Zgodnie z planem, od dziś zaczynam miesiąc naturalnej pielęgnacji.
I taki schemat sobie wymyśliłam :)
Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Ziaja, Jaśmin
- Mann & Schroeder, Natuderm Botanics, Tonik do twarzy [aż do wyczerpania zapasów, bo praktycznie tylko na dnie został, a potem coś wymyślę ;)]
- lekkie serum wodne z ekstraktem z truskawki/zielonej herbaty/ananasa/NMF
- puder bambusowy z Biochemii Urody
Wieczorem:
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, żel do mycia twarzy
- tonik z kwasem migdałowym naprzemiennie z innym tonikiem-gotowcem [w te dni, w które nie będę stosować migdałowego aby nie przesuszyć nadmiernie skóry]
- lekkie serum wodne j.w.
- jeśli skóra będzie przejawiać oznaki wysuszenia ostatnim etapem pielęgnacji będzie olej arganowy [wzbogacony ewentualnie kwasem hialuronowym]*
* chyba, że wreszcie zdobędę się na odwagę i ubełtam jakiś kremik, który zastąpi wtedy ostatni etap programu :)
Teoretycznie w funkcji myjącej powinnam używać olejku myjącego albo własnoręcznie robionego micela, ale na razie i tak dość drastyczne zmiany zaszły w moim programie :)
W funkcji złuszczania mam zamiar zastosować peeling enzymatyczny z BU lub mieszankę na bazie ekstraktu z ananasa.
Tradycyjnie na rzęsy odżywka Pierre Renee, a na usta warstwa masełka do ust Yes to Carrots plus balsam kokosowy Ziai.
piątek, 30 września 2011
czwartek, 29 września 2011
Tonik migdałowy, serum truskawkowe...
... peeling enzymatyczny z proszku i inne drobiazgi, czyli pielęgnacja naturalna,
100% DIY :D
Ogłaszam miesiąc październik czasem naturalnej pielęgnacji mojej gęby :D Dziś 'odkurzyłam' moje małe pudełeczko z ekstraktami i tak mnie naszło :)
Sporo tam zostało rzeczy do włosów, ale i kilka typowo pielęgnacyjnych dodatków tam znalazłam :)
Mam ochotę nawet jakiegoś kremu nagotować :P
Ciekawe tylko na jak długo starczy mi zapału :D
Poza tym nadeszła jesień i czas na kwaszenie :D
Oprócz tego chcę wreszcie potestować nowe BB Creamy, które czekają na okazję już od jakiegoś czasu.
100% DIY :D
Ogłaszam miesiąc październik czasem naturalnej pielęgnacji mojej gęby :D Dziś 'odkurzyłam' moje małe pudełeczko z ekstraktami i tak mnie naszło :)
Sporo tam zostało rzeczy do włosów, ale i kilka typowo pielęgnacyjnych dodatków tam znalazłam :)
Mam ochotę nawet jakiegoś kremu nagotować :P
Ciekawe tylko na jak długo starczy mi zapału :D
Poza tym nadeszła jesień i czas na kwaszenie :D
Oprócz tego chcę wreszcie potestować nowe BB Creamy, które czekają na okazję już od jakiegoś czasu.
poniedziałek, 26 września 2011
Zakupy - mała retrospekcja
Zbliża się koniec miesiąca i zaczynam powoli podsumowywać zakupy ostatnich 30 dni.
Dlatego postanowiłam, że przy okazji wrzucę jeszcze to, co w moich zbiorach kosmetycznych pojawiło się w sierpniu :) A stałam się wtedy posiadaczką następujących produktów:

- lakiery do paznokci... dużo więcej, niż planowałam... :s
I tak oto stałam się posiadaczką różowego lakieru z LE Balerina Backstage - miałam nic nie brać z tej limitki, ale wydał mi się wyjątkowo uroczy i jednak uległam.
