... czyli w zasadzie recenzja :)
Zrobiłam niewielką porcję, gdyż kupiłam tylko najmniejsze ilości alfa-arbutyny i dipalmitynianu kojowego, tak na próbę.
Krem mi trochę nie wyszedł, bo chciałam być za bardzo hej do przodu i
nawaliłam za dużo ekstraktów, które po początkowym rozpuszczeniu...
zważyły się w roztworze wodnym [ale o tym potem], a że możliwość
zrobienia kremu miałam tylko jedną, to stwierdziłam - trudno, będzie co
ma być, smaruję, wywalić mi szkoda.
Ostateczny produkt miał kolor ecru z domieszką różu i puszystą
konsystencję, która z czasem trochę 'opadła', pozostając jednak wciąż
bardzo lekką. Ogólnie starałam się, aby krem nie był ciężki i tłusty.
Podczas stosowania wydawał się nieco suchy, ale na drugi dzień [bo
stosowałam na noc] twarz nie posiadała oznak wysuszenia i była taka
ujędrniona.
Zbyt duża ilość kremu rolowała się na twarzy podczas smarowania; podobno
to 'zasługa' gumy ksantanowej. Ostatecznie doszłam do wniosku, że
mogłam jej nie dodawać, bo krem nieco tężeje po ostygnięciu, no ale...
pozostało mi uważanie na ilość :).
Początkowo smarowałam całą twarz, jednak z uwagi na małą ilość mazidła,
potem stosowałam tylko pod oczy, bo zależało mi na wybarwieniu ostudy,
która tam właśnie się umiejscowiła i chciałam maksymalnie wydłużyć czas
kuracji.
A samo działanie? Spodziewałam się super efektów, tym bardziej, że
wydawało się, iż krem to prawdziwy kiler jeśli chodzi o nagromadzenie i
stężenie substancji wybielających.
Tymczasem przez początkowe tygodnie, wspomagane tonikiem z kwasem
kojowym, nie działo się prawie nic. Pierwsze oznaki działania kremu
pojawiają się około trzeciego miesiąca. Przebarwienia delikatnie zaczęły
blednąć i zmieniać kształt, zmniejszać się. Zauważyłam, że mają już
inne granice niż na początku kuracji.
Różnica jest subtelna, ale dostrzegalna.
Tak wygląda stan faktyczny - pierwsze zdjęcie przed kuracją kremem, a drugie po :) [uwaga - straszę :P]
Zdjęcia trochę podkoloryzowane, aby dokładniej ukazać szczegóły [na takich prosto za aparatu nie od razu widać ;)] - podciągnęłam kontrast i przyciemniłam rejony hiperpigmentacji.
Hehe, zabawa w "znajdź 10 szczegółów ;)"
Widzicie różnicę?
Różnicę definitywnie widać. Granice są delikatniejsze i zbladł kolor przebarwień, więc na pewno działa ;)
OdpowiedzUsuńWidać widać różnicę... trzeba dalej smarować i cierpliwie czekać :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie działa :) Przebarwienia są mniej widoczne.
OdpowiedzUsuńAjjj serio? I własnie tego obawiałam się najbardziej.. Kochana jak coś to nie kupuj od razu tylko najpierw napisz do mnie, czy to już, czy nie, bo cały czas piszą do mnie osoby na maila i co chwile kolejne rzeczy mogłabym odhaczać.. Więc jak coś to czekam na wiadomości ;*
OdpowiedzUsuńWidać zdecydowaną różnicę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.