środa, 31 października 2012

Środa czyli... wyniki urodzinowego rozdania :)

Mamy środę, 31 października i pewnie spora część z Was szaleje na halloweenowych imprezach ;)

Tymczasem ja podliczam zgłoszenia, weryfikuję, wpisuję...


Klikam magiczny przycisk ;) i... nagrody powędrują do: 


Gratuluję :D

A wszystkim Uczestniczkom dziękuję za udział :) i zapraszam na razie do lektury, a kto wie... może niedługo
znów uda mi się Was obdarować jakimś drobiazgiem :)

wtorek, 30 października 2012

Zajrzyjmy do środka ;)

Oczekiwanie na zdjęcia ze zlotu umilam sobie zaglądaniem do paczek i paczuszek, którymi hojnie obdarowały nas Organizatorki Zlotu :) Respect Dziewczyny! Chyba nie było na tym zlocie osoby, która nie przecierała oczu ze zdumienia ;)

Wybaczcie więc tę chwilę reklamy i...zapraszam do oglądania :)

Kolorówka: Virtual [od miraculum.sklep.pl] i Vipera


 oraz bodyland.pl [czwórka Gosh] Rimmel, Ladymakeup i Wibo :)


Kosmetyki naturalne: Archipelag Piękna plus The Secret Soap Store


A tu pielęgnacja: Wax, Soraya, Corine de Farme, Cellu OFF [Avetpharma]


 Safira, Procter&Gamble, gifty z ofeminin.pl [w tym ksiązka :)], Fennel i Joanna


a także Venita, Bandi, Nantes i KosmetykiDLA


Na spotkaniu miałyśmy też możliwość zapoznania się bezpośrednio z produktami takich firm jak FM Group, Safira, Bandi oraz Nantes z ich kosmiczną technologią ;)


Zostałyśmy obdarowane przez:
ofeminin.pl 
Miraculum
Vipera
Wibo
Procter&Gamble
Forte Sweden
Venita
Joanna
Archipelag Piękna
Soraya
bodyland.pl
Rimmel 
Kemon
The Secret Soap Store
Pilomax
Fennel
KosmetykiDLA
Inermis.pl
Ladymakeup
Fitomed
FM
Safira
Nantes
Bandi
AvetPharma - CelluOFF 

Jeszcze raz dziękuję Organozatorkom, Ewelinie i Paulinie oraz wszystkim zaangażowanym Osobom, których nie wymieniłam [ze zwykłej niewiedzy] za to wspaniałe spotkanie i ogrom pracy włożony w zlot, przemiło było Was poznać, nawet jeśli nie z każdą z Was miałam okazję zamienić słówko :o.

DO ZOBACZENIA!

poniedziałek, 29 października 2012

Ostatnie chwile!

Skorzystam z okazji, żeby się trochę poreklamować ;) i ostatnim rzutem na taśmę przypomnę o moim rocznicowym, skromnym rozdaniu :)


Zapraszam TUTAJ i życzę powodzenia!

niedziela, 28 października 2012

A tymczasem...

... wczoraj w kalendarzu pojawiła się magiczna data :D !!! I wreszcie przyszedł czas na długo wyczekiwane spotkanie :)


Oczywiście jak to ze mną bywa, zapomniałam zabrać aparat, zatem zdjęć póki co nie ma [ale wkrótce będą!], autobus uciekł mi praktycznie sprzed nosa i dotarłam jako jedna z ostatnich :o


Cóż mogę powiedzieć, choć właściwie nie mogę, bo... brak mi słów ;)
To był naprawdę cudownie spędzony czas, chylę czoła przed przesympatycznymi organizatorkami, Pauliną i Eweliną za ogrom pracy i ogarnięcie tego wszystkiego, jesteście wspaniałe i bardzo, bardzo Wam dziękuję!

Dla mnie to było pierwsze w życiu spotkanie w gronie blogujących dziewczyn :), które są naprawdę przemiłe :)
Frekwencja dopisała :), spotkanie fantastycznie zorganizowane, ciekawe, spędzone w świetnej atmosferze. Mam nadzieję, że wkrótce uda się nam spotkać po raz kolejny na pogaduchy :) Nie mogę się doczekać :D
Zbyt wielu detali nie opisuję, bo po prostu się nie da, działo się zbyt wiele, a czas pędził jak szalony i nie wiedzieć kiedy 6 godzin minęło w mgnieniu oka :o.
I chyba każda z Osób uczestniczących w spotkaniu ma podobne odczucia :) Uśmiech do dziś mi z twarzy nie schodzi :)
Organizatorki nikomu nie dały odejść z pustymi rękami ;)


Raz jeszcze dziękuję Kochane za zorganizowanie tego fantastycznego spotkania!
Do zobaczenia przy kawie :*

sobota, 27 października 2012

The Face Shop, Flebeaute, White Crystal Brightening Emulsion

Jak wspomniałam poprzednio, tonik recenzowany we wczorajszym poście testowałam razem z emulsją, o której dziś opowiem.

Opis producenta

Emulsja o wysokim potencjale rozświetlającym. zawiera ekstrakt z białej sosny koreańskiej o silnych właściwościach rozjaśniających, a także ekstrakt z kaktusa Nopal, który nadaje skórze miękkości i ujednolica ton cery zniszczonej promieniowaniem UV i zszarzałej od zanieczyszczeń środowiska. Wzmacnia barierę ochronną skóry.


Wg koreańskich rytuałów emulsji nie stosuje się do zmywania makijażu, a jako element odżywczy, aplikowany po toniku. Po nim azjatyckie piękności nakładają serum, krem pod oczy i krem do twarzy. Z braku produktów do kolejnych etapów pielęgnacji używałam emulsji w roli kremu. Zresztą nie wyobrażam sobie [chyba] nałożenia aż tylu warstw mazidła na skórę.

Opakowanie jest identyczne jak w przypadku toniku, ascetyczne i eleganckie zarazem. Wnioskuję po wyglądzie, że odkręcane, jak większość emulsji, z którymi miałam do czynienia. Moje to ta fiolka po prawej, tak właśnie wyglądała próbka :)

Emulsja ma charakterystyczną dla tego typu konsystencję, jest to biały, gęsty płyn, który dość łatwo wydobyć z opakowania [próbki w moim przypadku]. Z łatwością rozciera się na skórze.
Jeśli chodzi o woń, to moim zdaniem pachnie dużo ładniej niż tonik, nie ma już tej mydlanej, lekko mdlącej nuty, która mnie drażniła.
Po nałożeniu kosmetyku na twarz natychmiast otrzymujemy wygładzoną i miękką skórę, która do tego jest rewelacyjnie nawilżona. Wchłanianie bardzo szybkie, brak lepkości po aplikacji.
W duecie z tonikiem uczucie nawilżenia trwa aż 14 godzin! Nie odnotowałam żadnych skutków ubocznych typu podrażnienia, zapchanie, zaczerwienienia.

