środa, 22 sierpnia 2012

Essence, MarbleMania Eyeshadow, 03 Swirl it, baby!

Dziś notka o bohaterze ostatniej akcji, czyli cieniu, którym zrobiłam ostatnio pokazywany makijaż :)

A oto i jest - zakręcony Swirl It, Baby!


Opis producenta:

Intensywne, jasne i wielowymiarowe efekty: wypiekane, trójkolorowe cienie z dużą ilością perłowych pigmentów gwarantują efekt wow! na twoich oczach. Cienie charakteryzują się niesamowitym marmurkowym wyglądem. Można jest stosować na sucho bądź mokro. Dostępne w trzech kolorach.



Cień pochodzi z limitowanej edycji o nazwie Marble Mania.
Pierwotnie, kiedy obejrzałam stand, nie zwróciłam specjalnej uwagi na cienie, ale po jakimś czasie zaczęłam bić się z myślami, czy przypadkiem nie powinnam uważniej się im przyjrzeć... Zrobiłam jeszcze jedn podejście, i kolejne... cały czas szukając uzasadnienia do NIE KUPOWANIA tego produktu... Jak widać, nie znalazłam i cień trafił w moje łapki :)

Opakowanie w kształcie dysku, z wieczkiem ozdobionym srebrnymi napisami, estetyczne, wygodne i poręczne :)
Same cienie są niepowtarzalne, jeśli chodzi o wzór na powierzchni, jak to bywa z marmurkami.
Jak w opisie - wypiekane.

Wybrałam wersję, którą można w skrócie nazwać różową. Zastanawiałam się jeszcze nad brązem, ale... ostatecznie nie wzięłam, bo kosmetyki dawały bardzo podobne efekty. Kolorystycznie też. No właśnie, bo...

... różowy tak naprawdę wcale nie jest różowy ;)
W opakowaniu dominującym kolorem jest dość ciemny, nieco zgaszony róż przełamany mauve z czarnymi żyłkami.
Natomiast na skórze... to zupełnie inny kolor :P


Po lewej swatch zrobiony przede wszystkim różowym pigmentem, po prawej - z uwzględnieniem najciemniejszego rejonu cienia, a na górze - średnia statystyczna ;)
Jak widać pierwsze wrażenie może bardzo mylić. Spektrum barw, jakie możemy otrzymać dzięki jego użyciu jest naprawdę szerokie :). Od takiego mętnego beżo-różu do mrocznego, przydymionego brązu.

Bardzo dobrze się blenduje, ma przyjemną konsystencję. I tę niewątpliwą zaletę, że wszystkie kolory mamy w jednym miejscu, więc nie trzeba szukać kolorów do łączenia ;). Aby uzyskać łagodne przejścia, wystarczy odpowiednio pomiziać pędzlem po powierzchni, by stopniować kolor :)

W rozproszonym świetle dziennym cień daje efekt tafli, takiej lekko metalicznej. I opalizuje na złoto :). Ten efekt bardzo mnie zaskoczył, ale pod niektórymi kątami owo złotko jest bardzo widoczne [np. na wczorajszym makijażu :)].

Natomiast jeśli na skórę nim pomalowaną skierujemy ostre światło...


... rozkwitnie on tysiącem iskierek, przepięknie rozświetlając oko :)

Jak już wspomniałam, jest to cień wypiekany.
I bardzo mnie zaskoczył! Zazwyczaj takie cienie mocno pylą przy zgarnianiu na pędzel i dość mocno osypują przy aplikacji na skórę, a tu nic. Przyjemnie się je nakłada, a po wszystkim nie trzeba walczyć z pandą pod oczami :)
I jeszcze jedna fajna rzecz - cień nie zawiera brokatowych drobin. To raczej rozświetlający pyłek, bardziej shimmer, dyskretny i uroczy.

Limitka ta weszła dość dawno, ale z tego co wiem, można jeszcze trafić na nią w Tesco Extra lub na wyprzedaży w Naturze.

Cena: 11,99 zł / 1,5g

I co? Uwierzyłybyście, że makijaż z poprzedniego posta to efekt tego różowego ancymonka ;)???

5 komentarzy:

  1. bardzo fajna pigmentacja i ładnie się mieni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzialam kiedys te cienie i tez sie nad nimi zastanawialam. Chyba nawet widzialam je na stronie Ulty, czyli u mnie tez powinny byc dostepne. A probowalas uzywac ich na mokro?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jeszcze nie :o
      Ale dobry pomysł, muszę przetestować :)

      Usuń
  3. A nie wydaje Ci się, że za każdym razem masz nieco inny kolor i makijaż obu oczu nieco się różni?
    Takie wrażenie miałam, gdy malowałam się wypiekanymi cieniami z Maca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się zawsze maziać w tym samym miejscu i jednocześnie malować obie powieki. To pozwala w miarę uniknąć różnic przy malowaniu :)

      Usuń