Zgodnie z zapowiedzią, dziś słów więcej niż kilka o pierwszym z zakręconych trojaczków :)
Opis producenta:
Oczyszczająca maseczka maseczka na noc, łącząca w sobie zalety maseczki sleeping pack i ampułki.
Zawiera silny ekstrakt z oczaru wirginijskiego który bardzo widocznie zwęża pory i zmniejsza ich widoczność.
Kompleks trzech glinek - białej, kaolin i bentonitowej - doskonale
oczyszcza pory, odżywia i ujednolica koloryt cery oraz usuwa z niej
zanieczyszczenia.
Oprócz powyższych maseczka bogata jest także w ekstrakty w sansewiery, bluszczu oraz żółtej palmy.
Składniki maseczki skutecznie usuwają objawy zmęczenia i stresu
takie jak ziemisty kolor cery, przesuszenie i zmarszczki mimiczne.
Mają silne działanie antyoksydacyjne.
Sposób użycia:
Maseczkę nałożyć jako ostatni krok w codziennej, wieczornej
pielęgnacji. Wyjmij z opakowania odpowiednią ilość za pomocą dołączonej
szpatułki i przełóż na grzbiet dłoni. Wymieszaj warstwy. Nałóż na twarz i
pozostaw do wchłonięcia. Rano przemyj twarz ciepłą wodą.
Na maski tornado trafiłam zupełnie przypadkiem. Moje oko od razu
przykuła innowacyjna formuła widoczna gołym okiem. W plastikowym,
przezroczystym i całkiem sporym słoiku mieści się biało-szara masa. Dwa
kolory, dwie warstwy splecione spiralnie niczym czekoladowy krem do
kanapek Milky Way. W przypadku wersji White Clay mamy do czynienia z
bielą i szarością. Całość opakowana w białe pudełko z załączoną
szpatułką.
Choć w nazwie wskazano na glinkę, maska przypomina raczej krem. Łatwa
aplikacja, dobra smarowalność. Zapach przypomina mi cytrusy, ale
wyczuwam też pewną nutę... amoniaku? Nic mocnego czy drażniącego, ale
zakłóca przyjemną, cytrynową woń.
Wchłania się szybko, ale na skórze pozostawia błyszczący film. Nie
przeszkadza mi to, bo to w końcu maska na noc. Gruba warstwa może się
zwałkować, jeśli zbyt długo smarujemy skórę podczas nakładania. Cienka natomiast wałkuje
się po wchłonięciu. Przypuszczam, że to warstwa pyłku glinowego, który
jest w składzie. W sumie tak czy inaczej - wg zaleceń należy ją zmyć
[hehe, nie to co karminowa Soraya :P].
Efekty bardzo mnie zaskoczyły.
Glinki zazwyczaj nieco wysuszają skórę. Natomiast po użyciu
powyższej maski skóra była bardzo dobrze nawilżona i natłuszczona. Taka
jędrna, mięsista w dotyku. Efekt ten utrzymuje się całkiem długo. Pory
są lekko zwężone. Natomiast maseczka wcale nie matuje i nie kontroluje
wydzielania sebum, jak na glinkę przystało.
Skład dopiszę przy okazji, pudło od maseczki powędrowało już do nowego lokum :]
Cena: ok 50 zł / 90 g
Podejrzewam, że emolienty zawarte w tym kosmetyku równoważą działanie glinki, co jednocześnie przekłada się na to, iż nie dochodzi do ograniczenia ilości wydzielanego sebum.
OdpowiedzUsuń