Jak pisałam poprzednio, mimo tego, że kosmetyków używałam dość krótko i bardzo oszczędnie, to moja cera naprawdę wyglądała lepiej. To chyba wystarczający dowód, że duecik z linii Flebeaute działa. Cera stała się nawilżona, gładka i promienna, ale nie wybielona. Poznikały wszystkie niespodzianki, które lubią się pojawiać :s.

Ubolewam nad tym, że tak trudno dostać ten kosmetyk, bo chętnie wypróbowałabym całą linię! Nie ma jej na ebayu, GMarket też nie grzeszy ilością ofert. Koszt też trochę przeraża, ale dla tej skuteczności... :D

Cena: ok 100 zł / 140ml

piątek, 26 października 2012

The Face Shop, Flebeaute, White Crystal Brightening Skin Toner

Pora na trochę egzotyki, czyli elaborat na temat toniku rodem z Korei :).

Do rzeczy!

Opis producenta

Prestiżowa, wybielająca linia przeciw starzeniu się skóry o klinicznie udowodnionym działaniu. Niezwykłe składniki rodem z koreańskiej przyrody [biała sosna koreańska] połączone z najnowszą technologią, aby z prawdziwą skutecznością działały przeciw przebarwieniom pigmentacyjnym, szarzeniu cery i oznakom starzenia.

Tonik z linii White Crystal przyspiesza odnowę naskórka poprzez aktywację metabolizmu skóry. Staje się ona jaśniejsza, nawilżona.
Dzięki bogatemu w składniki odżywcze ekstraktowi z kaktusa Nopal oraz betainie [formie naturalnego aminokwasu] skóra ulega szybszemu procesowi odnowy a cera nabiera równego kolorytu.


Dawno, dawno temu... dostałam ten produkt jako gratis do zamówienia, po czym odłożyłam go na półkę i kompletnie o nim zapomniałam.
Odkopałam go relatywnie niedawno, podczas jednego ze słynnych remanentów w tajemniczej szafie :P. A ponieważ leciał mu już termin, to postanowiłam go naprędce zużyć, co by nie przepadło :D

Nad opakowaniem rozwodzić się nie będę, bo moje kosmetyki miały skromne fiolki z solidnego, grubego i nieprzezroczystego plastiku [widać po prawej stronie, dodam, że każda zafoliowana], ale patrząc na zdjęcia i łącząc te dwa fakty wnioskuję, że to pełnowymiarowe wykonano tak samo. Oprócz tego jest o wiele bardziej eleganckie, a jego oszczędna forma tylko pogłębia efekt exclusive ;)

Konsystencja jak to w przypadku toniku... woda, no! Do tego delikatny kwiatowo-mydlany zapach, może niebrzydki ale niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Ponieważ toniku miałam niewiele, a chciałam go przetestować do ostatniej kropelki, zrezygnowałam z tradycyjnej aplikacji wacikiem, a nawet z formy sprayu i pobawiłam się pipetą, dzięki czemu starczyło mi go na 12 dni :P.
Po wklepaniu go w skórę dzieje się cud... aż nie mogłam uwierzyć w to, co czułam pod palcami. Nawilżenie, ujędrnienie, cera była też lekko wygładzona. Trochę też lepka, jak po kwasie hialuronowym, ale mu to wybaczam za całokształt. Nie zapycha ani nie podrażnia.
I wierzcie lub nie, ale po tych 12 dniach stosowania [razem z emulsją, o której jutro] naprawdę było widać poprawę stanu skóry! Stała się nawilżona, miękka, sprężysta i ukojona.

To naprawdę fajny kosmetyk. Szkoda, że tak trudno dostępny. Można go zamówić na niektórych stronach internetowych.

Cena: ok. 90 zł / 120ml

czwartek, 25 października 2012

TAG: Moje włosy w pigułce

Skoro już jesteśmy przy temacie włosów, postanowiłam odpowiedzieć na tag, którym obdarowała mnie Saga :) - dziękuję :*
Zasady:
- odpowiedzieć na 13 pytań

- otagować 5 osób (oczywiście poinformować je o tym)

- podziękować osobie nominującej



1. Twój naturalny kolor włosów? 

Brąz, dość ciemny, chyba zimny... ale ja się nie znam :P


2. Twój obecny kolor włosów?

Taki sam jak naturalny :D


3. Aktualna długość Twoich włosów?

Około 50 cm. Wizualnie tak gdzieś połowa pleców.


4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy?

Pewnie za pośladki ;) jak poprzednio :P


5. Jak często podcinasz końcówki?

Wcale :o. Serio. Boję się fryzjerów. Ostatnie cięcie miałam robione 2,5 roku temu. Ale na bieżąco monitoruję ich stan i póki co uważam, że cięcia nie wymagają :) Na pewno je odświeżę, kiedy zaczną tego potrzebować.


6. Twoje włosy są proste, kręcone, czy falowane?

Zdecydowanie proste.


7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?

Nie wiem :P. Nigdy się nie wgryzałam dogłębnie w ten temat. Ale pi razy drzwi - chyba niskoporowate.


8. Jakie sa Twoje włosy (normalne, przetłuszczające się, suche, itp)?

Raczej normalne.


9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?

Zacznę od tego, że nie codzienny. Bo każdego dnia to je tylko czeszę.

Ale jak przychodzi dzień na mycie, zaczynam od kąpieli z użyciem metody kubeczkowej. Potem odżywka/maska na kilka minut i spłukuję. Po odsączeniu wody chwilę jeszcze trzymam je w ręczniku, a później daję coś w sprayu i zabezpieczam końcówki "jedwabiem". Jako ostatni etap pielęgnacji stosuję wcierkę w skórę głowy. Jak mam czas, to wyciągam masażer aka orgazmotron, sasasasa!

10. Czego nie lubią Twoje włosy?

Olejów na bazie parafiny [niestety kiedyś przez przypadek na taki trafiłam, zakupy przez internet o_O]. I za naftą chyba też nie przepadają. Aaaa, szampon tatarowo-chmielowy Barwy zrobił mi na głowie masakrę :P


11. Co lubią Twoje włosy?

W zasadzie wszystko, wybredne nie są :) Olej kokosowy [teraz nie chce mi się bawić w olejowanie], silikonowe odżywki w sprayu i samorobione psikacze z proteinami. I fosfolipidy mleka [OMG, ależ po nich błyszczały!], szkoda, że już niedostępne...


12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?

Rogi >:D
Noooo, takie koczki dwa :)

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić, to co by powiedziały?

To miłe, że tak o nas dbasz ;). Dobierasz nam zbilansowaną dietę [składy kosmetyków] i nie torturujesz prostownicą czy suszarką [no, dobra, to ostatnie sporadycznie mi się zdarza...]


+14 (pytanie opcjonalne) Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów?

