Pozostajemy w klimatach pielęgnacji kosmetykami azjatyckimi,
Dzisiaj kilka słów o kosmetyku, który zakupiłam jakiś czas temu, na początku mojej azjatyckiej drogi, kiedy moja skóra borykała się ze sporymi problemami. Z czasem przestał mi być tak bardzo potrzebny, bo z cerą zrobiło się lepiej. Aczkolwiek wciąż po niego chętnie sięgałam, kiedy coś "szło nie tak" [jak ostatnio, po przygodzie z masłem shea].
Opis producenta:
Mizon Acence Blemish Control Soothing Gel Cream to żelowy krem, który kontroluje wydzielanie sebum i dostarcza skórze substancji nawilżających jednocześnie. Kosmetyk łagodzi stany zapalne i przeciwdziała powstawaniu nowych dzięki opatentowanej formule ACNATURAL. Dodatkowo ekstrakt sosnowy i cytrynowy odżywiają problematyczne partie skóry, czyniąc ją promienną i oczyszczoną.
Obszary działania:
- kontrola wydzielania sebum
- przeciwdziałanie stanom zapalnym/wypryskom
- nawilżenie
- rozjaśnienie
Sposób użycia:
Nakładać równomierną warstwą na skórę jako ostatni krok pielęgnacji. Lekko wklepać dla lepszego wchłonięcia.
Kosmetyk otrzymujemy w kartonowym pudełku [nie załapało się na zdjęcie], wewnątrz którego znajdziemy niebieski słoiczek ze srebrną nakrętką. Całość taka trochę "tania", niezbyt wymyślna i mocno plastikowa, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Z drugiej strony takie opakowanie się nie stłucze po upadku, a że kierowany jest głównie do młodzieży [chyba], zatem wydaje się to być jak najbardziej uzasadnione. Plus za podwójne wieczko, bo pod nakrętką znajdziemy dodatkowe zabezpieczenie przed dostępem niepożądanych czynników, a jednocześnie uszczelniające opakowanie, zapobiegające wylaniu.
W środku siedzi mleczna, półprzezroczysta maź, taki żelokrem. Na początku dość rzadki, z czasem, gdy woda trochę odparuje/a kremu ubędzie, zmienia się w galaretkę. Z aplikacją nie ma problemu, kosmetyk dobrze rozprowadza się po powierzchni skóry, nieco topnieje pod palcami i szybko się wchłania. Trzeba uważać jednak z ilością warstw - zbyt duża ich ilość poskutkuje zwałkowaniem się kremu. Może stanowić bazę pod makijaż z wyjątkiem przypadku wspomnianego w zdaniu poprzednim :)
Zaskoczył mnie dość mocny zapach alkoholu, chociaż krem wcale nie zawiera go w składzie. Podejrzewam, że to kwas salicylowy daje podobną woń.
Działanie... Hm... Nie poznałam 100% jego możliwości, bo zanim dotrwał do swojej kolejki stan mojej cery widocznie się poprawił :), ale chętnie sięgałam po niego w sytuacjach awaryjnych. Może szczypać w otwarte ranki, ale ogólnie nie podrażniał mojej skóry, nie zapychał ani nie wywoływał innych skutków niepożądanych. Zaobserwowałam, że jest skuteczny. Wszelkie niedoskonałości, jakie nękały moją twarz goiły się dużo szybciej, niż normalnie, traciły na intensywności, bladły. Zaczerwienienie pozapalne też znikało szybciej.
Ciężko mi ocenić, czy na dłuższą metę nie wysusza. Stosowałam go w seriach, po kilka dni pod rząd i nie zauważyłam, aby poziom nawilżenia zmienił się na gorsze. Skóra zachowywała się standardowo. A skład nie sugeruje właściwości wysuszających.
Jeśli kiedykolwiek miałabym potrzebę walczyć z nawracającym i przeciągającym się w czasie atakiem "nieprzyjaciół" z chęcią sięgnęłabym po niego ponownie. Nie tylko po niego zresztą, bo jest to jeden z kilkuelementowej serii produktów i bardzo ciekawi mnie, jak działają wszystkie razem.
Skład: Aqua, Alcohol, Cyclopentasiloxane, Butylene Glycol,
Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Coplymer,
Glycerin, Dimethicone, Trehalose, Sodium Hyalouronate, Hydrogenated
Lecithin, Salicylic Acid Glycol Stearate, Cetearyl , Alcohol, Stearic
Acid, Triclosan Beta-Glucan, Betula platyphylla japonica Juice, Xanthan
Gum, Bambusa Arundinacea Stem Extract, Biosaccharide Gum-1 Rubus Idaeus (Rapsberry) Fruit Extract, Hydrolyzed Extensin, Caprica Papaya (Papaya)
Fruit Extract Rosa Hybrid Flower Extractm Propylene Glycol, Hedera Helix
(Ivy) Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Pinus
Pinaster, Bark Extract, Schizandra Chinesis Fruit Extract, Sodium
Chloride, Disodium edta, Methylparaben, Propylparaben, Fragrance
Cena: ok. 15$ / 50ml
na drugim miejscu w składzie jest alkohol (a potem znowu w 3 linijce), więc zapach zrozumiały ;p
OdpowiedzUsuńO rany, pod latarnią najciemniej [początek składu...] moja ślepota pobija rekordy...
Usuńnie znam,ale po recenzji....raczej bym nie kupila
OdpowiedzUsuńJa tam go polubiłam.
Usuń