Na tapecie kolejna Zmierzchowa limitka Essence, a mi przypomniało się o lakierze z jednej z dawnych wampirzych kolekcji. Zastanawiam się, czy ten, który znalazł się w obecnej linii nie jest podobny do tego dawnego.
Przy okazji postanowiłam go nieco odkurzyć, przypomnieć i zrecenzować :). A oto bohater notki.
W buteleczce znajdujemy czarną bazę z dużą ilością fioletowego i srebrnego błyszczydełka ;). Kolor w zasadzie od początku mnie urzekł, a w kolekcji [wtedy dopiero początkującej] nie miałam żadnej czerni.
Flaszka spora, nakrętka w malowaniu nieco nieporęczna, za szeroka i niezbyt dobrze leży w dłoni, ale da się przeżyć
Lakier wydał mi się dość rzadki i faktycznie - pierwsza warstwa to
koszmarne smugi, prześwity i w ogóle masakra na płytce. Dopiero przy
drugiej sytuacja wygląda trochę lepiej, choć pod słońce widać
nierówności w aplikacji. Dlatego optymalne do pełnego krycia i ładnego
wyglądu są trzy warstwy.
Z wysychaniem lakieru nie ma problemu, bo robi to szybko i raczej schnie na twardo, tj. nie robią się w nim odciski.
Jak już wspominałam, w lakierze znajdują się drobinki, głównie
fioletowe, ale pod pewnym kątem mienią się również na srebro. Brokat
jest drobnozmielony i nienachalny, ślicznie połyskuje w słońcu, nadając
ciekawej głębi [niestety nie umiałam uchwycić tego na zdjęciach].
Wszystko do tej pory pięknie, natomiast trwałość... ech...
Trwałość wołała po prostu o pomstę do nieba. Pomalowane rano paznokcie
wieczorem miały już nieźle poprzecierane końcówki [na fotce widać już
początki]. Drugiego dnia lakier zaczynał już odpryskiwać z przodu,
trzeciego dnia po bokach i właściwie tu zaznaczyć można koniec jego
żywotności, bo z uwagi na dość kontrastową barwę widać na płytce
paznokcia każdą niedoskonałość.
A to wszystko na bazie 3in1 z My Secret [bez top coat'a]. Przy czym
zaznaczyć muszę, że baza to A MUST, bez niej możemy po wszystkim stać
się posiadaczami żółtych pazurków, bo lakier lubi zabawić płytkę.
Pokrycie koloru warstwą bezbarwnego lakieru to przedłużenie jego
trwałości o jakiś dzień [na przykładzie wspomnianego My Secret]. Jedynie baza w postaci odżywki Barbra, którą opisałam post wcześniej, daje mu radę i pozwala na zachowanie jego wyglądu w należytym stanie trochę dłużej niż dobę ;).
Zmywanie? Kolejna porażka, bo lakier strasznie się rozmazywał, a
drobinki były bardzo, bardzo uparte i strasznie mocno przywierały do
płytki. Po zabiegu trzeba było jeszcze mocno doczyszczać skórki :/.
Cena: ok 8 zł / 10 ml
U nietrwały i kiesko się zmywa, niefajnie:/
OdpowiedzUsuńwoooow jaka szkoda ze takie z nim jazdy sa bo kolor na paznokciach naprawde jest ladny :)
OdpowiedzUsuńte z obecnej limitki też niespecjalnie chcą współpracować przy zmywaniu, ale są rewelacyjne jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńmam wrażenie że podobny jest do lakieru 04 edward's love z obecnej limitki :)
No przecież :) Oglądałam go u Ciebie na pazurkach i ten z nowej jest chyba ładniejszy. Mam w związku z tym dylemat, czy kupić nowy, bo ładniejszy, a starego nie zużyłam...
UsuńLakierów tej firmy mam sztuk 2, strasznie nietrwałe na moich szponach :/
OdpowiedzUsuńU mnie zależy od koloru :)
Usuńładny, ale szkoda, że nietrwały.
OdpowiedzUsuńAno szkoda. Dobrze, że znalazłam na niego sposób :) A niedobrze, że odżywka się już skończyła i nie mogę dorwać drugiej butelki.
Usuńa miałam się skusić na któryś właśnie z tych brokatowych lakierów, a teraz już sama nie wiem czy warto hmmm
OdpowiedzUsuńJa tak samo i teraz nie wiem czy się skuszę.
UsuńPamiętajcie, że to stara kolekcja! Te nowe mogą być zupełnie inne jakościowo :)
UsuńA ja mam wrażenie, że kolor prawie się nie różni od tego z poprzedniej kolekcji Twilight :(
OdpowiedzUsuńA ja akurat nic z Twilight nie miałam, wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o Essence i limitkach :o
UsuńWydaje mi się, że jest bardzo podobny do Alice z tej kolekcji :) Ale świetny jest :)
OdpowiedzUsuńMam takie same skojarzenia, ale widziałam Alice na żywo na paznokciach i ma fioletową bazę :) Widać różnicę :)
UsuńNigdy nie miałam lakieru z essense, patrząc na zdjęcia chciałam pisać, że chyba się skuszę, ale czytając Twoją recenzję szybko ten pomysł wyparował mi z głowy :D
OdpowiedzUsuńTestowałam kilka i nie wszystkie z nich są takie kiepskie. Miętowy wytrzymał u mnie 4 dni na przykład :). Te z Eclipse były wyjątkowo nietrwałe. Może to wina samej fabryki z której wyszły - na opakowaniu mam Made in Scottland :P
Usuń