Od 2007 roku. W sumie to już 5 lat :)

 




Jeśli Twój blog miałby włosy, jakiego byłyby koloru?

Czarne :D. Z czerrrrwoną grzywką :P

Taga przekazuję:
Mademoiselle Chaos
Jofkę
Karolę
Beautyhairandfashion
Femme(not)Fatale

Miłej zabawy!

środa, 24 października 2012

Natur Vital Colour Pack - zestaw do farbowania włosów

Podczas ostatniego przeglądu tajnego schowka w szafie natknęłam się na zestaw saszetek z firmy Natur Vital. Co prawda akurat ten był do włosów wypadających, ale przypomniał mi o innym, bardzo podobnym produkcie - zestawie koloryzującym.

Opis producenta

Dwuetapowy produkt do pielęgnacji i pogłębienia naturalnego koloru włosów. Szampon plus maska odżywczo-farbująca.
Kosmetyk bogaty w naturalne składniki takie jak:
- henna która odżywia i pogłębia kolor,
- aloes nawilżający, kojący skórę głowy i bogaty w fosfolipidy, mikroelementy, aminokwasy, witaminę B,
- ekstrakt z nasion słonecznika bogaty w polifenole, pomagający chronić kolor naturalny i farbowany przed promieniami ultrafioletowymi i wolnymi rodnikami,
- wyciąg z kiełków pszenicy którego główne składniki to kwasy tłuszczowe, fosfolipidy, sterole, prowitamina A, zmiękcza i odbudowuję strukturę włosa.
Do wyboru 4 wersje kolorystyczne
- dla włosów blond
- dla włosów brązowych
- dla włosów rudawych
- dla włosów czarnych

Źródło: naturvital.co.uk

Komplet kupiłam w zasadzie spontanicznie. Naturalnie mam włosy dość ciemne, a że ciągnie mnie w stronę jeszcze ciemniejszych, to postanowiłam wybrać wariant z czernią w roli głównej.
Skusił mnie dość naturalny skład i fakt, że kolor nie trzyma zbyt długo, a mi nie zależało na permanentnym efekcie.

Kosmetyk występuje tylko w formie saszetek - 10ml szamponu oraz 30ml maski koloryzującej. Dość popularne opakowanie dla szamponetek, aczkolwiek dla mnie bardzo mało praktyczne, bo strasznie nie lubię się babrać z saszetkami. Są bardzo nieporęczne i mało praktyczne.

Szampon - jest sam w sobie bardzo przyjemny. Ma za zadanie przygotować włosy do zabiegu koloryzacji. Dobrze się pienił, przyzwoicie umył włosy i bardzo mile wspominam jego zapach :).

Odżywka koloryzująca - w kolorze czarno-brązowa, można się przerazić ;). Przypominała płynną czekoladę, rzadka, trudno było sobie poradzić z jej nakładaniem, bo - wiadomo, ucieka przez palce. Należało ją zaaplikować, spienić i zostawić na włosach, a czas do spłukania dobrać w zależności od oczekiwanych rezultatów.

Ponieważ chciałam włosy przyciemnić maksymalnie, trzymałam kosmetyk dość długo.
I co?

...

I nic :o

Mimo męczenia się z odżywką prawie godzinę, kolor włosów prawie się nie zmienił. No dobra, moooooże minimalnie, o pół tonu jakby. Bardziej o ćwierć :|. Zrozumiałabym, gdyby chodziło o brąz, ale czarny ?!?

Wniosek mój był taki, że lepiej zainwestować w Venitę :)

Plus za to, że kosmetyk minimalnie farbuje skórę i właściwie można nie używać rękawiczek, czego osobiście nie cierpię podczas jakiejkolwiek własnoręcznie robionej koloryzacji. Po wszystkim wystarczy dokładnie umyć ręce i w zasadzie nie ma śladu.
Same włosy po zastosowaniu zestawu były przyjemnie miękkie i bardzo błyszczące. Ale... nie o to mi chodziło, bo zależało mi na kolorze, a od kondycjonowania są zwyczajne odżywki.


Produkt dostępny tylko w drogeriach Natura [teraz pewnie też i w Aster].

Nie polecam.

Cena ok. 6 zł / 40 ml

wtorek, 23 października 2012

Eveline, Just Epil, Błyskawiczny krem do depilacji nóg z aloesem i wyciągiem z melona

A dzisiaj krótka recenzja kremu do depilacji. Akurat natknęłam się na fotki podczas sprzątania dysku, więc... why not ;)

Opis producenta

Krem dokładnie, szybko i skutecznie usuwa zbędne owłosienie. dzięki zawartości specjalnie dobranych substancji czynnych preparat pozostawia skórę miękką, gładką i dobrze nawilżoną. Nowoczesna receptura została wzbogacona o wyciąg z melona i ekstrakt z aloesu, które działają na skórę nawilżająco i łagodząco, pielęgnując ją podczas zabiegu. Zawarty w formule ekstrakt z Larrea divaricata opóźnia i spowalnia odrastanie włosków, dzięki czemu zmniejsza się częstotliwość przeprowadzania zabiegu depilacji.

Sposób użycia

1. Używając szpatułki rozprowadzić preparat równą warstwą na tych partiach ciała, z których trzeba usunąć włoski. Nie wcierać!
2. Pozostawić na skórze 5 minut, następnie za pomocą szpatułki delikatnie usunąć krem z niewielkiego fragmentu skóry. Jeśli włoski łatwo schodzą, usunąć resztę kremu szpatułką w kierunku "pod włos". Jeśli włoski nie schodzą jeszcze łatwo, pozostawić krem na skórze, jednak nie dłużej niż 10 minut od chwili aplikacji. Czas działania kremu zależy od grubości włosa.
3. Resztki kremu można usunąć wilgotną gąbką, następnie przemyć skórę ciepłą wodą, bez użycia mydła, i osuszyć.

Należy wykonać próbę uczuleniową.
Nie stosować na skórę skaleczoną, podrażnioną lub silnie opaloną.
Przez 24 godziny po zabiegu nie należy używać na miejsca depilowane dezodorantów i antyperspirantów, należy unikać też kontaktu skóry ze słońcem.


Zazwyczaj sięgam po inne środki w celach depilacyjnych, ale akurat podczas zakupów natknęłam się na promocję Eveline i wrzuciłam do koszyka. Opakowanie 'rozpoczyna' się od pudełka, wewnątrz którego ukrywa się miękka, plastikowa tuba z zakrętką. Estetycznie i higienicznie :). Oprócz tubki mamy też poręczną i dobrze wyprofilowaną szpatułkę, która ułatwia rozcieranie kremu na powierzchni skóry.


Zawartość jest gęsta i biała, o charakterystycznym dla produktów do depilacji zapachu, przez który przebija coś na kształt woni zwykłego kremu Nivea.

