czwartek, 31 maja 2012

Koniec maja, chwila refleksji...

I tak oto skończył się maj, który dla bloga oznaczał szereg wpisów związanych z tematem naturalnej pielęgnacji twarzy.
Podobało się? ;)

Od dziś nie zamierzam już o tym truć :P, a przynajmniej nie tak często jak ostatnio :]. Trochę doświadczeń na tym polu mam jeszcze w zanadrzu, zatem od czasu do czasu pewnie się uzewnętrznię ;)

Natomiast już za progiem - czerwiec :D
A to oznacza miesiąc [i kolejne] z azjatycką pielęgnacją :D


Z tego wszystkiego aż zapomniałam ułożyć sobie harmonogram pielęgnacji :/ i do tego nie wiem, co wziąć na tapetę w pierwszej kolejności :s [ołdżiiiiz, ale mam problemy :P]
Najprościej byłoby zabrać się za gotowca - zestaw miniatur Etude House, który kiedyś przedstawiałam w poście zakupowym, ale chyba postawię na stopniowe wprowadzanie zmian. Jeszcze to przemyślę i wkrótce zapewne się dowiecie :)

Natomiast pod kątem treści na blogu planuję trochę rzeczy kolorowych, czyli makijaże, recenzje kolorówki i trochę postów lakierowych. Może nie w takim natężeniu jak przy pielęgnacji naturalnej, ale... mam nadzieję, że ta zapowiedź zmobilizuje mnie wreszcie do pracy nad zdjęciami, które już od dawna siedzą zaszyte w katalogach i zajmują miejsce na dysku :)

A tymczasem... zapraszam od jutra na podsumowanie miesiąca :D

środa, 30 maja 2012

Hydrolat oczarowy - recenzja

Dzisiaj post teoretyczno-recenzencki, albowiem produkt, o którym chcę napisać, jest jednocześnie gotowym kosmetykiem :). Mowa o hydrolacie, w tym przypadku oczarowym , który z powodzeniem może zastąpić tonik.

Hydrolat oczarowy otrzymywany z kwiatów oczaru wirginijskiego jest niezastąpiony w pielęgnacji cery tłustej - oczyszcza i ściąga rozszerzone pory, zmniejsza wydzielanie sebum, poprawia ukrwienie. To zasługa dużej ilości garbników obecnych w roślinie, a szczególnie elagotanin i hamamelitanin. Te same garbniki doskonale pielęgnują skórę po oparzeniach słonecznych. Hydrolat obkurcza naczynka krwionośne, a więc można go stosować w pielęgnacji cery naczyniowej i nadmiernie zaczerwienionej. Wspomaga naprawę uszkodzonych naczyń krwionośnych znajdujących się w skórze i łagodzenie stanów zapalnych.
Surowiec ceniony jest także ze względu na właściwości przeciwzapalne i antyoksydacyjne.
Testy mikrobiologiczne potwierdziły dane o działaniu antyseptycznym oczaru.
Szczególnie korzystne, niszczące drobnoustroje działanie, wykazano w stosunku do bakterii Gram-ujemnych i grzybów.

Właściwości kosmetyczne:
- zmniejsza rozszerzone pory w skórze
- pielęgnuje cerę naczyniową, wrażliwą na zmiamy temperatur, alergiczną
- łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia
- działa gojąco i ściągająco
- wykazuje działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne
- antyseptyczny wobec bakterii Gram(-) i grzybów

Hydrolatów używam od dawna. Moim pierwszym był hydrolat różany z nieistniejącego już sklepu na T. Ta forma tonizowania spodobała mi się na tyle, że od czasu do czasu z przyjemnością wracam do tego produktu.

Hydrolat oczarowy marzył mi się od dawna. Tym bardziej, że naczytałam się o jego magicznych wręcz właściwościach. A jako że moja skóra od zawsze jest problematyczna, wydawał się idealnym rozwiązaniem.
Trafił więc wreszcie w moje ręce i rozpoczęłam testowanie. Aby wynik był bardziej wiarygodny, nie zmieniałam nic w swoim programie pielęgnacji, a na kilka dni odstawiłam inne specyfiki, by móc ocenić jego właściwości solo.

Hydrolat to nic innego jak bezbarwny płyn o charakterystycznym, nieco ziołowym zapachu, który polubiłam :). Jest bardzo delikatny.
Niegdyś nakładałam go płatkami kosmetycznymi, ale od jakiegoś czasu do wszelkiego rodzaju toników używam atomizera, co pozwala efektywnie wykorzystać zawartość butelki.
Zatem co wieczór i rano robiłam małe psik-psik + szybki masaż.

Hydrolat bardzo szybko się wchłania, pozostawiając twarz miłą w dotyku i odświeżoną.
Lekko nawilża moją skórę.
Największe nadzieje pokładałam jednak w działaniu antyseptycznym i... muszę przyznać, że na tym polu produkt trochę mnie zawiódł. Naczytałam się opinii o tym, jak świetnie radzi sobie ze stanami zapalnymi i poprawia wygląd cery.
Tymczasem owszem, poprawa była, ale w sumie niewielka. Przez pierwsze kilka dni byłam nawet zadowolona, ale potem działanie hydrolatu jakby słabło i nie radził sobie już tak dobrze z 'inwazją obcych' :/.

Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że to produkt naturalny i nie zawsze będzie działał spektakularnie. Pewnie bliżej jesieni [o ile zużyję te, które już mam] kupię kolejną flaszkę, może tym razem z innego źródła, by porównać działanie.

wtorek, 29 maja 2012

Maseczka z błota

Hehehe, co za tytuł :P
No ale co zrobić - sama prawda zawarta w trzech słowach.
Dziś opowiem o maseczce z oligoelementarnego błota.
Przepis na jej wykonanie najprostszy na świecie:
- porcja proszku błotnego - w moim przypadku łyżeczka miarowa 5ml wystarcza bez problemu




- porcja mokrego - w tej roli woda destylowana, hydrolat, tonik, mieszanina własna [typu woda owocowa, o której pisałam niedawno, albo inny mix :)]; wiem, że niektórzy dodają też oleju albo olejków eterycznych - mi osobiście nie chciało bawić się w tłustości, zostałam przy tradycyjnym rozwiązaniu i dałam tonik











Odmierzony proszek wsypuję do miseczki i powoli dodaję małe porcje fazy wodnej, mieszam aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji.









Często spotykam się z określeniem, że maseczka powinna mieć konsystencję śmietany, ale moim zdaniem może być bardziej wodnista, trochę jak pitny jogurt, skoro już jesteśmy w nabiałowych skojarzeniach ;)






Gdy już mam jednolitą masę bez grudek, biorę pędzelek i pac! na paszczę :D ze szczególnym uwzględnieniem miejsc szczególnie potrzebujących - czyli tam, gdzie pojawiają się "obcy", skóra się przetłuszcza czy występują rozszerzone pory.









Potem chwila odpoczynku, siedzimy sobie popijając kawkę czy co tam i dajemy podziałać maseczce. Zalecany czas to ok 20 minut, mi zdarza się i dłużej. W tzw. międzyczasie, gdy czuję, że glinka trochę przysycha, spryskuję twarz tonikiem.








Swoją drogą, jeśli ktoś miałby ochotę przebrać się za Zombie na Helloween, to taka maseczka idealnie się nadaje na imitację gnijącej skóry :P



W końcu nadchodzi moment zmycia, trochę ciepłej wody, rachu ciachu i po strachu :D

A efekty?
Co ja mogę powiedzieć oprócz tego, że uwielbiam to błotko!
Proste w obsłudze, niedrogie,a potrafi zdziałać cuda. Nie bajeruję :)
Już po zabiegu widać efekty, bo są niemal natychmiastowe. Skóra robi się gładka i napięta, pory wyraźnie zmiejszone. Ogniska zapalne i krostki załagodzone i podsuszone. Do tego odczuwalne lekkie nawilżenie. Cera jest rozświetlona, koloryt poprawiony. Strefa T przez jakiś czas mniej się przetłuszcza.
Błoto jest naprawdę rewelacyjne! I stanowi jeden z moich ulubionych zabiegów na twarz :)

poniedziałek, 28 maja 2012

Błoto termalne z oligoelementami

Znowu troszkę teorii i powrót do pielęgnacji twarzy. Tematyka trochę odmienna, tym razem o maseczkach na twarz, a konkretniej o błotku z siarką :)

Błoto termalne z oligoelementami zawiera takie pierwiastki jak siarka, glin, magnez, żelazo (w dużych ilościach) i pochodzi z gorących źródeł z Doliny Ebro. Gromadzi się w przybrzeżnych osadach na głębokości ok. 3 metrów skąd jest wydobywane, następnie oczyszczane, suszone na słońcu, rozdrabniane i poddawane sterylizacji za pomocą promieniowania gamma.

Chociaż skład i morfologia błot jest zróżnicowana, to mają one następujące wspólne charakterystyczne cechy:
- cząsteczki błota tworzą roztwory koloidalne o charakterystycznej smarowności;
- zawierają bardzo drobny piasek kwarcowy, skalenie, mikę, sproszkowany opal, fragmenty skamielin, minerały o dużej gęstości takiej jak siarczany i węglany nadające błotom pewien stopień ścieralności;
- mają wysoką zdolność adsorpcyjną i absorpcyjną - pochłaniają nadmiar płynów, tłuszczu, zanieczyszczeń, kurzu, toksyn;
- dzięki wysokiej zawartości siarczanu glinu, działają zabliźniająco na rany, egzemę i inne dolegliwości skórne;
- błota absorbują wiele promieni (słoneczne, magnetyczne, radioaktywne itd.). Uwalniają je ponownie lecz w mniejszej częstotliwości, działają stymulująco na naturalny system regeneracji
- wykazują działanie antybakteryjne - wysoka moc absorpcyjna błot unieczynnia działanie mikroorganizmów.

Błoto jako środek leczniczy znane jest już od starożytności.

