niedziela, 28 lipca 2013

Tony Moly Maxi Power Foot Peeling Liquid

Uwaga!!!
Post tylko dla osób o mocnych nerwach :P
Dużo zdjęć [acz te drastyczne zmniejszyłam - jak ktoś jest żądny "krwi" niech sobie powiększy :P]


Otrzymujemy spore pudełko, w którym znajdują się dwa zestawy do peelingu. Każdy z nich to dwie saszetki z płynem [nawet zaznaczono na nich, która jest prawa, a która lewa :P] oraz para dużych, foliowych skarpet.


W osłonach na nogi od wewnętrznej strony znajduje się dodatkowo papierowa warstwa, która wchłania i zatrzymuje wewnątrz peeling.


Przy przelewaniu trzeba uważać. Osobiście uważam, że lepszym pomysłem jest wypełnienie skarpet w pierwszej kolejności i włożenie w nie stóp, niż wylewanie płynu na wierzch stóp.














Gdy już skończymy ten etap i zawiążemy skarpetki wokół kostek, czas na chwilę relaksu. Trzeba znaleźć sobie wygodne miejsce do siedzenia. Manewrowanie stopami np. na leżąco mogłoby zakończyć się wylaniem peelingu z wnętrza, a tego przecież nie chcemy ;).
Czas start - od 1 do 1,5 godziny.


W tym czasie towarzyszyło mi dziwne uczucie ciepła od spodu i lekkie chłodzenie z wierzchu stóp. Czasem pojawiało się miejscowo mrowienie.
Nie muszę chyba nadmieniać, że poruszanie w tym stanie jest nieco, khem, utrudnione, choć oczywiście nie jest niemożliwe.
W teorii płyn ma w całości zostać wchłonięty przez skórę stóp, w praktyce natomiast bywa z tym różnie. W moim przypadku po 90-ciu minutach w środku pozostało trochę zawartości.

Po zdjęciu skarpet i opłukaniu stóp obficie wodą, uczucie chłodzenia nie ustąpiło, choć stopy były ciepłe.
Następnego dnia rano czułam się dziwnie, jakby ktoś nakleił mi na podeszwy cienką warstwę folii. Lub jakby warstwa naskórka oddzielona została od reszty ciała.

Z dnia na dzień wygląd skóry zmieniał się. W dotyku taka sama, nawet niewysuszona, ale zaczęła przypominać pergamin [?]. Straciła elastyczność, stała się wiotka, na jej powierzchni pojawiło się dużo bruzd i załamań. Zupełnie jak skóra staruszki. Do tego zaczęła charakterystycznie połyskiwać.

Złuszczanie - faza 1.2
W cztery dni od zabiegu pojawił się pierwszy efekt peelingu. Na dużym palcu pojawił się pierwszy "bąbelek" ze złuszczoną skórą. Jedna jaskółka jednak wiosny nie czyni i przez kilka kolejnych dni złuszczanie naskórka było naprawdę minimalne. Natomiast ciągle towarzyszyło mi uczucie foliowych stóp z odklejającą się warstwą.

Po kilku dniach znowu coś się zmieniło. Pojawiły się kolejne ogniska złuszczania. Tym razem wyglądało to tak, jakby ktoś ponacinał mi skórę skalpelem. Długie, wąskie pęknięcia w miejscach, w których naskórek "pracuje"/zgina się.

Tuż po wymoczeniu - faza 2.0
Postanowiłam przyspieszyć sprawę i zaczęłam wieczorami moczyć stopy w gorącej wodzie. O tak, to dość znacząco wzmogło proces złuszczania. I pojawiły się efekty rodem z horroru :P Przez kilka kolejnych dni było mi naprawdę trudno egzystować. Odklejające się płaty skóry i ciągła pokusa ich oderwania, czego robić nie wolno... podobno... a w tych momentach człowiek najchętniej nie robiłby nic innego :) Korrrrrciiiii...

Ale najgorsze były chyba dla mnie te dni, w których skóra na stopach już zeszła, a pozostały brzegi dookoła podeszwy. Szczególnie, że za zabieg zabrałam się dosyć późno [taaak, sezon na sandały] i nie zawsze mogłam założyć kryte buty. Ale znalazłam na to sposób :)

To już jest koniec - faza 3.0 i różnice

Po wszystkim... po wszystkim możemy cieszyć się miękką, różową, odświeżoną skórą stóp :)
Różnica jest zauważalna. Aczkolwiek nie ma róży bez kolców ;) Chociaż skóra moich stóp nie należy do problematycznych, na jej powierzchni znalazło się kilka zrogowaciałaych ognisk, zapewne od umiłowania do chodzenia w wysokich obcasach. Z tymi miejscami peeling niestety sobie nie poradził. Ale jego ogólna skuteczność zachęca mnie do eksperymentów i być może pokuszę się o miksturę, którą będę stosować miejscowo.

Cena: ok 50 zł / 2 zestawy 2x25ml

17 komentarzy:

  1. Oja, nawet nie wiedziałam, że istnieje takie coś!
    Efekt naprawdę super, aż się zastanawiam, jakby to u mnie poszło ;) Choć pewnie nie powstrzymałabym się od zdzierania, bo ja niecierpliwa bestia jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te skórki są niestety upierdliwe, podskubywałam - nie da razy inaczej :)
      Testuj - polecam!

      Usuń
  2. A wiesz, że u mnie nie zadziałało :(
    Nic a nic a prawie 2 godziny siedziałam w tych skarpetkach, miałam jedynie kilka małych skórek między palcami. Więc albo kupiłam podróbę, albo na mnie nie zadziałało. Bo że miałoby co odpadać, to pewne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :(
      A testowałaś wersję Maxi? Może jakaś inna byłaby skuteczniejsza?

      Usuń
  3. Efekt jak u mnie - świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrzuciłabyś proszę zdjęcia jak już wszystko "odpadło"? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie na ostatnim foto widać efekt z końca zabiegu. Bez skali porównawczej nie widać rezultatu :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Warto! Tym bardziej, że wyjdzie taniej niż zabieg w gabinecie :)

      Usuń
  6. Efekt jest niesamowity :) U mnie by coś takiego się przydało zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wooow, efekt jest niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  8. O wow po takim kosmetyku widać czy naprawdę działa czy nie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, efekt może nie natychmiastowy, ale nie można mu odmówić spektakularności :)

      Usuń
  9. Również planuję powtórkę, choć z używaniem kremu u mnie nieco gorzej :o

    OdpowiedzUsuń