Białe złoto Sensique w sumie planowałam od dawna nabyć, a że akurat był to ostatni egzemplarz na półce, to nie mogłam już dłużej odwlekać tego zakupu.
Biały crack z Butterfly - zgodnie z planem.
Srebrne pawie holo Essence z serii Colour&Go - kupiłam, bo wycofują i potem może nie być :s
Natomiast co do białego Wibo i cracka Lovely... przyznaję szczerze, po prostu zgłupiałam przy szafie w Rossmannie >:D Zapomniałam, że miałam w planach zakup cracka ale fioletowego - to po pierwsze. Po drugie, od razu skojarzyło mi się, że taki soczysty granat będzie pięknie wyglądał na białym tle... a zupełnie zapomniałam, że mam w domu podobny lakier, a nawet dwa... :s

Kolorówka przedstawia się następująco:
- cień Essence # 25 - długo odkładany zakup, ale... wycofują, więc nie ma co czekać
- cień Catrice z limitki Out of Space - pisałam o okolicznościach zakupu już wcześniej, nie ma na co czekać, kiedy do czynienia mamy z limitowaną kolekcją :P
- puder Essence z limitki Blossoms - podarunek od niesamowicie sympatycznej Bratniej Duszyczki :D, która przyjechała mnie odwiedzić :D

Pielęgnacja malutka:
- maseczka kasztanowa Bielendy na próbę i mydło glicerynowe z Biedronki. Nie kupiłabym, ale to pinacolada :P a do ananasów i kokosa mam słabość ;)
To tyle na dziś, a już wkrótce foto i opis nowych zakupów :)
Dlatego postanowiłam, że przy okazji wrzucę jeszcze to, co w moich zbiorach kosmetycznych pojawiło się w sierpniu :) A stałam się wtedy posiadaczką następujących produktów:
- lakiery do paznokci... dużo więcej, niż planowałam... :s
I tak oto stałam się posiadaczką różowego lakieru z LE Balerina Backstage - miałam nic nie brać z tej limitki, ale wydał mi się wyjątkowo uroczy i jednak uległam.
Białe złoto Sensique w sumie planowałam od dawna nabyć, a że akurat był to ostatni egzemplarz na półce, to nie mogłam już dłużej odwlekać tego zakupu.
Biały crack z Butterfly - zgodnie z planem.
Srebrne pawie holo Essence z serii Colour&Go - kupiłam, bo wycofują i potem może nie być :s
Natomiast co do białego Wibo i cracka Lovely... przyznaję szczerze, po prostu zgłupiałam przy szafie w Rossmannie >:D Zapomniałam, że miałam w planach zakup cracka ale fioletowego - to po pierwsze. Po drugie, od razu skojarzyło mi się, że taki soczysty granat będzie pięknie wyglądał na białym tle... a zupełnie zapomniałam, że mam w domu podobny lakier, a nawet dwa... :s
Kolorówka przedstawia się następująco:
- cień Essence # 25 - długo odkładany zakup, ale... wycofują, więc nie ma co czekać
- cień Catrice z limitki Out of Space - pisałam o okolicznościach zakupu już wcześniej, nie ma na co czekać, kiedy do czynienia mamy z limitowaną kolekcją :P
- puder Essence z limitki Blossoms - podarunek od niesamowicie sympatycznej Bratniej Duszyczki :D, która przyjechała mnie odwiedzić :D
Pielęgnacja malutka:
- maseczka kasztanowa Bielendy na próbę i mydło glicerynowe z Biedronki. Nie kupiłabym, ale to pinacolada :P a do ananasów i kokosa mam słabość ;)
To tyle na dziś, a już wkrótce foto i opis nowych zakupów :)
piątek, 23 września 2011
Lirene Dermoprogram, Cera Naczynkowa, Pianka do mycia twarzy
Dzisiaj przedstawiam kolejną recenzję pianki do mycia twarzy.