Zazwyczaj paćkam smugę kremu wzdłuż łydki, po czym rozcieram po powierzchni wymagającej depilacji. Teoretycznie wystarczy trzy minuty [? - na opakowaniu 3, a w instrukcji 5 :s], wg producenta - max 10. Niestety trójka z opakowania akurat nijak ma się do mnie - zdecydowanie za krótko. Te 10 też na styk, bo niestety zauważyłam, że po tym czasie też nie wszystko zeszło jak należy. W dodatku krem dość trudno zmyć ze szpatułki, co przedłuża cały proces depilacji.
Nie zauważyłam, aby usunięcie włosków kremem spowodowało wolniejszy odrost.
Na plus jest to, że nie kosmetyk nie spowodował żadnych szkód, tj. podrażnienia, pieczenia i innych nieprzyjemnych reakcji. Opakowanie starczyło mi na dwa pełne zabiegi i coś tam jeszcze zostało.

Ogólnie jednak więcej czasochłonnej babraniny niż realnych efektów.

Cena ok 9 zł / 125ml

Nieśmiało przypominam też o rozdaniu, pozostał jeszcze dokładnie tydzień na zgłoszenia.
KLIK!

poniedziałek, 22 października 2012

Joanna, Naturia Face, Peeling do twarzy z brzoskwinią

Chwila wytchnienia od teorii wybielaczy, bo ostatnio blog tym chyba nieco przeładowany.
Wracam na normalne tory i w nadchodzącym tygodniu będzie trochę recenzji :)

Pozdzieramy dzisiaj trochę martwego naskórka z facjaty [OMG, brzmi co najmniej jak scena z "Piły" :P] - zapraszam na recenzję peelingu do twarzy.

Pewnie niejednokrotnie wspominałam o tym, że Joanna jest jedną z moich ulubionych polskich firm kosmetycznych. Toteż niezmiernie się ucieszyłam, że w ich ofercie pojawiły się wreszcie kosmetyki do pielęgnacji twarzy i wiedziałam, że na pewno spróbuję :). Obok żelu do mycia do użytku trafił też i peeling, o którym kilka słów poniżej :)

Opis producenta

Peeling Naturia Face zapewnia doskonałe wygładzenie i oczyszczenie skóry twarzy.Drobinki ścierające delikatnie złuszczają martwe komórki naskórka, usuwają zanieczyszczenia oraz zmniejszają szorstkość skóry, pozostawiając ją aksamitnie gładką. Peeling zawiera ekstrakt z brzoskwini o działaniu nawilżającymi wygładzającym. Po zastosowaniu skóra jest odświeżona, delikatna i zdrowo wyglądająca. 


Kosmetyk zapakowany jest w zwyczajną, ale estetyczną, niewielką próbkę z klikającym zamknięciem. Jest to wygodne i praktyczne rozwiązanie. Przezroczysty plastik pozwala na szybką ocenę zużycia :).
Zawartość sama w sobie bardzo ładnie pachnie, zgodnie z nazwą - brzoskwinią. W przezroczystym żelu zatopione są niewielkie, brązowe i lekko pomarańczowe drobinki. Cząsteczki ścierające są dość małe - niby to dobrze, w końcu to peeling do twarzy i powinien być delikatny, ale... ja jakoś wolę mocniejsze zdzieraki ;P
Jest to peeling myjący, zatem nie wymaga dodatkowego oczyszczenia twarzy żelem przed użyciem. Odrobinę nawilża skórę. I bardzo dobrze ją oczyszcza. Po użyciu nie mogłam oderwać rąk od policzków, taka była przyjemnie gładka :D

Cena: ok 6 zł / 75 ml

sobota, 20 października 2012

Dipamitynian kwasu kojowego

Za ciosem jeszcze kilka zdań o bracie kwasu kojowego zwanym dipalmitynianem ;)

W zasadzie można o nim powiedzieć to samo, co o kwasie kojowym, ale... przede wszystkim jest rozpuszczalny w tłuszczach, a nie w wodzie, jak cała dotychczas przedstawiana rodzina substancji wybielających. Jest też dużo bardziej stabilny i niewrażliwy na działanie światła. Niestraszne są mu też zmiany pH, wysoka temperatura czy jony metali.

Ma postać kremowo-białych, drobnych kryształków. Stosuje się go w stężeniu do 5%.

Można go łączyć z arbutyną, witaminą C, kwasami hydroksylowymi a także substancjami nawilżającymi.

A najprostszy sposób na zrobienie mazidła wybielającego, to po prostu zmieszanie dipalmitynianu z wybranym olejem. Et voila - gotowe do użytku :)

piątek, 19 października 2012

Arbutyna

Skoro powiedziałam A, wypadałoby powiedzieć B.
Post o beta-arbutynie zwanej popularnie po prostu arbutyną, siostrze bohaterki poprzedniego wpisu :)
Żeby jednak nie przynudzać, to będzie krótko.

Arbutyna występuje w kilku gatunkach roślin, m.in, w gruszy, kalinie, majeranku i mącznicy [z tej ostatniej jest pozyskiwana najczęściej]. Działa podobno sporo słabiej niż wersja alfa, ale w tej postaci jest bardziej powszechna.
Działa na tej samej zasadzie - wychwytuje i wiąże się z enzymem tyrozynazy, w efekcie czego dochodzi do regulacji produkcji barwnika w skórze.
Należy ją stosować w roztworach o pH poniżej 7, gdyż w wyższym się rozpada na glukozę i hydrochinon, a ten ostatni jest niezbyt przyjemny dla naszej skóry. Stwierdzono jego działanie cytotoksyczne, może powodować podrażnienia i uczulenia, przez UE został uznany za niebezpieczny, a jego użycie dopuszczalne jest tylko w produktach na receptę.

Arbutynę stosować można nie tylko w leczeniu hiperpigmentacji, ale i w terapii trądziku oraz stanów zapalnych skóry.

czwartek, 18 października 2012

Alfa arbutyna

Miał być dzisiaj inny wpis, ale pomyślałam, że październik na blogu, przynajmniej w części, będzie w klimacie wywabiania przebarwień.

Zatem trochę Was pomęczę teorią, być może komuś się jednak przyda taka podstawowa wiedza o składnikach :) [np. do odszukania ich w składzie kremu i sprawdzenia, czy producent nie robi nas w bambuko :P].

Dawno, dawno temu... jako składnika wybielającego używano hydrochinonu. Skuteczny... ale okazało się, że wyrządza naszej skórze więcej szkody niż pożytku. Potem dodatkowo w to wszystko wlazła Unia Europejska ze swoimi wytycznymi, dyrektywami i kto wie czym jeszcze, i używania tej substancji zakazano.

Antidotum na całe pigmentacyjne zło tego świata ;) okazała się natomiast arbutyna czyli postać beta lub alfa glikozydu hydrochinonu.

