Jakiś czas temu w lokalnej aptece natknęłam się na dermokonsultacje prowadzone przez Nuxe, na których dostałam próbki paru kremów :)
Kosmetyki te kusiły mnie już od bardzo dawna, dlatego tym bardziej ucieszyłam się z tego prezenciku, bo dawał mi on możliwość poznania produktu bez konieczności zakupu. Po spektakularnej wtopie w kremem Etincelante nie uśmiechało mi się wydawać kolejnej stówy na produkt, który zupełnie się nie sprawdził.
Dziś będzie parę słów o jednym z produktów, którego kilka próbek otrzymałam do przetestowania - Creme Nirvanesque.
Opis producenta:
Krem na bazie wyciągu z ziaren niebieskiego lotosu, maku polnego oraz korzenia prawoślazu (aktywne składniki opatentowane przez markę NUXE). Ta nowatorska pielęgnacja redukuje pierwsze zmarszczki działając precyzyjnie w miejscu ich powstawania. Spektakularny efekt wygładzenia i rozkurczenia uzyskuje się dzięki zmniejszeniu mikronaprężeń tkanek skórnych. Kompleks Calmosensine intensywnie odpręża, jednocześnie stymulując syntezę endorfin ("hormony szczęścia"). Niewiarygodnie aksamitna (dzięki szarłatowi - roślinie pokrytej puchem) konsystencja sprawia, że posmarowana skóra staje się ekstremalnie delikatna i natychmiast wygładzona.
Twarz jest olśniewająca i rozpromieniona szczęściem "Nirvanesque". Małe i duże zmarszczki znikają na długo.
Sposób użycia: Nakładać rano i/lub wieczorem na oczyszczoną twarz i szyję.
A oto moja opinia o produkcie, bo w sumie nawet nie recenzja, ale postanowiłam się podzielić swoimi spostrzeżeniami.
Krem ma przyjemną, lekką konsystencję i kolor bieli złamanej ecru. Dodatkowo posiada przepiękny zapach, który przypomina mi woń białej róży. Po aplikacji ulatnia się [ciut szkoda, chciałabym mieć takie perfumy...], więc nie będzie przeszkadzał co wrażliwszym nosom :).
W działaniu przyjemnie nawilża i lekko natłuszcza. Po nałożeniu czuć wyraźne wygładzenie powierzchni skóry. Daje jej ukojenie i nadaje sprężystość. Rano twarz jest wypoczęta, wygląda dobrze. Nie odnotowałam reakcji niepożądanych [podrażnienie, wypryski]. Co do jego działania na zmarszczki, to się nie wypowiem, bo oczywiście czas użytkowania był o wiele za krótki.
Jest wydajny.
Mimo dość krótkiej przygody zdążyłam go polubić :).
Cena: ok 100 zł / 50ml
Brzmi fajnie! :) Jak bede w Polsce, moze zapoluje na probke.
OdpowiedzUsuńZ Nuxe uzywalam jedynie olejku, wiec nie mam jako takiej opinii o samej marce. Moja mama bardzo ceni sobie ich peeling.
Mam natomiast jako takie zaufanie do francuskich kosmetykow, wiec chetnie sprobuje :)
U mnie Nuxe jest jakieś pechowe i ich kremy mi nie służą. Prawie każdy się roluje, a próbowałam kilku. Ten jest pierwszym, który się sprawdził :).
UsuńBrzmi zachęcająco, przy najbliższej okazji postaram się kupić jedno opakowanie, bo tak jak koleżanka mam zaufanie do kosmetyków francuskich, więc nie powinnam być zawiedziona :)
OdpowiedzUsuńOgólnie blog jest naprawdę świetny.
Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://iftheworldwouldend.blogspot.com/
Paulina
szukam kremiku, na pierwsze zmarszczki, wezme go pod uwage:)
OdpowiedzUsuńMuszę otworzyć to Nuxe. Mam scrub, ponoć jest bardzo dobry. Sprawdzę i napiszę.
OdpowiedzUsuń