Właściwości kosmetyczne:
- kojące i łagodnie ściągające;
- stymuluje cyrkulację krwi;
- łagodnie złuszcza martwe komórki i oczyszcza skórę;
- łagodzi zaczerwienienia i stany zapalne oraz zapobiega ich powstawaniu;
- eliminuje toksyny i zanieczyszczenia;
- dostarcza skórze cennych minerałów i antyoksydantów;
- stymuluje naturalny system regeneracji;
- wygładza, ujędrnia i witalizuje skórę;
- poprawia koloryt skóry;
- oczyszcza gruczoły łojowe i wspomaga leczenie stanów trądzikowych

Zastosowanie:
- produkty dla cery mieszanej, tłustej i trądzikowej: maseczki ściągające i oczyszczające do twarzy, ciała, maseczki do włosów przetłuszczających się i z łupieżem; kąpiele i okłady błotne; peelingi, mleczka zmywające, żele myjące i szampony

Ma postać miałkiego, drobno zmielonego proszku i jasnooliwkowym zabarwieniu. Jest nierozpuszczalne w wodzie, oleju czy innych rozpuszczalnikach, z woda tworzy zawiesinę.

niedziela, 27 maja 2012

Ekspresowa odżywka do włosów bez spłukiwania, wersja nawilżająca - receptura

Dziś, zgodnie z zapowiedzią, przybywam z recepturą na odżywkę recenzowaną w poprzednim poście.

A zmieszałam:
- 1% ekstraktu z mango
- 2% kwasu mlekowego
- 3% keratyny
- 5% kwasu hialuronowego
- 10% glikolu propylenowego
- 79% woda

Rozpuszczamy ekstrakt z mango w wodzie, staramy się rozprowadzić go bardzo dokładnie, aby nie zostały żadne grudki, bo potem mogą nam one zapchać wylot spryskiwacza.
Dodajemy kolejne składniki mikstury, na samym końcu kwas hialuronowy.
Wszystko dokładnie wstrząsnąć/wymieszać i gotowe :)
Ekstrakt nie jest konieczny, można wykorzystać hydrolat zamiast wody :) albo wyłącznie czystą wodę.

Kosmetyk należy trzymać w lodówce przez ok 10 dni, można ewentualnie wkroplić trochę konserwantu dla wydłużenia trwałości.

sobota, 26 maja 2012

Ekspresowa odżywka do włosów - bez spłukiwania

Bardzo lubię wszelkiego rodzaju pielęgnujące ustrojstwa do włosów bez spłukiwania, a najlepiej w sprayu :D
Kilka lat temu, kiedy zaczęła się moja włosowa mania, na rynku niewiele było podobnych produktów z dobrym składem. Sytuacja ta zmusiła mnie to spróbowania własnych sił w robieniu podobnych kosmetyków. Tym oto sposobem kupiłam pierwszą keratynę, jedwab hydrolizowany i inne składniki. Od tamtej pory z sentymentem powracam do tych chwil i choć na rynku pojawiło się sporo ciekawych gotowców, od czasu do czasu sama coś tam jeszcze sporządzę :)

W tym wypadku zdarzyło się tak, że akurat skończył mi się aktualnie używany spray i... o dziwo, nie miałam zapasu w szafie :D. Skręciłam więc coś na szybko i dziś wam opowiem o rezultatach :D

Postawiłam bardziej na nawilżenie, bo po obcięciu moje włosy nie potrzebują silnej regeneracji, ale keratyna oczywiście też znalazła w składzie swoje miejsce. Dodałam kwas HA, mlekowy, trochę glikolu propylenowego - wiem, że ten ostatni nie cieszy się zbyt dobrą sławą, ale na włosy w sam raz, bo przecież są martwym wytworem naskórka, nic nam w organizm się nie wchłonie, a sam w sobie ma fajne właściwości nawilżające :)

Rezultaty naprawdę mnie zaskoczyły i to bardzo pozytywnie :D.
Obecność keratyny trochę wysztywnia włosy, ale efekt ten z czasem zanika, nierzadko wystarczy kilkukrotne przeczesanie szczotką :).
Kudły są niesamowicie sypkie i nieobciążone - wiadomo, brak ciężkich olejków i silikonów robi swoje :)
Mimo braku substancji 'poślizgowych' nie miałam absolutnie żadnego problemu z rozczesaniem ich, a szczerze mówiąc byłam na to przygotowana :).
A do tego ten piękny, megamocny, lustrzany i archicudowny połysk >:D >:D >:D >:D >:D
Parafrazując modne ostatnie powiedzenie - one codziennie staja się piękniejsze, ale po tej odżywce to już przesadziły ;)

No, żeby nie było tak kolorowo, to napiszę o wadach, choć dla mnie to nie wady, tylko takie tam cechy uboczne, bo nie wszystkim będą one przeszkadzać :)
Zapach - keratyna robi swoje. Ulatnia się na szczęście po wyschnięciu, więc trzeba przetrzymać moment aplikacji i ciut po :)
I mieszankę warto trzymać w lodówce [10 dni, max 2 tygodnie], o ile nie zużyje się jej jednorazowo. Można też wciapnąć konserwant, nawet chyba dodałam, ale i tak wylądowała w chłodnym, na wypadek wszelki :).

Jutro zapraszam na post z recepturą :)

piątek, 25 maja 2012

Keratyna hydrolizowana

Dziś chwila przerwy od tematu związanego z pielęgnacją skóry.
Zapraszam na post o keratynie, która ma niebagatelny wpływ na nasze włosy :)

Keratyna, jak wiadomo, jest jednym z głównych budulców wytworów naskórka, takich jak paznokcie czy włosy. Jest głównym budulcem łodygi włosa, odpowiedzialnym za właściwości fizykochemiczne włosów a także ich wygląd, kondycję i jakość.