Opis producenta:
Delikatna pianka do mycia twarzy skutecznie oczyszcza skórę twarzy i troszczy się o jej dobrą kondycję.
Podstawa skuteczności:
- betaina - zmywa wszelkie zanieczyszczenia, zapobiegając uczuciu suchości skóry,
- wiśnia z Barbados - dostarcza niezbędną dawkę witaminy C, która wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, obkurcza je oraz zmniejsza skłonność do ich pękania,
- Glucam - powoduje rehydratację; doskonale wiąże i trwale utrzymuje wodę w naskórku, przywracając skórze utraconą jędrność i elastyczność,
- D-pantenol - koi i łagodzi.

Różowa siostra pianki opisanej w poprzednim poście
Trafiłam na nią trochę przypadkiem, podczas poszukiwań żelu do mycia twarzy Miraculum, którego, niestety, nigdzie nie dostałam :(.
Ale wyboru nie żałuję, gdyż zakup tego kosmetyku okazał się być strzałem w dziesiątkę, chociaż strzelałam troche na ślepo ;).
Skład owej pianki jest bardzo, bardzo łagodny. Teoretycznie nie zawiera mocno myjących, wysuszających ani podrażniających substancji.
Opakowanie jest przyjemne w użytkowaniu :) - dozownik precyzyjnie odmierza porcje puchatej piany :).
Używanie tego kosmetyku to czysta przyjemność :D. Jak dotyk jedwabiu na skórze :). Po umyciu twarz jest czysta, świeża, bez uczucia ściągnięcia, wysuszenia, bez podrażnień. Radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Z oczami też obchodzi się niezwykle delikatnie.
A do tego ten cudowny zapach >:D, umilający poranną lub wieczorną toaletę :D.
Moim zdaniem - wydajna. Mimo tego, że do porządnego umycia potrzebuję 2-3 "psiknięć", wystarczyła na prawie 3 miesiące :).
Wielka szkoda, że już wycofana :(
Cena: ok 18 zł / 165 ml.
Opis producenta:
Delikatna pianka do mycia twarzy skutecznie oczyszcza skórę twarzy i troszczy się o jej dobrą kondycję.
Podstawa skuteczności:
- betaina - zmywa wszelkie zanieczyszczenia, zapobiegając uczuciu suchości skóry,
- wiśnia z Barbados - dostarcza niezbędną dawkę witaminy C, która wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, obkurcza je oraz zmniejsza skłonność do ich pękania,
- Glucam - powoduje rehydratację; doskonale wiąże i trwale utrzymuje wodę w naskórku, przywracając skórze utraconą jędrność i elastyczność,
- D-pantenol - koi i łagodzi.
Różowa siostra pianki opisanej w poprzednim poście
Trafiłam na nią trochę przypadkiem, podczas poszukiwań żelu do mycia twarzy Miraculum, którego, niestety, nigdzie nie dostałam :(.
Ale wyboru nie żałuję, gdyż zakup tego kosmetyku okazał się być strzałem w dziesiątkę, chociaż strzelałam troche na ślepo ;).
Skład owej pianki jest bardzo, bardzo łagodny. Teoretycznie nie zawiera mocno myjących, wysuszających ani podrażniających substancji.
Opakowanie jest przyjemne w użytkowaniu :) - dozownik precyzyjnie odmierza porcje puchatej piany :).
Używanie tego kosmetyku to czysta przyjemność :D. Jak dotyk jedwabiu na skórze :). Po umyciu twarz jest czysta, świeża, bez uczucia ściągnięcia, wysuszenia, bez podrażnień. Radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Z oczami też obchodzi się niezwykle delikatnie.
A do tego ten cudowny zapach >:D, umilający poranną lub wieczorną toaletę :D.
Moim zdaniem - wydajna. Mimo tego, że do porządnego umycia potrzebuję 2-3 "psiknięć", wystarczyła na prawie 3 miesiące :).
