Dzisiaj swatchowo-pazurkowo o lakierze Inglot w kolorze # 123. jest to dość jasny, perłowy, cukierkowy róż bez drobinek czy shimmera.
Lakier jest dość rzadki i słabo kryjący, natomiast całkiem łatwo się nim maluje, dobrze rozlewa się po płytce, nie zostawia smug czy prześwitów, rozprowadza się równomiernie. Pędzelek jest stosunkowo mały moim zdaniem, ale dobrze się nim operuje.
Emalia schnie szybko, bez bąbelków. Pędzelek zostawia pionowy ślad.
Jak wspomniałam wyżej, krycie tego lakieru jest słabe. Mocniejszy efekt uzyskałam dopiero przy 5 warstwach [na zdjęciu dwie, 3 na małym palcu], a i one okazują się być niewystarczające, gdyż po bliższym przyjrzeniu widać jednak białe końce paznokci.
Trwałość całkiem niezła. Drugiego dnia pojawiają się małe przetarcia na krawędziach, niewielkie zarysowania. Zaletą tego koloru jest to, że nie są one widoczne. Po 5 dniach miałam już na paznokciach niewielkie odpryski i lakier zmyłam. Ale w sumie nie wykazał się większą trwałością od np. lakierów marki Wibo, które są sporo tańsze, więc w sumie nie ma euforii.
Cena: ok 21 zł / 16 ml
uwielbiam lakiery inglota :) odtrasza mnie cena (no bo jednak drogie), ale mój absolutnie ukochany kolor 955 mam, trzecią już butelkę i nie zamierzam porzucić :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, cena mało przyjazna. Za to kolory bajeczne...
UsuńInglot w ogóle zawsze doprowadzał mnie do oczopląsu, za czasów, jak jeszcze u siebie nie miałam wyspy i jak się jeszcze nie malowałam :D
Usuń