Na skutek różnorakich przyczyn w naszych włosach powstają ubytki w ich naturalnej strukturze i w takich przypadkach z pomocą przychodzi nam keratynowy hydrolizat.
Posiada skład aminokwasów podobny do ludzkiego włosa i charakteryzuje się szczególnie wysoką zawartością siarkowych aminokwasów: cystyny i metioniny. Dzięki temu wykazuje wysokie powinowactwo do keratynowych struktur włosa i jest cenną substancją aktywną o działaniu kondycjonującym i regenerującym stosowaną w kosmetykach do pielęgnacji i upiększania włosów.
Potrafi on głęboko wniknąć i na trwale związać się z keratynową strukturą włosa, a to sprawia, że poprawia się ich wygląd i szeroko rozumiana odporność :)

Ciekawostka: hydrolizat keratyny wykazuje największe powinowactwo do włosów silnie uszkodzonych i osłabionych, podczas gdy zdrowe włosy wchłaniają tylko nieznaczne jego ilości. Dlatego jeśli Wasze włosy są w dobrej kondycji, nie będą potrzebowały silnej kuracji keratynowej :)

Właściwości keratyny hydrolizowanej:
- zwiększenie grubości i objętości włosów
- wzrost elastyczności, nawilżenia i połysku
- zapobieganie rozdwajaniu końcówek
- lepsza rozczesywalność fryzury;
- wzrost wytrzymałości mechanicznej, sztywności oraz podatności na skręcanie i układanie włosów
- zapewnienie włosom odpowiedniej sprężystości, elastyczności i miękkości
- właściwości nawilżające i regulujące wilgotność. Pozwala utrzymać właściwą zawartość wody wewnątrz włókien keratynowych oraz właściwy poziom nawilżenia przez co chroni włosy przed ich nadmiernym wysychaniem

Hydrolizat ma postać brązowego płynu o charakterystycznym, może niezbyt miłym zapachu, ale do zniesienia ;).
Jest rozpuszczalny w wodzie. Jego stężenie powinno wahać się w granicach 3-5%.

Oprócz tego keratyna działa zbawiennie na paznokcie, powodując:
- wzrost nawilżenia i elastyczności płytki paznokcia
- wzmocnienie i utwardzenie płytki paznokciowej
- zapobieganie łamaniu się i rozdwajaniu paznokci

W roli odżywki do paznokci jeszcze jej nie próbowałam, ale od jakiegoś już czasu kusi mnie zrobienie jakiegoś serum z jej udziałem :), więc zapewne to tylko kwestia czasu ;).

Źródło: mazidła.com

czwartek, 24 maja 2012

Woda owocowa - receptura

Krótka notka z przepisem na wodę owocową zastępującą tonik w codziennej pielęgnacji.

3% ekstraktu z truskawki
3% ekstraktu z mango
3% ekstraktu z ananasa
91% woda

Wodę rozdzielamy na trzy równe porcje i każdą z nich mieszamy z poszczególnymi ekstraktami. Gdy rozpuszczą się one całkowicie, przelewamy je do jednej buteleczki z atomizerem. Płyn należy trzymać w lodówce i zużyć najlepiej w ciągu 10 dni.

Uwagi praktyczne:
Ekstrakt z mango okazał się być strasznie oporny na rozpuszczanie, po dodaniu do wody po prostu się zbrylił, zatem radziłabym dodawać go małymi porcjami. Można też rozpuszczać go w większej ilości wody [proporcjonalnie ujmując pozostałym ekstraktom, które rozpuszczają się za to świetnie].
Aby przedłużyć jego przydatność do użycia dodałam kilka kropel konserwantu [w moim przypadku Optiphen +]. Trzeba go dodawać na samiutkim końcu, po bardzo dokładnym rozpuszczeniu proszków, bo wytrąca z roztworu wszelkie 'kłaczki', męty, większe cząstki. Po jego dodaniu roztwór nabiera mlecznego zabarwienia.

Zamiast wody warto dodać hydrolatu. Ja nie skorzystałam z tej opcji, bo chciałam dokładnie przebadać właściwości samych, niewspomaganych niczym ekstraktów :). Fazę wodną może też zastąpić gotowy tonik, powinno to nieco przedłużyć trwałość mieszaniny, gdyż gotowce zawierają już konserwanty. Na pewno skorzystam z powyższych rozwiązań w przyszłości :)

To samo się tyczy wszelkich innych dodatków. Można dodać kwas hialuronowy, NMF, hydromanil, glicerynę, jedwab, mocznik, inne ekstrakty czy co tam Wam przyjdzie do głowy :D, aby wzbogacić tonik o dodatkowe walory. Jeśli się na to zdecydujecie, proporcjonalnie mniej wody powinno trafić do roztworu.

środa, 23 maja 2012

Woda owocowa czyli...

.. tonik z ekstraktem z ananasa, mango i truskawki.