Arbutyna w postaci alfa-glukozydu (INCI: Alpha-Arbutin) wykazuje znacznie większą stabilność w zakresie kwaśnego pH i hydrolizy oraz 10-krotnie większą skuteczność działania , niż jej beta-glukozyd (INCI: Arbutin) stosowany dotychczas powszechnie w kosmetykach rozjaśniających skórę.
Działa na zasadzie blokowania enzymu [tyrozynaza], który odpowiedzialny jest za produkcję pigmentu w skórze. Enzym nie działa ==> skóra nie 'produkuje' melaniny ==> nie ma przebarwień - to tak w naprawdę wielkim skrócie.

Badania wykazały iż alfa-arbutyna działa synergistycznie z innymi związkami usuwającymi niepożądany barwnik i działającymi na wielu różnych etapach procesu pigmentacji, np. z aloesem, wit. B3, C czy też dipalmitynianem kojowym [pochodna kwasu kojowego, wspomnianego wcześniej].

Zastosowanie - likwidacja przebarwień na twarzy i ciele powstałych w wyniku:
- zaburzeń hormonalnych (ciąża, środki antykoncepcyjne),
- nadmiernej ekspozycji na słońce (opalanie na słońcu i w solarium),
- pozapalnych zmian trądzikowych

Ma postać białego proszku, który jest rozpuszczalny w wodzie. Można ją stosować w stężeniach do 2% i podgrzewać do 70 st. C.

środa, 17 października 2012

Mała przypominajka :)

Urodzinowe rozdanie na blogu już za pólmetkiem.
Ogromnie dziękuję wszystkim osobom, które do tej pory się zgłosiły :)
Postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i do puli nagród dodać kilka nowych dodatków :)


Teraz w skład zestawu rozdaniowego wchodzi jeszcze azjatycka maseczka z kolagenem morskim, próbka pudru bambusowego oraz ozdoby do paznokci.

Jeśli ktoś jeszcze się nie zgłosił, a ma chęć wziąć udział w rozdaniu, ma jeszcze trochę czasu.
Po szczegóły zapraszam TUTAJ :)

wtorek, 16 października 2012

Tonik depigmentacyjny - recenzja

 Wczoraj prosta receptura, naprawdę banalna w wykonaniu na tonik, a dzisiaj poopowiadam nieco o efektach stosowania podczas wiosennej serii.

Moja skóra nie jest jakoś szczególnie uwrażliwiona na słońce. Powiedziałabym, że jest nawet całkiem podatna na opalanie bez skutków ubocznych typu zaczerwienienie czy poparzenia.
Jednakże już pierwsze promienie ostrzejszego słońca sprawiają, że na twarzy pojawiają się piegi. Co prawda całkiem je lubię, ale to oznacza, że skóra jest skłonna do przebarwień. Dodatkowo skutkiem ostatnich zdarzeń pojawiła się u mnie ostuda i to właśnie na wyeliminowaniu jej skutków zależało mi najbardziej.

Dlatego postanowiłam sięgnąć po kwas kojowy, który zalecany jest jako skuteczny środek do walki z przebarwieniami.
W tym celu ukręciłam sobie tonik.

Tonik jak to tonik - ma formę płynu, który jest bezbarwny i posiada charakterystyczny, lecz niezbyt mocny zapach, lekko kwaśny [o ile tak można powiedzieć o woni ;P]
W działaniu odczuwalne jest lekkie nawilżenie i napięcie skóry bezpośrednio po aplikacji. Domyślam się, że to pewnie zasługa kwasu hialuronowego i, jak ostatnio doczytałam, glukonolaktonu. Po jego zastosowaniu skóra staje się wygładzona.
Trzeba uważać przy aplikacji, bo roztwór może podrażniać. Radzę delikatnie przesuwać wacik, bez mocnego wcierania, bo w tym wypadku może pojawić się pieczenie. U mnie ta reakcja jest krótkotrwała, ale wrażliwe cery mogą mieć problem.

Natomiast co do samego działania wybielającego mam dość ambiwalentne uczucia. Solennie używałam toniku każdego ranka i wieczora, jak wskazano w instrukcji, przez ok 2 miesiące. I jednak w moim odczuciu jego skuteczność jest niewielka.
Owszem, zauważyłam, że plamki lekko zjaśniały, lecz na dobrą sprawę to sama nie wiem, czy to od toniku, czy np. od faktu, że skóra nie była eksponowana na słońce, a ogólnie rzecz biorąc w zimie piegi mi bledną.
Inna sprawa - zjaśniało wszystko. Nie tylko plamki, ale i skóra bez nich.

Cóż... na razie nie osiągnęłam zadowalającego rezultatu, ale się nie poddaję. Zamierzam więc powtórzyć kurację ze zdwojoną siłą ;).
Kusi mnie pomysł dodania do toniku arbutyny, kolejnego składnika o właściwościach wybielających.
Na razie jednak pozostawiam go w formie z poprzedniego postu, a resztę wybielaczy ładuję do serum :)

poniedziałek, 15 października 2012

Tonik z kwasem kojowym - receptura

Popisałam wczoraj trochę o kwasie kojowym, albowiem... dziś to on właśnie występuje w roli głównego składnika w toniku wybielającym.
Jeśli pamiętacie moje posty z programem pielęgnacji, to wiosną był jednym z używanych przeze mnie kosmetyków :). Jakieś tam więc doświadczenie już mam w temacie, dlatego dziś na szybko - receptura, a jutro poopowiadam Wam o moich odczuciach i efektach używania toniku :).

A do przygotowania tytułowego mazidła potrzebujemy:
- 4% kwasu kojowego
- 4% glukonolaktonu
- 10% kwasu hialuronowego
- 82% wody

Przygotowanie toniku jest banalnie proste. Najlepiej w pierwszej fazie rozpuścić sypkie składniki zaczynając od kwasu kojowego, bo wg moich doświadczeń ten rozpuszcza się najtrudniej. Potem glukonolakton, a gdy już wszystko mamy w płynnej postaci, dodajemy kwas hialuronowy. Na koniec można dodać trochę konserwantu, chociaż chyba [poprawcie mnie, jeśli się mylę] nie jest to konieczne, bo kwaśne mikstury są samokonserwujące.
Po kilku godzinach można wyregulować pH, które powinno oscylować w granicach 4.
Osobiście raz spróbowałam, ale kijowe miałam papierki, więc machnęłam ręką i postawiłam na hardkor, używając kosmetyku o pH nieznanym. Facjaty mi nie wypaliło, więc da radę :)

Teraz mnie kusi wykonanie ulepszonej wersji.
W komentarzach podpowiadacie, że można go łączyć z kwasem migdałowym, arbutyną, z witaminą C również.