Wielka szkoda, że już wycofana :(
Cena: ok 18 zł / 165 ml.
środa, 21 września 2011
Lirene Dermoprogram, Cera wrażliwa, Delikatna pianka do mycia twarzy
Opis producenta:
Formuła delikatnej pianki do mycia głęboko oczyszcza, jednocześnie pielęgnując wrażliwą skórę twarzy.
Podstawa skuteczności:
* Betaina - zmywa ze skóry wszelkie zanieczyszczenia, zapobiegając uczuciu suchości skóry,
* Sensiline - chroni skórę, ograniczając dostęp substancji drażniących,
* D-pantenol i alantoina - wykazują działanie kojące i łagodzące,
* Glucam i gliceryna - aktywnie nawilżają głębokie warstwy naskórka.
Nie zawiera barwników i substancji zapachowych.

Właściwie poszukiwałam różowej siostry tego produktu, ale z 'braku laku' sięgnęłam po ten kosmetyk, w końcu trzeba czymś myć buziaka ;)
Opakowanie - poręczne, estetyczne, z wygodnym dozownikiem pozostawiającym na dłoni porcje piany. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się taka forma pianki, jest bardzo wygodna i praktyczna.
Działanie - baaardzo przyjemne :) Pianka miękko otula skórę twarzy, co sprawia, że jej używanie jest prawdziwą przyjemnością. Zachwyca puszystością :) Niezwykle delikatna w działaniu, bezwonna, nie powoduje wysuszenia skóry, nie podrażnia oczu.
Uważam, że dość dobrze oczyszcza skórę, radzi sobie z usuwaniem kosmetyków kolorowych.
Całkiem przyzwoita wydajność. Opakowanie wystarczyło mi na ok. 2,5 miesiąca [przy jednorazowym zużyciu ok. 2 porcji z dozownika].
Jak już wspomniałam - bezzapachowa - co może stanowić plus dla osób o wrażliwej cerze, reagującej na dodatki zapachowe.
Jej skład jest bardzo łagodny, zawiera tylko delikatne substancje myjące, dużo nawilżającej gliceryny, a także panthenol, alantoninę i ekstrakt z lnu. Nie zawiera agresywnych/podrażniających konserwantów [prawdę mówiąc to w podanym przez producenta składzie w ogóle ich nie widać :0]
Niestety, na moje nieszczęście piankę wycofano z produkcji. A szkoda, bo bardzo chętnie sięgnęłabym po kolejne butelki.
Cena: ok 18 zł/ za 165 ml.
Formuła delikatnej pianki do mycia głęboko oczyszcza, jednocześnie pielęgnując wrażliwą skórę twarzy.
Podstawa skuteczności:
* Betaina - zmywa ze skóry wszelkie zanieczyszczenia, zapobiegając uczuciu suchości skóry,
* Sensiline - chroni skórę, ograniczając dostęp substancji drażniących,
* D-pantenol i alantoina - wykazują działanie kojące i łagodzące,
* Glucam i gliceryna - aktywnie nawilżają głębokie warstwy naskórka.
Nie zawiera barwników i substancji zapachowych.
Właściwie poszukiwałam różowej siostry tego produktu, ale z 'braku laku' sięgnęłam po ten kosmetyk, w końcu trzeba czymś myć buziaka ;)
Opakowanie - poręczne, estetyczne, z wygodnym dozownikiem pozostawiającym na dłoni porcje piany. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się taka forma pianki, jest bardzo wygodna i praktyczna.
Działanie - baaardzo przyjemne :) Pianka miękko otula skórę twarzy, co sprawia, że jej używanie jest prawdziwą przyjemnością. Zachwyca puszystością :) Niezwykle delikatna w działaniu, bezwonna, nie powoduje wysuszenia skóry, nie podrażnia oczu.
Uważam, że dość dobrze oczyszcza skórę, radzi sobie z usuwaniem kosmetyków kolorowych.
Całkiem przyzwoita wydajność. Opakowanie wystarczyło mi na ok. 2,5 miesiąca [przy jednorazowym zużyciu ok. 2 porcji z dozownika].
Jak już wspomniałam - bezzapachowa - co może stanowić plus dla osób o wrażliwej cerze, reagującej na dodatki zapachowe.
Jej skład jest bardzo łagodny, zawiera tylko delikatne substancje myjące, dużo nawilżającej gliceryny, a także panthenol, alantoninę i ekstrakt z lnu. Nie zawiera agresywnych/podrażniających konserwantów [prawdę mówiąc to w podanym przez producenta składzie w ogóle ich nie widać :0]
Niestety, na moje nieszczęście piankę wycofano z produkcji. A szkoda, bo bardzo chętnie sięgnęłabym po kolejne butelki.
Cena: ok 18 zł/ za 165 ml.
poniedziałek, 19 września 2011
Krótka historia długich włosów...
No, może nie aż taka krótka.
Bo długie włosy nosiłam odkąd pamiętam. W 1992 roku po raz ostatni je obcięłam, a potem... po prostu omijałam fryzjera ;) [podcinając od czasu do czasu jedynie końcówki].
Z czasem stały się taką moją małą obsesją której totalnie uległam jakieś cztery lata temu i od tamtej pory ów szał trwał :], a ja starałam się nadrobić lata nieprawidłowego ich traktowania.
Mój rytuał pielęgnacyjny obejmował wiele etapów:
>olejowanie
=> mycie szamponem
==> nakładanie odżywki lub maski
===> płukanie i odżywka w sprayu
====> odzywka do skóry głowy
=====> serum na końcówki
Ale jak to w życiu bywa, kobieta zmienną jest ;)
Po wielu godzinach, dniach, tygodniach wahań, rozważań i bitew z myślami podjęłam wreszcie decyzję i odważyłam się na milowy krok ;)

I tak oto po 18 latach zapuszczania, jednego z pamiętnych dni kwietnia 2010r., z długości do kolan pozostało tyle...
Obcięcie włosów nieodmiennie wiązało się też ze zmianą rytuału pielęgnacji, a dokładniej - jego poważnym okrojeniem. Ponadto moje zasoby wolnego czasu bardzo mocno się w owym czasie zmniejszyły, więc i tak musiałabym go zredukować.
W dniu dzisiejszym wygląda on tak:
- mycie: szampon YtC Pampering Carrot Juice Shampoo
- odżywka YtC Pampering Hair Mud Conditioner
- do skóry głowy: Loton, Provit, Elixir proteinowy, Kuracja do włosów przetłuszczających się
I znów omijam fryzjerów... ;)
Bo długie włosy nosiłam odkąd pamiętam. W 1992 roku po raz ostatni je obcięłam, a potem... po prostu omijałam fryzjera ;) [podcinając od czasu do czasu jedynie końcówki].
Mój rytuał pielęgnacyjny obejmował wiele etapów:
>olejowanie
=> mycie szamponem
==> nakładanie odżywki lub maski
===> płukanie i odżywka w sprayu
====> odzywka do skóry głowy
=====> serum na końcówki
Ale jak to w życiu bywa, kobieta zmienną jest ;)
Po wielu godzinach, dniach, tygodniach wahań, rozważań i bitew z myślami podjęłam wreszcie decyzję i odważyłam się na milowy krok ;)
I tak oto po 18 latach zapuszczania, jednego z pamiętnych dni kwietnia 2010r., z długości do kolan pozostało tyle...
Obcięcie włosów nieodmiennie wiązało się też ze zmianą rytuału pielęgnacji, a dokładniej - jego poważnym okrojeniem. Ponadto moje zasoby wolnego czasu bardzo mocno się w owym czasie zmniejszyły, więc i tak musiałabym go zredukować.