Albowiem czas jakiś temu ukręciłam sobie takie oto dziwadło :)

Rezultat mojego pieczołowitego bełtania przybrał barwę ciemnej pomarańczy, jako wynik żółtości ananasa, pomarańczu mango i koralu truskawki [takie kolory dają ekstrakty rozpuszczone solo]. Sumaryczne połączenie powyższych dało kwaskowaty zapach, mimo, iż pojedyncze składniki pachną zgodnie ze swymi nazwami :].
Zdecydowałam się na aplikację za pomocą sprayu, żeby uniknąć strat. Robię psik-psik, a potem chwilę masuję twarz. Ma to na celu po pierwsze dokładne rozprowadzenie toniku, a po drugie taki masaż ma korzystne skutki zdrowotne dla naszego buziaka, pobudza krążenie, uelastycznia skórę...
Po aplikacji tonik wydaje się być nieco lepki, podczas masażu szybko się wchłania i wysycha. Po lepkości nie ma śladu :) Cera robi się taka jakby pudrowa, matowa i gładka. A przy tym też lekko napięta. Taki mini-lifting tymczasowy ;).
Co do właściwości nawilżających - sama nie wiem. Na pewno nie jest to efekt, jaki uzyskuje się po kremach. Nie ma WOW.
Trzeba uważać z ilością - za duża warstwa potrafi się zrolować podczas masażu i po wyschnięciu.
Tonik z racji pudrowego wykończenia może się nadawać jako baza matująca :)
Mam wrażenie, że jakby lekko poprawił koloryt skóry na twarzy. Różnica jest bardzo subtelna, niemniej w moim odczuciu 'coś' się zaczęło dziać w tym kierunku. Może przy dłuższej kuracji i wyższym stężeniu efekt byłby bardziej widoczny :)

Nie używałam tej mieszanki zbyt długo, gdyż kusiły mnie inne konfiguracje, ale nie wykluczam, że kiedyś powrócę do używania tego toniku, a ekstrakty owocowe na stałe zagoszczą w mojej kosmetyczce :) [a właściwie już to zrobiły :D]

Foto niestety nie dodam, bo przez przypadek skasowałam z dysku :|

Jutro receptura :)

wtorek, 22 maja 2012

Trochę teorii - ekstrakty owocowe

Jakiś czas temu ubełtałam coś na kształt toniku, który nazywałam roboczo wodą owocową. W jej skład wchodził ekstrakt z truskawki, mango i ananasa.
Aby nie rozpisywać się zbytnio i nie rozwodzić nad właściwościami każdego ze specyfików, których opisy wskazywały na to, że będą ósmymi cudami świata, postanowiłam sporządzić taką skrótową notkę :)

Właściwości kosmetyczne ekstraktu z owocu truskawki/mango/ananasa:

- działa antyoksydacyjnie, czyli chroni skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników;
- aktywuje procesy regeneracji skóry i przyspiesza gojenie podrażnień;
- nawilża, zwiększa elastyczność i jędrność skóry;
- odżywia i rewitalizuje skórę zmęczoną i przedwcześnie starzejącą się;
- działa delikatnie ściągająco i zmniejsza pory;
- działa przeciwzapalnie, odkażająco i bakteriostatycznie;
- wspomaga gojenie trądzikowych stanów zapalnych;
- poprawia ukrwienie i koloryt skóry;

Dodatkowo ananas działa jak peeling enzymatyczny, gdyż jest bogaty w bromelaninę, która rozkłada białko.

Ekstrakt z truskawki zawiera także naturalny kwas salicylowy, który delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka oraz przeciwdziała zmianom trądzikowym.

Natomiast karotenoidy z ekstraktu mango normalizują grubość i strukturę warstwy rogowej naskórka co prowadzi do wzmocnienia jego funkcji ochronnej i zmniejszenia TEWL. Poprawiają stan tkanki łącznej skóry właściwej, a tym samym skóra staje się bardziej jędrna, elastyczna oraz zmniejsza się ilość zmarszczek. Karotenoidy pochłaniają nadmiar promieniowania UV, wiążą wolne rodniki i nadają skórze ładny koloryt.

Żródło: mazidla.com

Skuszona tymi jakże budującymi opowieściami nie mogłam przejść obok tych półproduktów obojętnie.
Szczególnie, że nie były kosztowne, 10g produktu w cenie poniżej 4 zł.

Truskawka urzekła mnie obietnicą przeciwzapalnego działania, mango wyrównaniem kolorytu, a ananas enzymatycznym wygładzeniem.

Ekstrakty mają postać bardzo drobno zmielonych proszków, o kolorach charakterystycznych dla danego owocu. Są rozpuszczalne w wodzie lub się w nich rozpraszają. Ciekawostka - pięknie pachną :) i 'oddają' ten zapach roztworowi.



A jak działają?
C.D.N.

sobota, 19 maja 2012

Chwilka przerwy

Na chwilę obecną - moment przerwy.
Chyba przeładowałam ostatnio wpisy i stały się ciężkostrawne.
Za dużo informacji i mam wrażenie, że przynudzam :o [przynudzam?]

Zatem odrobina czasu na wytchnienie i... wracam w poniedziałek z nową porcją kosmetycznego czarnoksięstwa ;)

piątek, 18 maja 2012

Serum z ekstraktem truskawkowym - ulepszona wersja :D

No to zaczynamy drugą część moich perypetii z truskawą w kosmetykach.



