... czyli zaczynam przygodę z azjatycką pielęgnacją pełną gębą ;)
Dumam i dumam, czym by tu na początek paszczę smarować... Za dużo tego nakupiłam, a przypomnę, że szał się jeszcze nie skończył :o i wkrótce spłyną do mnie kolejne przesyłki...
Ale znalazłam mały zestaw, który dostałam jako gratis już dawno, dawno temu i chyba czas najwyższy go wykorzystać, bo zaraz stuknie mu data ważności i będzie ZONK.
I tym oto sposobem padło na Face Shop, a cały program pielęgnacji będzie wyglądał tak:
RANO:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Eveline, Hydra Expert
- hydrolat bławatkowy
- serum z witaminą C
- filtr Bioderma AKN Mat
- BB Cream
- puder bambusowy
WIECZOREM:
- oczyszczanie twarzy pianką Missha Creamy Latte Greentea Cleansing Foam
- serum z lukrecją
- tonik The Face Shop, seria Flebeaute
- emulsja The Face Shop, seria Flebeaute
Zdaję sobie sprawę, że zużycie miniaturek niewiele mi powie o długofalowych skutkach stosowania kosmetyków, niemniej jednak da mi jakieś pojęcie o ich właściwościach i odpowie na pytanie, czy mi się spodobają :) i czy chcę większy rozmiar, a o to w tej zabawie przecież głównie chodzi :D
Na razie testuję sobie na wszystkie sposoby najnowszy nabytek czyli piankę myjącą i cóż... zapowiada się super :D
Wkrótce wprowadzę kolejne kroki [dodaję stopniowo, żeby mniej więcej zorientować się, co i jak na mnie działa :)]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz