sobota, 22 czerwca 2013

Dermika, Let's Dance, Karminowa maseczka nawilżająco-wygładzająca z soczystą żurawiną "Dance"

 Nadal paszczowo będzie.
Paszczowo-żurawinowo-dyskotekowo ;)

Opis producenta:

Należy Ci się fajny prezent i totalna przyjemność? Sięgnij po karminową maseczkę i zanurz się w soczystym koktajlu pełnym dobroczynnych składników, który głęboko nawilży, wygładzi i odświeży Twoją cerę. Zadziwisz wszystkich przyjaciół, kiedy w rytmie disco świętować będziecie kolejny sukces.
Czarująca...

Nałóż cienką warstwę maseczki na skórę twarzy, omijając okolice oczu. Pozostaw na 15–20 minut, a następnie wmasuj pozostałość w skórę. Efekt znakomity!


Opakowanie maseczki to standardowa "jednorazówka". Jednak wewnątrz znajdziemy ilość na kilka aplikacji. Sam producent pisze o nałożeniu cienkiej warstwy, zatem wydajność jednej porcji jest spora.
Maseczka ma postać jasnobrązowego żelu o konsystencji keczupu i właściwie mocno go przypomina, a w zasadzie jego mniej apetyczną, bledszą wersję.
Zapach niby miły, ma przypominać żurawinę, ale jest zbyt słodki i chemiczny. Długo utrzymuje się na skórze, jeśli pozostawimy maseczkę [ale o tym za chwilę].


Natomiast działanie... jest żadne. Po nałożeniu maseczki zgodnie z instrukcją nienaturalnie zmienia się koloryt skóry, gdyż kosmetyk barwi ją i pozostawia smugi. Na zdjęciu po prawej nałożyłam warstwy i różnej grubości i widać wyraźnie, że nawet te cienkie wpływają na barwę naskórka.
Zasycha dość szybko, więc nie wiem, co mogłabym wsmarować w skórę po upływie tych 10-ciu minut. Skorupkę, która zostaje na twarzy? Ale oczywiście podjęłam próbę, żeby nie było :P. I wszystko się zwałkowało.
Nie wyobrażam sobie stosowania tej maseczki przed wyjściem na imprezę [czy gdziekolwiek], jak wspomniano w opisie. Na to coś nie da się nałożyć jakiegokolwiek makijażu [wałkowanie], bez zmycia ani rusz z uwagi na nieestetyczne plamy.
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i dać produktowi kolejną szansę. Tym razem zmyłam całość po zastosowaniu. Maseczka łatwo zeszła podczas spłukiwania wodą, ale cóż z tego, skoro efektów jak nie było tak nie ma. Zero nawilżenia, zero blasku i odświeżenia, o wygładzeniu nie wspominając. Totalne nic. Używanie tego kosmetyku to zwykła strata czasu i pieniędzy.

Skład: Aqua, Vaccinium Macrocarpon Extract, Glycerin, Propylene Glycol, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Calcium Carbonate, Carrageenan, Tocopheryl acetate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, CI 12085, Parfum

Cena: ok 4,50 zł / 10ml

3 komentarze:

  1. dzisiaj zastanawiałam się na zakup maseczki z tej serii, teraz jestem dumna, że tego nie zrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym bardziej, że 5 złotych za małą saszetkę to sporo..:P Jeśli chodzi o maseczki to kuszę się tylko na te z glinką, bo reszta to z reguły pic na wodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie najlepsze maseczki ma Ziaja ;)

    OdpowiedzUsuń