Długo się broniłam przed mieszaniem serum truskawkowego z domieszką oleju. Jakoś tak, nie wiedzieć czemu, miałam wewnętrzny opór przed takim rozwiązaniem. Wolałam unikać tłustości. No ale... sporo receptur z mazidla.com na serum błyskawiczne zawiera w swoich formulacjach domieszkę oleju i pewnie nie bez przyczyny :o

Ostatecznie zdecydowałam więc, że spróbuję i...
To był strzał w dziesiątkę :D


Nowa mikstura ma postać dwufazowego płynu, nieco mętnego i nie tak ładnie wybarwionego, jak serum czysto wodne. Barwa jest lekko pomarańczowa.
Akurat na podorędziu miałam olej arganowy, dlatego to właśnie on trafił do słoiczka z serum ukręconym na podstawie przepisu z poprzedniego posta :) [wersja z olejkiem herbacianym]. Nie chciałam, żeby kosmetyk był zbyt tłusty, dlatego dodałam go niewiele, ok 20 %.
Serum wymaga dokładnego wymieszania przed każdym użyciem - ale to proste, wystarczy energicznie potrząsać słoiczkiem przed kilkanaście sekund. Nakładam je na twarz patyczkiem higienicznym, potem rozcieram palcami, aby dokładnie dotrzeć do każdego zakamarka twarzy :).
Serum nie wchłania się od razu, ale nie jest też bardzo tłuste. Skóra "spija" je w przeciągu godziny, dwóch, więc polecałabym je raczej na noc, ale i na dzień można je stosować, jeśli nie spieszymy się z wyjściem czy nałożeniem makijażu.

Natomiast efekty...
Ciśnie mi się na usta jedno słowo - NIESAMOWITE!
Skóra o wiele lepiej nawilżona, miękka, gładka i sprężysta, ujędrniona i odżywiona. Naprawdę było widać różnicę, szczególnie w porównaniu z efektami poprzednich eksperymentów, w których skóra w dotyku przypominała papier...
Gładkość cery - jak po kremie z silikonem, takie sprawiała wrażenie :).
Wszelkie ogniska zapalne podgojone - czyżby ujawnił się potencjał ukrytego w ekstrakcie kwasu salicylowego? Plus działanie olejku herbacianego.
Po całej nocy błyszczenie cery jest praktycznie minimalne, a czasem jest ona tak ładnie matowa [jakby rozproszony ekstrakt osadzał się na powierzchni i tworzył od razu warstewkę matującego pudru].
Do tego taka promienność i rozjaśnienie cery...

Z ręką na sercu, bez kitu - u mnie działa.

czwartek, 17 maja 2012

Serum z ekstraktem truskawkowym

Po tym ciut długim wstępie teoretycznym, zapraszam na część praktyczną, czyli moje przygody z ekstraktem :D

Próba pierwsza... i kolejne :)

Zaraz po tym, jak otrzymałam paczuszkę z półproduktami, postanowiłam ukręcić sobie pierwsze, najprostsze z możliwych serum. Naczytałam się o tych wspaniałych właściwościach nawilżających i w ogóle, że chciałam przetestować działanie... oczekując cudu [no bo jak, z taaaakim opisem :P???].

Dlatego szybciutko przystąpiłam do mieszania, a wyglądało to tak...
Do bazy wodnej dodałam maksymalne, sugerowane stężenie ekstraktu, czyli 10%.
Jako promotora przejścia użyłam glikolu propylenowego, też go wciapnęłam od serca, tak z 15%. Składnik ten jest również humektantem, zapobiega utracie wody ze skóry, zatem spełnił w tym serum dodatkową funkcję. Wszystko umieściłam w buteleczce po serum Farmony z funkcjonalnym dozownikiem, aby dobrze aplikowało mi się kolejne porcje serum.
Chwila mieszania i ... gotowe :)



Kosmetyk ma postać płynu w kolorze czerwonym-truskawkowym i delikatnie pachnie tymi owocami. Jest to lekko mętna zawiesina, wg opisu ekstrakt rozprasza się w wodzie. Leciutka jak tonik, ale o wysokim stężeniu aktywnego składnika :)

A jak działa?
[WERSJA I] Pierwsze wrażenia, szczerze mówiąc, miałam bardzo mieszane. Lekka konsystencja bardzo mi odpowiadała, skóra zaraz po użyciu serum wydawała się nawilżona i taka gładziutka... ale... woda trochę napinająco działała na naskórek, a efekt nawilżenia szybko mijał. Po pewnym czasie skóra robiła się taka matowa, jakby "pudrowa". Efekt matowienia nawet mi odpowiadał, mam skłonność do błyszczenia, zwłaszcza w strefie T, a mat utrzymywał się długo, lecz cóż z tego, skoro serum nie spełniło pokładanych w nim nadziei. W dodatku po pewnym czasie używania [brnęłam w to, aby wynik był miarodajny a opinia jak najbardziej pełna] zauważyłam, że stan mojej skory się pogorszył i trochę ją zapchało :/

Ale się nie poddałam.
[WERSJA II] Kolejnym krokiem był tuning pierwotnej wersji koktajlu truskawkowego :). W ruch poszły dodatki takie jak NMF[3%] i kwas hialuronowy [5%], zmniejszyłam stężenie glikolu propylenowego do 6% i truskawki do 8%.
Efekt?
Na pewno dużo lepsze nawilżenie. Mikstura była trochę lepka podczas wysychania, to pewnie efekt zastosowania kwasu hialuronowego. Zaobserwowałam również efekt napinający czy wręcz liftingujący :P, który zanika po pewnym czasie od nałożenia serum.