W dniu dzisiejszym wygląda on tak:
- mycie: szampon YtC Pampering Carrot Juice Shampoo
- odżywka YtC Pampering Hair Mud Conditioner
- do skóry głowy: Loton, Provit, Elixir proteinowy, Kuracja do włosów przetłuszczających się
I znów omijam fryzjerów... ;)
środa, 14 września 2011
Mój program pielęgnacji ver. 1.0
... czyli skrótowo o tym, czego w chwili obecnej używam.
Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Ziaja, Jaśmin
- Mann & Schroeder, Natuderm Botanics, tonik do twarzy
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, krem
- puder bambusowy z Biochemii Urody
Wieczorem:
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, żel do mycia twarzy
- Mann & Schroeder, Natuderm Botanics, Tonik do twarzy
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, krem
Uzupełnieniem procesu pielęgnacyjnego jest peeling gruboziarnisty Dax, którego używam o ile nie zapomnę.
Rzęsy co wieczór traktuję odżywką Pierre Renee, a na usta, aby zapobiec wysuszeniu, kładę balsam kokosowy Ziaja.
Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Ziaja, Jaśmin
- Mann & Schroeder, Natuderm Botanics, tonik do twarzy
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, krem
- puder bambusowy z Biochemii Urody
Wieczorem:
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, żel do mycia twarzy
- Mann & Schroeder, Natuderm Botanics, Tonik do twarzy
- Mineral Flowers, Rose & Geranium, krem
Uzupełnieniem procesu pielęgnacyjnego jest peeling gruboziarnisty Dax, którego używam o ile nie zapomnę.
Rzęsy co wieczór traktuję odżywką Pierre Renee, a na usta, aby zapobiec wysuszeniu, kładę balsam kokosowy Ziaja.
niedziela, 11 września 2011
Pierwszy prawdziwy post
Już od dawna nosiłam się z zamiarem założenia bloga, w którym mogłabym opisać swoje doświadczenia z dziedziny świadomej pielęgnacji, urody, kosmetyki itp. gdyż od jakiegoś czasu stało się to niejako moją pasją, a odkrywanie sekretów świadomej pielęgnacji i makijażu coraz bardziej i bardziej mnie wciągało.
Oczywiście ulegam moim małym 'słabostkom', początkowo chodziło o kosmetyki do włosów :), które były i nadal zresztą są moją dumą i chlubą [tylko w krótszej wersji]... potem biochemia i pielęgnacja skóry, a teraz jeszcze makijaż i paznokcie, ale... która z nas nie posiada takich malutkich [naprawdę malutkich :P] słabości ;) :p ???
Decyzję o założeniu bloga przyspieszyła moja dzisiejsza wizyta na poczcie, gdzie czekały już na mnie dwie przesyłki :)
- jedna z paletką do makijażu
- druga z lakierami do paznokci i kilkoma innymi drobiazgami
To był taki mały katalizator, który pozytywnie mnie nakręcił...
I oto jest też mój pierwszy wpis na blogu :) [bo testowego nie liczę]
Oczywiście ulegam moim małym 'słabostkom', początkowo chodziło o kosmetyki do włosów :), które były i nadal zresztą są moją dumą i chlubą [tylko w krótszej wersji]... potem biochemia i pielęgnacja skóry, a teraz jeszcze makijaż i paznokcie, ale... która z nas nie posiada takich malutkich [naprawdę malutkich :P] słabości ;) :p ???
Decyzję o założeniu bloga przyspieszyła moja dzisiejsza wizyta na poczcie, gdzie czekały już na mnie dwie przesyłki :)
- jedna z paletką do makijażu
- druga z lakierami do paznokci i kilkoma innymi drobiazgami
To był taki mały katalizator, który pozytywnie mnie nakręcił...
I oto jest też mój pierwszy wpis na blogu :) [bo testowego nie liczę]
Subskrybuj:
Posty (Atom)