Na razie pędzę ukręcić kolejną porcję :]

niedziela, 14 października 2012

Kwas kojowy

Dziś trochę teorii, ale fajnej :)
O tytułowym półprodukcie :)

Przebarwienie to nagromadzony miejscowo barwnik skóry. Pojawia się, kiedy wytwarzające go komórki (melanocyty) nieprawidłowo funkcjonują. Wśród przyczyn powstawania takich zmian skórnych wymienia się: szkodliwe działanie słońca, zażywanie leków hormonalnych i uwrażliwiających na światło (np. przeciwreumatycznych, antybiotyków, leków nasercowych lub wyciągów z niektórych ziół) oraz opalanie blizn po przebytym trądziku. Na szczęście większość przebarwień można całkowicie usunąć.

Kwas kojowy to środek stosowany w produktach do usuwania przebarwień skóry. Jest zbliżony pod względem właściwości chemicznych do hydrochinonu. Tak samo jak hydrochinon jest inhibitorem tyrozynazy ( uczestniczy w wielu etapach tworzenia melaniny ).
Kwas kojowy uzyskiwany jest z grzybów gatunku Aspergillus rosnących w Japonii na ziarnach kukurydzy.
Obok własności depigmentacyjnych wykazuje także działanie antybakteryjne oraz zapobiega powstawaniu wolnych rodników. Preparaty zawierające ten składnik nie tylko rozjaśniają przebarwienia, ale działają również przeciwzmarszczkowo i nawilżająco. Związek ten najczęściej stosowany jest w stężeniach od 3 do 6%. Kosmetyki najnowszej generacji do błyskawicznego redukowania przebarwień z reguły zawierają go w swoim składzie.

Zastosowanie:
- blizny
- piegi
- skóra poszarzała oraz skóra palaczek
- skóra pozbawiona blasku
- różnego typu przebarwienia
- pajączki
- skóra nadmiernie opalona

Wskazania:
- wybielanie skóry
- usuwanie przebarwień i plam
- wyrównanie ogólnego kolorytu skóry, np. po nierównomiernym opalaniu, oraz uszkodzeń posłonecznych

Szczególnie zalecany w przypadku występowania dużej ilości plam - plamek o zabarwieniu żółtawym (do jasno brązowego) na całej powierzchni skóry.

Produkt ma postać białych lub prawie białych, drobnych kryształków, jakby igiełek. Jest rozpuszczalny w wodzie.
Jego stężenie w kosmetykach zalecane jest w granicach od 1% do 4%. pH 1% roztworu wynosi 4.

Kwas kojowy skutecznie działa także w połączeniu z arbutyną, hydroksykwasami, witaminą C, środkami nawilżającymi. Produkty rozjaśniające skórę, zawierające kwas kojowy, zwykle stosuje się dwa razy na dobę przez 1-2 miesiące lub do osiągnięcia pożądanego rezultatu.
Odznacza się potencjalnym działaniem alergizującym.

piątek, 12 października 2012

Walka o cerę bez przebarwień

Analizując komentarze pod wpisem o programie pielęgnacji twarzy zauważyłam, że wiele z Was interesuje tematyka walki z przebarwieniami i wybielania skóry.

Sama od jakiegoś czasu borykam się z tym problemem.
Z plamkami będącymi wynikiem majstrowania przy twarzy już niejako się pogodziłam, to stare blizny podskórne, bardzo trudne do usunięcia i pewnie bez głębokich peelingów się pewnie nie obejdzie.

Ale od kilkunastu miesięcy [może nawet dłużej] pod oczami zadomowiła mi się ostuda i mimo hormonalnego uspokojenia - nie znika. Próbowałam już walczyć z tym ostatniej wiosny. Dlatego też w najbliższych dniach zapraszam na serię postów o składnikach i miksturach wybielających, nieco opowiem również o moich doświadczeniach w tym temacie.

Dowiecie się także, jak ukręcić domowym sposobem krem.

So stay tuned - niedługo zaczynamy :D!

czwartek, 11 października 2012

Rytuał pielęgnacji włosów ver. 7.1

W zasadzie w rytuale pielęgnacji włosów niewiele się zmienia.
Poprzedni miesiąc minął mi na doglądaniu efektów działania nowego szamponu, a potem maski. W rezultacie nie wprowadziłam do użytku ani eliksiru ziołowego, ani dodatkowego sprayu.
Ale teraz już wiem co i jak, więc czas na kolejne kroki w pielęgnacji :)
Keratyna i inne półprodukty muszą więc jeszcze odczekać w lodówce, a tymczasem na tapetę biorę czarnego Gliss Kura [wreszcie!]

- mycie szamponem Natur Vital do włosów wypadających, przetłuszczających się
- maska Kallos Latte
- Elfa, Green Pharmacy, Eliksir wzmacniający [do wcierania w skórę głowy]
- Gliss Kur, Ultimate Repair, Ekspresowa odżywka bez spłukiwania w sprayu
- Marion, Jedwab - na końcówki

środa, 10 października 2012

Mój program pielęgnacji ver. 10.0

Heh, właściwie zastanawiałam się, czy to nieco zmodyfikowana wersja programu nr 9, ale jednak tyle zmian w nim wprowadziłam, że zdecydowałam się na nowy numer ;)

Przyszła jesień czyli właściwa i odpowiednia pora na rozpoczęcie kuracji kwasami AHA [i BHA zresztą też :)]. Jak zwykle chciałabym wypróbować wszystko i to naraz - opisy cudownych właściwości każdego składnika aż krzyczą do mnie - Użyj mnie!, ale to wszystko trzeba jeszcze jakoś sensownie uporządkować.
Dumam więc sobie nad tym, bo i kwas jabłkowy i kwas salicylowy mnie kusi, a między nimi jeszcze kojowy i glukonolakton... i wydumałam sobie takie coś...


RANO:
- Eveline, Oczyszczający płyn micelarny 3 w 1 plus kropla olejku z drzewa herbacianego
- Skinfood, Peach Sake Pore Toner
- serum z witaminą C
- Skinfood, Peach Sake Pore Serum
- The Skin House, Wrinkle Snail System Cream
- Skinfood, Good Afternoon, Rose Lemon BB Cream # 1


WIECZOREM:
- oczyszczanie twarzy pianką Missha Creamy Latte Green Tea Cleansing Foam
- Alterra, Tonik do twarzy z orchideą [prawdopodobnie jeszcze go ulepszę jakimiś ekstraktami]
- tonik do twarzy z kwasem AHA + kwas kojowy
- serum superwybielające
- Yedam Yun Bit Yun Jin Gyeol Firming Cream
- w przypadku doraźnych problemów Mizon Acence Blemish Control Soothing Gel Cream
- Orientana, Rozmaryn, krem maska pod oczy

Od kilku dni testuję sobie ślimakowy krem i spisuję swoje obserwacje. Niedługo zakończę fazę testów i dodam do pielęgnacji krem Yedam :)

Planuję też ukręcić serum superwybielające. Jak może pamiętacie, borykam się z przebarwieniami pod oczami [ostuda]. Pierwszą próbę mam już za sobą, ale efekt... cóż, mógłby być lepszy :o. Tym razem staję więc do walki uzbrojona w jeszcze większą ilość wybielaczy, które zamierzam skoncentrować w jednym kosmetyku. Całość wspomóc chcę tonikiem z kwasem kojowym [trochę boję się jeszcze kręcić kwasowych kremów].