Jednakże nadal miałam jakiś niedosyt, a z uwagi na fakt, że wciąż musiałam walczyć z niedoskonałościami, które pojawiły się po eksperymencie z pierwotną wersją serum, [WERSJA III] postanowiłam dodać olejek z drzewa herbacianego, który ma silne właściwości antyseptyczne, bakteriobójcze.
Powstała dwufazówka z białą fazą na górze, a po zmieszaniu faz serum nabrało lekko mlecznego odcienia [taka wersja znajduje się na foto]. Zapach truskawek został stłumiony charakterystyczną wonią olejku.

Działanie serum jednak niewiele się zmieniło, a dobroczynne działanie olejku eterycznego też jakoś trudno było odczuć. Po użyciu tej mieszanki skóra rano była matowa i napięta, w dotyku taka papierowa. Z jednej strony zniknął problem nadprodukcji sebum, ale z drugiej... to chyba było niezbyt dobre rozwiązanie.

Postanowiłam więc sięgnąć po bron ostateczną.
C.D.N.

środa, 16 maja 2012

Ekstrakt z truskawki

Już jakiś czas temu w oko wpadły mi ekstrakty owocowe dostępne na stronie mazidla.com, tak więc tylko kwestią czasu było, kiedy się na nie skuszę. I tak oto jednym z moich nabytków został ekstrakt z truskawki, o którym na ww. stronie napisano:

Truskawka to jeden z najsmaczniejszych i odżywczych owoców pory letniej. Jej pyszny, aromatyczny sok zawiera wiele składników pozytywnie wpływających na zdrowie i urodę w postaci witamin, flawonoidów, polifenoli, minerałów i kwasów organicznych. Składniki te wykazują działanie antyoksydacyjne, odżywcze i przeciwzmarszczkowe. Szczególnie cenne w pielęgnacji skóry są witamina C, kwas elagowy, antocyjany, katechiny i kwercetyna. Witamina C to jeden z najskuteczniejszych antyutleniaczy, który walczy z wolnymi rodnikami, stymuluje syntezę kolagenu w skórze, a tym samym zwiększa gęstość skóry właściwej, poprawia jej elastyczność i spłyca drobne zmarszczki powierzchniowe. Kwas elagowy ma właściwości antyoksydacyjne, wzmacnia ściany komórek w efekcie czego są odporniejsze na inwazję wolnych rodników i utratę wody oraz chroni przed negatywnymi skutkami promieniowania UV. Antocyjany i kwercetyna usuwają zmiany rumieniowe skóry, wzmacniają ścianki naczyń krwionośnych oraz zmniejszają stany zapalne i obrzęki.
Ekstrakt z truskawki zawiera także naturalny kwas salicylowy, który delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka oraz przeciwdziała zmianom trądzikowym.

Właściwości kosmetyczne ekstraktu z owocu truskawki:
- działa antyoksydacyjnie, czyli chroni skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników;
- aktywuje procesy regeneracji skóry i przyspiesza gojenie podrażnień;
- nawilża, zwiększa elastyczność i jędrność skóry;
- odżywia i rewitalizuje skórę zmęczoną i przedwcześnie starzejącą się;
- działa delikatnie ściągająco i zmniejsza pory;
- działa przeciwzapalnie, odkażająco i bakteriostatycznie;
- wspomaga gojenie trądzikowych stanów zapalnych;
- poprawia ukrwienie i koloryt skóry;

Innymi słowy cud-miód-i-orzeszki, więc nie mogłam przejść obok tego półproduktu obojętnie...

Ekstrakt ma postać jasnoczerwonego, drobnozmielonego proszku i... pachnie truskawkami! W sumie nic dziwnego ;), w końcu został wytworzony z suszonych owoców :)


A jak/czy działa?
C.D.N.

poniedziałek, 14 maja 2012

Tonik z glukonolatonem 15%

Podczas zakupów półproduktów, które ostatnio robię dość często, nie mogłam przejść obojętnie obok glukonolaktonu. Tyle dobrego się o kwasach PHA naczytałam, po prostu nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała :D

Zaraz po otrzymaniu paczki ukręciłam sobie tonik z przepisu podanego w mazidłowym sklepie. Jako że moja skóra nie należy do przesadnie wrażliwych, zaczęłam z grubej rury od razu od 15%.

70% hydrolatu/wody
10% kwasu hialuronowego
15% glukonolaktonu
5% mocznika

przy czym mocznika nie miałam, więc zastąpiłam go gliceryną.

I ten ostatni krok okazał się być błędem. Chociaż gliceryna w różnych gotowych kosmetykach nigdy nie wywołała u mnie niepożądanych reakcji, w tym toniku najprawdopodobniej była sprawcą pogorszenia się stanu cery :|
Toteż zawartość pierwszej porcji szybko wylądowała w stosownym miejscu :/ i zrobiłam kolejną, tym razem już bez gliceryny.

Tonik jest bezbarwną cieczą, mam wrażenie, że jest jedynie lekko gęściejszy niż woda, pewnie to od dodatku kwasu hialuronowego. Tenże kwas jest też odpowiedzialny za odczucie pewnej lepkości i napięcia skóry po aplikacji. Przy nakładaniu czułam na skórze delikatne mrowienie. Zero szczypania, pieczenia, zaczerwienienia, podrażnień - kwas jest naprawdę bardzo delikatny.
Stosowałam go codziennie [zalecane co dwa dni], a nie spowodował łuszczenia. Mimo wysokiego stężenia skóra nie była wysuszona, a wręcz przeciwnie, chyba mogę powiedzieć, że kosmetyk lekko nawilża :). Zauważyłam też, że pomaga goić się istniejącym niedoskonałościom, a nowych przybywa jakby mniej.
Niestety innych efektów obiecanego działania nie zauważyłam. Przebarwienia pozostały, blizny podskórne nie zjaśniały, w stanie zmarszczek też jakby nic się nie ruszyło. Ale się nie poddaję i wrócę do kuracji jesienią.

