sobota, 12 maja 2012

Pollena-Ostrzeszów, Biały Jeleń, Mydło naturalne w kostce

Ostatnio zaliczyłam mały odpoczynek od bloga ;)
Napisałam co prawda posta z tagiem, ale go wcięło, a raczej magicznie schowało, musiałam zamieścić go jeszcze raz :/. Do tego wszystkiego jeszcze zmęczenie, lenistwo i nawał innych obowiązków...


No dobra, już nie narzekam ;), zebrałam się jakoś ;), będzie normalna notka :P


Czas zacząć cykl recenzji o kosmetykach naturalnych. Wspominałam o tym ostatnio :). Zdążyłam co nieco potestować i pora zamieścić wyniki tych eksperymentów.

A zaczynam od... początku :P czyli pierwszego etapu mojego programu pielęgnacyjnego - mydła.

Zanim sięgnęłam po mydło do mycia twarzy, byłam bardzo sceptyczna. Tyle się naczytałam, że to samo zło, nie po to tworzone są kosmetyki specjalnie przeznaczone do pielęgnacji tej części ciała, aby używać tego reliktu PRL'u ;).

Ale whatever, teoria swoją drogą, a opinie o produkcie to już inna bajka. Skusiłam się więc z nadzieją, że mydło stanie się antidotum na moje problemy skórne, czyt. nieproszonych gości, którzy lubią się pojawiać na moje twarzy, mimo, że naście lat już dawno skończyłam.

Innym argumentem był fakt, że mydło owo jest mocno polecane w środowisku medycznym, jako środek wspomagający gojenie ran, np. pooperacyjnych. I faktycznie coś w tym jest, bo często spotykałam się z opinią, że jest skuteczne.

Wybrałam mydło w kostce. Otrzymujemy je opakowane z przezroczysty celofan z nadrukami. Pechowo wzięłam mydło duże, bo 200 g, ale podejrzewam, że i mniejszej kostki tyczą się moje spostrzeżenia. Otóż taka forma jest dość nieporęczna. Mydło jest po prostu za duże. Polecam podzielić je na mniejsze kawałki od razu po otworzeniu, bo potem może podeschnąć i kruszyć się podczas krojenia. Podzielone zawczasu oszczędzi nam problemów w przyszłości.
Tak oto wygląda mydlana kostka:

zdjęcie wyjęte z googla, bo opakowanie mojego już dawno wylądowało w śmieciach :o


Nie posiada zapachu i słabo się pieni w kontakcie z wodą. Czasem trochę trudno zmydlić odpowiednią ilość do umycia twarzy i zajmuje to dłuższą chwilę.

Co do samych właściwości oczyszczających nie mam zastrzeżeń. Myje dobrze, pozostawiając skórę odświeżoną i niemal 'piszczącą' pod palcami.
Nie wysusza, a wręcz powiedziałabym, że skóra jest troszkę natłuszczona [efekt ten wyczuwalny jest dopiero dłuższą chwilę po myciu]. Po osuszeniu ręcznikiem wyczuwalne lekkie ściągnięcie, ale nic nieprzyjemnego. Oczywiście nie polecam do demakijażu, gdyż szczypie w oczyska i to mocno. Ale nie do tego służy, więc tego się spodziewałam. Jak każde mydło.

Efekt? Skóra czysta, podrażnienia złagodzone, podgojone stany zapalne, krostki. Cera jest naprawdę jakby rozjaśniona, po prostu lepiej wygląda. Przyznam, że byłam w szoku, zachwycona - to działa!

Działało...

Mydła używam dość długo. Teraz dodatkowo używam szczoteczki do mycia twarzy, którą nabieram kosmetyk i masuję spieniając go na skórze. Niestety zauważyłam, że nie działa ono już tak skutecznie na 'paskudniki' jak na początku. Zrobiło się z niego zwykłe myjadło. Czyżby skutek przyzwyczajenia? Może wkrótce odstawię je na jakiś czas i sprawdzę, czy efekt powrotu będzie znowu WOW.
Szkody nie czyni, nie zapycha ani nie podrażnia. Faktycznie mogłoby być dobre dla alergików.


Jest bardzo wydajne. Używam go i używam, a końca wciąż nie widać. Na oko - jestem dopiero w połowie :o

Cena: poniżej 2 zł / 100g

3 komentarze:

  1. Nie lubię mydeł w kostce z wyjątkiem mydełek Lusha. Kiedyś miałam to mydło i nawet nie wiem co się z nim stało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja do tej pory nie używałam wcale mydeł w kostce i ciekawa byłam :)
      Teraz czaję się na to z nanosrebrem i któreś Aleppo.

      Usuń
  2. Mój mąż nie wyobraża sobie życia bez tego mydła;]
    mamy w domu chyba z 10 kostek:D

    OdpowiedzUsuń