Muszę też zacząć bardziej regularnie nakładać BB Creamy. Niestety, jest to końcowy etap pielęgnacji, a co za tym idzie, moje lenistwo wygrywa :s i często sobie odpuszczam... A kolejka zapasów rośnie...

Co do samych kwasów AHA - na pierwszy ogień pójdzie pewnie migdałowy, może nawet pomieszam go z glukonolaktonem [upewnię się, czy można]. A może z salicylowym? A może z jabłkowym >:D. Najchętniej wsypałabym wszystko do jednej butelki, ale pewnie tak nie można ;) Albo miziała się innym każdego dnia. Tak pewnie nie ma sensu. Zatem będzie sukcesywnie, one by one. Może później zdecyduję się na stosowanie zamienne. Jak mi starczy w ogóle na to czasu :P


wtorek, 9 października 2012

Dodatki z kobiecej szufladki - wrzesień

Ups! Zapomniałam się, a tu notka czeka ;)
A zatem szybkie podsumowanie września w temacie biżuteryjno-dodatkowo-innym ;)

Biżuterii bardzo mało. Chyba mam w tej dziedzinie jakieś przesycenie. Może to dlatego, że większość rzeczy jestem w stanie zrobić sama i wtedy w 100% odpowiadają moim zapatrywaniom. Może któregoś dnia pokażę ;). A tymczasem nausznica z ebaya. Dziwadło :P Myślę nad tym, jak ją ulepszyć ;)


Hihi :) Teoretycznie nie dla mnie, bo gdy zobaczyłam to małe cudeńko, od razu wiedziałam, że kupię je dla córeczki. Ale jest tak urocze, że chyba i sobie taki sprawię :P A tak w ogóle to urzeka mnie na swój sposób Hello Kitty. No urocza jest i basta :D


A tu bardzo fajny, przydatny gadżet, który chodził za mną już od jakiegoś czasu. Zestaw 8 mini-ręczniczków, chyba z mikrofibry. Idealne do wycierania twarzy po umyciu :)


That's it :)

poniedziałek, 8 października 2012

Wishlista na październik

Dwie pozycje podsumowań za mną i tym oto sposobem dotarliśmy do ulubionej części czyli planowania kolejnych zdobyczy :D

W tym miesiącu znów azjatycko, będzie 'skok' na:
- Baviphat Lemon Whitening Sleeping Pack
- Baviphat Apple AC Therapy Sleeping Facial Massage Cream
- Skinfood Pineapple Peeling Gel
- Holika Holika Baby Blooming Light BB Cream
- Holika Holika Baby Blooming Moisture BB Cream
- Innisfree Eco Natural Cover BB Cream # 1
- Innisfree Trouble Care BB Cream

- Green Pharmacy, Eliksir ziołowy do włosów wypadających
- Bielenda, Ogórek i Limonka, tonik do cery mieszanej

- limitka Wild Craft by Essence [powinna się wreszcie pojawić]

- ZSK: dipalmitynian kwasu kojowego, arbutyna, ekstrakt z malin, kwas jabłkowy

Jak widać... BB Creamy :P, jeszcze więcej BB Creamów... nie wiem, kiedy ja to zużyję, chyba od nadmiaru zacznę rozdawać ;) A wydajne cholerstwo, że nie wiem... Ale jak tu się oprzeć okazjom, które pojawiają się w rozbiórkach... Choć w tym miesiącu i tak nie ma tragedii, bywało, że zamawiałam duuuuuuużo więcej :o

Eliksir na liście już od jakiegoś czasu. Do tej pory testowałam jednak skuteczność szamponu Natur Vital, a że nie chciałam zafałszować obrazu obserwacji, to i nie było potrzeby zakupu.

Powracam też do walki z przebarwieniami. Na ostro. Wszystkimi dostępnymi, znanymi mi środkami ;)

Będą też kwasy. Ale o tym wkrótce  :)

Przypominam też o skromnym rozdaniu, które organizuję z okazji rocznicy bloga :)
http://sanctuaryofbeauty.blogspot.com/2012/09/na-dobry-poczatek-pazdziernika.html
ZAPRASZAM !!!

niedziela, 7 października 2012

Wrześniowe zużycia

Coś przybyło, coś ubyło.
Dzisiaj w temacie tego drugiego czyli podsumowanie zużyć zeszłego miesiąca.


- żel do mycia Fruttini, Strawberry and Starfruit
- BRTC Overnight Pore Treatment
- Nuxe, Masque Frais Hydrantant
- Nuxe, Creme Fraiche
- It's Skin I-code Wrinkle Control 3 Plus BB Cream
- piórko z olejową odżywką do paznokci
- Missha Tornado Ampule Mask White Clay
- Imyss Cantabile Triple BB Cream

Do kosza poleciał także:
- lakier Evitte
- krem Eveline, Magia Orchidei, wersja na noc
Oba kosmetyki straciły termin ważności.

Ze zbioru zniknął też błyszczyk Pierre Renee, którego na zdjęciach nie ma, bo... zaginął w akcji. Ale żeby nie było, porządnie był już zużyty i zostało go tam jedynie jakieś 25%.

sobota, 6 października 2012

Zakupy wrześniowe - podsumowanie

Choróbsko zażegnane [oby!], powrót do normalności, pora puścić bloga na stare tory :)

A zatem zapowiedziane zakupy poczynione we wrześniu :)


Jak widać na załączonym obrazku, tym razem dużo skromniej [pewnie chwilowo :P]. Nadal pozostaję w ciągu azjatyckich zakupów, ale co zrobić, skoro moja skóra naprawdę czuje się o wiele lepiej po tych kosmetykach. W tym miesiącu do moich zbiorów trafiły:
- Missha Brown Rice Powder Wash with Baking Powder
- Zamian Gold Cacao Pack
- Skinfood Mushroom BB Cream
- Mizon Snail Recovery Gel
- Mizon All in One Snail Repair Cream
- Mizon Watermax Aqua Gel Cream

- olejek pichtowy
- olejek z drzewa herbacianego

- Fruttini, Sorbet do ciała

Jak widać, zaopatrzyłam się w olejki eteryczne, już na samym początku miesiąca, mogłam je dodać do programu pielęgnacji :) Początkowo planowałam zrobić tonik z olejkiem pichtowym, ale nie mogłam dostać czystej nafty [tylko tę do włosów], a potem porzuciłam ten zamysł. Na razie dodaję kropelkę na wacik przy wieczornym oczyszczaniu. Może powrócę do idei zrobienia toniku.

