Ostatecznie padło i na mnie i choć nie mogę narzekać na większy problem dotyczące "czarnych łebków", w myśl zasady, że nigdy nie jest tak dobrze aby nie mogło być lepiej", zaopatrzyłam się w ów produkt. Jakie pozostawił wrażenia?
Opis producenta:
Maseczka Black Head Ex to maska typu peel off zaprojektowana specjalnie po to, aby głęboko oczyszczać skórę z zaskórników. Zawiera ekstrakt z jeżyny, nasion łzawicy ogrodowej i ryżu o właściwościach przeciwstarzeniowych. Po zastosowaniu skóra jest odżywiona i pełna młodzieńczego blasku.
Sposób użycia:
- oczyść skórę
- na wilgotną powierzchnię skóry nałóż grubą warstwę maseczki [pełne krycie] i odczekaj 10-15 minut lub do całkowitego zastygnięcia[dla lepszego efektu można rozgrzać skórę, aby otworzyć pory]
- usuń maseczkę ze skóry i zmyj wodą resztki z jej powierzchni
- aby zabieg był bardziej skuteczny przed użyciem zastosuj żel, a po zabiegu krem z tej samej serii.
Maseczka opakowana jest w niepozorną, białą, niewielką tubkę z jasnobrązową nakrętką i zawiera 50ml.
Wewnątrz kryje się... horror ;) ;) ;)
Piszę tak dlatego, że kosmetyk ma bardzo specyficzną konsystencję. Jest to biała, gęsta i straszliwie ciągnąca się maź, która konsystencją przypomina półpłynny miód albo rozgrzaną żywicę czereśniową. Nakładanie tego na twarz to nie lada wyzwanie, bo podczas aplikacji towarzyszą nam nieskończenie długie nitki, które są dosłownie wszędzie. Jak babie lato... Z uwagi na nitkowatość zakrętka wydaje się być niezbyt trafionym pomysłem, bo owe włókienka oblepiają gwinty i po pewnym czasie niezbyt fajnie to wszystko wygląda.
Dodatkowo maska nie chce przywierać do wilgotnej skóry i spora jej ilość pozostaje na palcach. Zapach też ma nieszczególny, w każdym razie nic perfumowanego. Mi kojarzy się z wapnem do bielenia ścian :o
Jak już uporamy się z nałożeniem, należy odczekać kilkanaście do kilkudziesięciu minut, aż warstwa całkowicie wyschnie. Nadmienię, że nie można nałożyć maseczki zbyt cienko, bo po pierwsze porwie się przy zdejmowaniu, a po drugie - nie będzie skuteczna. Trzeba zwrócić szczególną uwagę na załamanie przy skrzydełkach nosa, gdyż tam zastyga ona najwolniej.
Podczas zastygania czuć lekkie ściągnięcie [nic dziwnego, w końcu coś nam siedzi i schnie na nosie], ale to dopiero preludium do tego, co czeka na nas potem, sasasasasa :P. Bo maseczkę trzeba zdjąć, a to do przyjemnych czynności nie należy. Osobiście nie miałam z tym problemu [czyżby wysoki próg bólu?], ale często czytałam, że to bolesny proces, więc przygotujcie się w razie czego ;) Ze zdjęciem warstwy raczej nie ma problemów. Przy odrobinie wprawy wszystko schodzi w jednym kawałku, nawet tam, gdzie warstwa była cienka. Pozostałości należy zmyć ciepłą wodą.
No dobra... ale czy warto przecierpieć wyżej opisane katusze dla efektów?
Hm... i tak... i nie.
Bo maseczka jest kapryśna. Raz wyciąga całkiem sporo, innym razem robi za wosk do depilacji twarzy. Bo włoski z nosa wyrywa bezbłędnie :P.
Powiększ, aby zobaczyć efekt :) |
Posiadam i recenzuję jeszcze wersję starą, w opakowaniu z jeżyną. Obecnie można ją spotkać w odmienionej szacie graficznej i nowej formule pod nazwą Volcanic Clay Blackhead Clay Nose Pack.
Źródło: ebay.pl |
Mam z tej firmy maskę na nos w innym opakowaniu i zastanawiam się czy to ta sama. Kiedy robiłam na jej temat posta i do dzisiaj jestem z niej tak samo zadowolona. Świetna do mały zaskórników, natomiast z dużymi nie do końca sobie radzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Fakt, mogłaby być bardziej skuteczna i usuwać więcej :)
UsuńHehe, no rzeczywiście horror ;)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taki specyfik, który bez większych konsekwencji poradzi sobie z zaskórnikami na nosie.
Znam taki, a są to mocne kwasy, ale ich używanie jest obwarowane wieloma zastrzeżeniami. No i nie można tego robić bez przerwy :)
Oj tak, kwasy są fajne :)
UsuńWarto jednak mieć alternatywę :)
Zastanawiałam się nad nią, w końcu kupiłam taką czarną w saszetkach (zawsze zapominam jej nazwę :P) na przetestowanie, niestety niewiele dała (a mam mocno zanieczyszczoną skórę)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie trafiłaś z zakupem. Sama zresztą też szukam czegoś mocniejszego :o
Usuńto ja mam zupełnie bezbolesne cuda, do oczyszczania nosa z korei ;)
OdpowiedzUsuńLike what?
Usuńkuszą mnie takie maseczki, oj kuszą :D
OdpowiedzUsuńKupuj, testuj, pisz :)
Usuńno chętnie by przetestowała, bo czarne kropki na nosie mnie straszą codziennie... ale jak taka zabawa a niż jest, to chyba poszukam czegoś innego...
OdpowiedzUsuńSwego czasu czytałam o maseczce DIY z żelatyny i mleka, która ma podobne działanie :)
UsuńMoże czas na eksperyment ;) ???
hmmm kusisz tą maseczką ;) też mam czarne punkciki i szukam sposoby na pozbycie się ich
OdpowiedzUsuńA próbowałaś koreańskich plasterków np?
Usuńta maska to prawdziwy szatan. Za pierwszym razem myślałam, że umrę na miejscu przy jej ściąganiu z twarzy. Kolejne próby nie były już tak traumatyczne, ale efekty okazywały się na tyle znikome, że ją sobie odpuściłam.
OdpowiedzUsuńMi w sumie ból nie przeszkadza, ale mogłaby być skuteczniejsza :)
Usuń