Zgodnie z obietnicą z wczorajszego posta, zapraszam na finałowy odcinek sagi i filtrach do twarzy :)
Lato nadchodzi wielkimi krokami, może komuś się przyda :)
Opis producenta:
Dzięki połączeniu filtrów UVA-UVB z unikalnym kompleksem BIOprotection, który pobudza naturalny mechanizm obronny komórek skóry oraz zabezpiecza przed zmianami w obrębie DNA, preparat zapewnia skuteczną ochronę przed promieniowaniem słonecznym i przedwczesnym starzeniem się skóry. Natomiast dzięki innowacyjnemu kompleksowi Fluidactiv zapobiega zagęszczaniu się sebum i zatykaniu porów hamując tym samym powstawanie zaskórników. Nietłusta, bezbarwna konsystencja oraz silne właściwości matujące sprawiają, że preparat długotrwale matuje przetłuszczające się partie twarzy. Nie powoduje powstawania zaskórników, bardzo dobrze tolerowany, fotostabilny.
Ostatni z testowanych przeze mnie filtrów. Zostawiłam go sobie na koniec :). Nie bez powodu >:D.
Na fali poszukiwania filtra idealnego, po przeczytaniu wielu komentarzy, recenzji i opisów zdecydowałam sie na zakup próbki... Okazało sie tymczasem, że do tego samego zakupu, do którego dorzucono SVR, wrzucono także i mini-tubkę tego kremu :D. Mała rzecz, a cieszy :D.
A zatem...
Krem opakowany jest w standardową tubę z uchylanym wieczkiem. Wygodne, ergonomiczne, bez zastrzeżeń.
Ma konsystencję rzadkiego kremu, ale nie jest aż tak lejący jak fluidy LRP Anthelios. Konsystencja jest lekka i sprawia, że bardzo łatwo zaaplikować krem na skórę. Rozsmarowuje się bardzo dobrze, pozostawia efekt wygładzonej skóry i... wchłania się do matu!!!. Normalnie w szoku byłam >:D. W kilka minut po nałożeniu skóra na moim czole była absolutnie matowa :D. Wooooow...
Krem lekko bieli, ale to mi zupełnie nie przeszkadza, gdyż nie zostawia na powierzchni brzydkich granic czy zacieków, jedynie jasny glow.
Skóra po jego użyciu jest taka... jedwabista, przyjemna, aż nie można od niej oderwać rąk :D.
Po kilku godzinach co prawda muszę użyć bibułki, ale to i tak wielki postęp w porówaniu do poprzednio testowanych tłustości. Tu naprawdę czuć wielką różnicę. Nawet po tych kilku godzinach skóra wygląda przyzwoicie.
Po zdjęciu nadmiaru sebum znowu mamy śliczny, absolutny mat >:D. I spokój na kolejnych kilka godzin :).
Nie zapycha, nie podrażnia, u mnie sprawdził się nawet pod oczami. Mam wrażenie że jakby uspokaja zmiany na skórze [to chyba ten kwas glikolowy w składzie].
Nadaje się jako baza pod makijaż - nie wałkuje się ani nie spływa. Nie wałkuje się na kremach. Idealnie współpracuje z pudrem bambusowym :).
Z czystym sercem poleciłabym każdemu, zwłaszcza posiadaczkom tłustej, mieszanej i skłonnej do zapychania cerze...Ideał no...
I to by było na tyle dobrych informacji. W momencie, w którym znalazłam swojego ulubieńca, dowiedziałam się, że... *wersja SPF 40 zostaje wycofana ze sprzedaży* ;(.
Taaaak, znowu moje fatum :(.
Zastąpiono ją wersją o SPF 30. Nie wiem czy jest równie dobra jak jej "starsza" siostra. Natomiast szkoda faktora, bo wersja 'mniejsza' to będzie się nadawała raczej tylko na pochmurne, zimowe dni...
Cena: ok 50 zł / 40 ml
Chciałam go kupić i szukałam, szukałam i nigdzie nie bylo :/ Dopiero chyba zaczynaja uzupelniac polki filtrami...
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację. Poza tym Bioderma jest dostępna nie w każdej aptece. I teraz opakowanie jest z 30-tką, bo faktor zmienili :/
UsuńWycofali? To ja się tu naczytałam o ochach i achach, sądziłam, ze znalazłam coś dla siebie i tu taki klops? T.T no kurdę... ech, szukam dalej ;/
OdpowiedzUsuńSpróbuj może czegoś z pielęgnacji azjatyckiej. Filtr Missha Soft Milk SPF 50 bardzo mi się spodobał ostatnio :)
Usuń