Odlewka algowej Orientany właśnie się skończyła, postanowiłam jednak iść za ciosem i zużyć kolejną, tym razem z żeń-szeniem. Jednakże [zdradzę rąbka tajemnicy jeszcze przed recenzją] u mnie kremy z O. nie sprawdzają się na dzień, więc ten punkt porannej pielęgnacji musiałam zastąpić innym. I tym oto sposobem mój rytuał dbania o twarz uległ całkowitej transformacji w nowy program. A oto i on, krok po kroku.
Rano:
- Delia, płyn micelarny
- Nantes, witaminowy tonik z ekstraktem z zielonej herbaty
- serum C [plus niacynamid, arbutyna i kwas kojowy]
- serum superwybielające [w miejscu przebarwień]
- Clarins, Multi Active Serum/ Multi Active Day Earky Wrinkle Correction Lotion
- The Face Shop, Natural Sun AQ Sun Cream SPF 45 Super Antioxidant Acaiberry
- BB Cream jakiś tradycyjnie [ciągle męczę tego Orientala] i puder bambusowy
- oczyszczanie twarzy mydłem z nanosrebrem
- Nantes, witaminowy tonik z ekstraktem z zielonej herbaty
- tonik z kwasem jabłkowym
- serum superwybielające pod oczy
- Orientana, krem-maska do twarzy z koreańskim żeń-szeniem
- krem pod oczy Orientana, wersja czereśniowa
Na przesuszoną skórę raz na kilka dni maska Missha Tornado Ampoule Vita C.
Plus Uguisu i błoto z oligoelementami :]
jakoś zaczęłam się kochać w kremach pod oczy *_*
OdpowiedzUsuńA ja cały czas zapominam je nakładać :]
UsuńMoże dlatego, że jeszcze nie znalazłam ideału.
Muszę i ja zacząć stosować mydełko z nanosrebrem, ale czekam aż mi się skończy te, które obecnie męczę z Tołpy :)
OdpowiedzUsuńA ja czekam na koniec kostki i zabieram się za Aleppo :], no chyba, że wcześniej żel Bielendy będę musiała zużyć :o
Usuń