Sorbet do ciała po głowie chodził mi już od dawna :o. I kij z tym, że ja prawie takich kosmetyków nie używam :o. Jak zobaczyłam, że ma promocyjną cenę, to się dwa razy nie zastanawiałam. O!

piątek, 5 października 2012

Paznokciowy Projekt Finish - tydzień siódmy: HOLO/FLAKIES

Pierwotnie miałam zupełnie inny plan na ten post, a zamysł układał się w mojej głowie już dłuższy czas.
Niestety, wszelkie wcześniej poczynione ustalenia wzięły w łeb, gdyż paznokcie moje mają ciut gorszy dzień a i ja sama też, bo od wczoraj męczy mnie jelitówka, grrrr o_O.

Dlatego też harmonogram bloga w tym miesiącu całkowicie rozwalony, nie miałam siły wczoraj [dziś zresztą też] zrobić aktualnych zdjęć, a na tydzień holo będę posiłkować się starym zdjęciem znalezionym na moim dysku.


Milani Cyberspace :)

Wspominałam już. że uwielbiam lakiery holograficzne?
Kooooooocham :D

środa, 3 października 2012

Essence, Limited Edition - Home Sweet Home

Kolejna dobra wiadomość limitkowo-essencowa :)
Marka, obok kolekcji robionej z okazji premiery filmu, pokazuje też zapowiedź limitowanki "regularnej" :) o wdzięcznej nazwie Home Sweet Home :)
Różowo, brzoskwiniowo i... słodko ;), popatrzcie same...


- trzy kolory cieni do oczu


- trwałe pomadki oraz błyszczyk powiększający usta

- róże w dwóch wariantach kolorystycznych

- kosmetyczka-sakiewka

- naklejki na paznokcie


- oraz lakiery

 

Produkty miłe dla oka, choć nie budzą we mnie zachwytu :o
Cienie odpuszczam ;) [choć muszę zobaczyć na żywo :P], podoba mi się czerwona pomadka, ale... po co mi trzecia czerwień w zbiorach :s. Na pewno w oko wpadł mi różowy blush :] i moooooże... czerwony lakier, o ile będzie dawał jakiś ciekawy efekt :)
Kosmetyczka i naklejki nie dla mnie.

A Wy jak zapatrujecie się na tę limitkę? Podobają się wam propozycje na zimowy sezon?

wtorek, 2 października 2012

Catrice, Limited Edition - SpectaculART

Wczoraj Essence, dzisiaj Catrice.

Na tapetę dziś biorę szczegóły kolekcji SpectaculART, której pojawienie zaplanowano na listopad i grudzień bieżącego roku :). Podobno inspirowana jest klimatem Indii, szczególnie zaś Bombajem.

Tym razem limitka składać się będzie z:

- czterech kolorów cieni metalicznych 




- eyelinera



- kępek rzęs


- trzech wariantów pomadek do ust


- rozświetlacza


- różu w musie


- oraz czterech lakierów i toppera ze złotym brokatem

Hmmmm, bardzo ładne i ciekawe propozycje :)
Jako, że kocham wszystko, co metaliczne :P z wielką uwagą będę przyglądać się cieniom. Rozświetlaczem i różem również nie pogardzę :D. Pomadki też kuszą i wzięłabym wszystkie, a w szczególności najjaśniejszą, bo takiej jeszcze nie mam :). Dwie pozostałe też fajne i wszystko zależy od tego, jak wypadną na żywo. Z całej kolekcji najmniej interesują mnie lakiery, a pisak i rzęski - wcale :P

Z zapowiedzianą wersją ostateczny rezultat, widzę, ma całkiem sporo wspólnego. Ciut szkoda tylko tego żelowego różu, bo zapowiadało się fajne opakowanie, a szminki straciły luksusowy sznyt. Opakowanie ze złotymi elementami kojarzyło mi się nieodmiennie z Chanel, tymczasem firma sięgnęła po projekt opakowania z wycofanej, starej oferty regularnej.

A jak Wy oceniacie nową kolekcję? Coś przyprawiło Was o szybsze bicie serca?

poniedziałek, 1 października 2012

Essence, Limited Edition - Breaking Down

Kolejna edycja limitowana od Essence, której inspiracją stały się książki spod znaku Sagi Zmierzch.
Od kliku lat w te kolekcje pojawiają się w drogeriach, najczęściej w okolicach premier filmowych :P
Tym razem marka przygotowała dla fanek:

- pigmenty sypkie w 4 wariantach

 - brokatowe eyelinery w 2 kolorach do wyboru

 - złota pomadka

 - błyszczyki drobinkowe

 - rozświetlacz :D

 - krwawy róż do policzków

 - oraz cztery lakiery


Wampirze inspiracje to zdecydowanie moje klimaty, chociaż może stricte stylistyka Zmierzchu nie do końca [a nawet i nie od początku] do mnie przemawia. Niemniej jednak przy kupnie kosmetyków literaturę odsuwam na bok i skupiam się tylko na tym, co widzą moje oczy :D

To, co tym razem proponuje Essence, jest... ładne, ale nie porywające za serce, jak to zdarzało mi się przy poprzednich kolekcjach. Kolorystyka kojarzy się z nocą przełamaną promieniem słońca [złoty akcent]. Lubię błyskotki, choć ta kolekcja chyba jest już ciut przesadzona, nawet jak dla mnie.Brokat, brokat, brokat...
Ale i tak z chęcią się jej przyjrzę.
Natomiast po oględzinach zdjęć pewnie chciałabym rozświetlacz. Może - cienie, eyelinery i lakiery. Róż na zdjęciu mnie nie przekonuje, zbyt mocny i nieświeży kolor, taki zgaszony... Zupełnie nie przekonują mnie propozycje do ust.

Pojawienie się serii planowane jest na listopad/grudzień. Ciekawe, czy i do nas dotrze? Mam nadzieję, że tak. Do tej pory akurat z tymi limitkami problemu nie było :)

A tak na marginesie - jak zapewne zauważyłyście, przedstawiona kolekcja nieco różni się od tego, co wyciekło do sieci kilka miesięcy temu [można u mnie zobaczyć we wcześniejszych postach :P, co prawda marketing firmy usiłował to ugryźć, ale się nie ugięłam :P]. Ciekawe, czy to wynik ostatecznej pracy nad projektem czy też konieczność wprowadzenia zmian, wynikająca z próby zaskoczenia odbiorcy?

Edit: znalezione na fanpejdżu Essence - tak będzie prezentował się stand :)
Testery do pigmentów i pomadki, skoda, że do rozświetlacza i różu już nie.
Róż już nie taki nasycony i czerwono-ceglasty, prezentuje sie na tyle atrakcyjne, że mogłabym nawet TO CHCIEĆ ;)
Lakiery tez ciekawe, coraz ciekawsze... :)