razu zapragnęłam drugiej do kompletu :), do upięcia symetrycznych mini-koczków a'la różków :P


A potem wypatrzyłam te cukierkowe i... same się kliknęły XD


A tu bransoletka stylizowana na starą, nieco wiktoriańską jakby :]. Zastanawiam się, czy nie wymienić jej oczka, na jakieś w innym kolorze [jakim? macie pomysł? czy zostawić takie?]


Na razie tyle :o
Co sądzicie?

Wyniki rozdania

Krótko i na temat :)
6 Pań chciało wziąć udział w rozdaniu


Chwila napięcia, moment prawdy i...



Tym razem poszczęściło się Madzi :)
Gratuluję!

I pędzę maila wysmarować :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

:)

Dziękuję wszystkim za komentarze to dla mnie ważne i motywujące .
W takim razie w poniedziałek lub wtorek wracam z kolejną notką i będzie o słitaśnych pierdółkach.

A tymczasem życzę wszystkim Wesołych Świąt, bo jakże [choć pewnie większść z Was ma dosyć takich wpisów, dlatego krótko i na temat].

I przypominam - to już ostatnie godziny, w których można zgłaszać się do rozdania :)



Szczególy tutaj:
ROZDANIE

Zapraszam! Zwycięzcę poznacie we wtorek!

piątek, 6 kwietnia 2012

Tak się zastanawiam...

Od czasu do czasu, ja każda duża ;) dziewczynka, kupuję sobie jakąś bzdurkę-ozdóbkę do wciąż rosnącej kolekcji...

I chociaż prowadzę bardzo mocno sprofilowanego bloga, zastanawiam się, czy od czasu do czasu, a właściwie raz w miesiącu, jak inne moje podsumowania, nie umieścić notki o tego typu zdobyczach.

Co myślicie o tym pomyśle?
Wart uwagi? Czy odpuścić ?

czwartek, 5 kwietnia 2012

Mój program pielęgnacji ver. 5.2

Robiłam ostatnio remanent w moich przepastnych, sekretnych pudłach na dnie szafy i dokonałam odkrycia takiegoż, że kończy mi się data ważności kremu i toniku. Szkoda wywalać, zwłaszcza, że to upolowane produkty, a nie takie, które są na podorędziu w każdym sklepie.

Tak więc chwilowo w kolejny rytuał pielęgnacji muszę wpleść tonik i krem, powstanie hybryda 5 i 4 programu :)

Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym [ja kupię nowy, to dopisze markę :P]
- tonik depigmentacyjny z kwasem kojowym i glukonolaktonem [pod oczy]
- Oeparol, UMT, łagodny tonik bezalkoholowy
- Oeparol, Hypoalergiczny krem do twarzy przeciw zmarszczkom
- filtr Bioderma AKN Mat SPF 40
- Elemong BB Cream
- puder bambusowy z Biochemii Urody

Wieczorem:
- mycie twarzy mydłem Biały Jeleń z pomocą szczoteczki
- tonik depigmentacyjny z kwasem kojowym i glukonolaktonem pod oczy + tonik z glukonolaktonem 15% na całą twarz
- Oeparol, UMT, łagodny tonik bezalkoholowy
- Oeparol, Hypoalergiczny krem do twarzy przeciw zmarszczkom plus truskawkowy krem-samoróbka używany poprzednio
- pod oczy - Jadwiga, Saipan, krem na okolicę oczu, ust i szyję

Raz na tydzień:
- peeling enzymatyczny z Biochemii Urody
- peeling gruboziarnisty Dax Cosmetics, Perfecta Oczyszczanie, Peeling gruboziarnisty z minerałami morskimi i drobinkami orzecha
- maseczka z glinki lub błota termalnego

Bonusy:
- L'Biotica, Krem do rzęs i brwi
- Carmex [na noc]
- pomadka ochronna Oeparol [na dzień]

Przypominajka :)

Gdyby ktoś przeoczył, to nieśmiało przypominam :)
Moje małe rozdanie.
Serdecznie zapraszam, zostało jeszcze kilka dni!




A tu więcej szczegółów:

ROZDANIE

Gorąco zapraszam do udziału w zabawie!

środa, 4 kwietnia 2012

Marcowe zużycia

Po miesiącu zastoju, kiedy praktycznie nie wyzerowałam żadnego opakowania gotowców [w obrocie większość samoróbek], coś się wreszcie ruszyło :)


Z półeczek spadły:
- różany płyn micelarny Ziaja
- krem Bioderma Sebium AKN
- saszetka białej glinki Bielenda
- hydrolat oczarowy
- a w opakowaniu Dax - własnej roboty krem na przebarwienia