Tonik nalezy przechowywać w ciemnym opakowaniu w lodówce [acz spotkałam się też z zapisem, że kwaśne pH konserwuje samo w sobie i takiej konieczności nie ma... ale pewnie niska temperatura nie zaszkodzi ;)].

niedziela, 13 maja 2012

Glukonolakton

Dzisiaj trochę teorii [wiem, nudne], ale warto się zapoznać z poniższymi treściami, w sumie czyta się szybko, a same treści całkiem ciekawe.

Glukonolakton jest formą pierścieniową kwasu D-glukonowego z grupy polihydroksykwasów - PHA powstającego naturalnie w procesie fermentacji ziarna kukurydzy lub utleniania glukozy. Jest ważnym czynnikiem odżywczym w procesie odnowy komórki i naturalnym antyoksydantem skutecznie zwalczającym wolne rodniki oraz wzmacniającym mechanizmy naprawcze, obronne i ochronne skóry przed skutkami promieniowania ultrafioletowego i zanieczyszczeniami środowiska. Obniża ryzyko poparzenia słonecznego. Jest substancją silnie nawilżającą, pomagającą utrzymać prawidłowy, naturalny bilans nawodnienia skóry.

Glukonolakton zwiększa funkcje warstwy rogowej jako bariery, powoduje wzrost nawilżenia naskórka, przyspiesza regenerację komórkową, reguluje metabolizm, zmniejsza przeznaskórkową utratę wody i wrażliwość skóry na podrażnienia, przez co wpływa hamująco na procesy starzenia się skóry, poprawia jej fakturę, ujędrnia ją i wygładza.

Glukonolakton polecany jest jako składnik kremów i preparatów pielęgnujących dla osób ze skórą nadwrażliwą (skłonną do alergii), nadmiernie odwodnioną oraz ze zmianami o charakterze trądzika różowatego (Acne rosacea), zaburzeniami łojotokowymi i zapaleniem atopowym skóry oraz w przypadku wyprysku (eczema) różnego pochodzenia, wyprysku pieniążkowatego, wyprysku łojotokowego, celem przyspieszenia naskórkowania po promieniach laserowych.

Wskazaniem do stosowania glukonolaktonu jest trądzik pospolity, szczególnie w przypadku dużej wrażliwości skóry i złej tolerancji miejscowo stosowanych leków, a także trądzik dorosłych gdzie, z uwagi na fizjologicznie bardziej suchą i wrażliwą skórę, stosowanie niektórych leków miejscowych oraz silnych AHA (bez przygotowania skóry) jest czasem niemożliwe. Ze względu na silne właściwości antyutleniające doskonale sprawdza się w trądziku pozostawiającym przebarwienia pozapalne.

Badania kliniczne wykazały, że zewnętrzne stosowanie preparatów zawierających glukonolakton daje kliniczną i subiektywną poprawę zmian posłonecznego starzenia się skóry, włączając w to hiperpigmentację, szorstkość skóry, rozszerzone pory, zmarszczki i delikatne linie.

Glukonolakton nie posiada właściwości drażniących i może być stosowany na skórę bardzo wrażliwą, np. w okolicach oczu (na powiekę dolną i górną) oraz na czerwień wargową. Posiada natomiast istotne właściwości przeciwzapalne. Ponadto badania wskazują, że może on być również skutecznym składnikiem kremów ochronnych, wzmacniającym odporność skóry na zewnętrzne czynniki drażniące.

Efekty stosowania glukonolaktonu:
- zmniejszenie grubości warstwy rogowej - skóra uzyskuje gładkość i ładny, świetlisty koloryt
- znaczny wzrost nawilżenia naskórka, a w efekcie uelastycznienie go i ujędrnienie
- wzrost spoistości i zwartości głębszych warstw naskórka
- redukcja powierzchniowych zmarszczek – efekt odmłodzenia
- łagodzi podrażnienia i przyspiesza proces gojenia skóry
- wpływa korzystnie na stan rozszerzonych naczynek, zmniejszając ich widoczność i skłonności do czerwienienia
- wspomaga leczenie trądziku pospolitego
- zapobiega powstawaniu przebarwień pozapalnych

Hehehe, cudo, nie?
A jak będzie w praktyce...
O tym wkrótce, a dokładniej - jutro :D

Informacja stworzona w oparciu o treści dostępne w sieci na stronie bio-med i mazidła.

sobota, 12 maja 2012

Pollena-Ostrzeszów, Biały Jeleń, Mydło naturalne w kostce

Ostatnio zaliczyłam mały odpoczynek od bloga ;)
Napisałam co prawda posta z tagiem, ale go wcięło, a raczej magicznie schowało, musiałam zamieścić go jeszcze raz :/. Do tego wszystkiego jeszcze zmęczenie, lenistwo i nawał innych obowiązków...


No dobra, już nie narzekam ;), zebrałam się jakoś ;), będzie normalna notka :P


Czas zacząć cykl recenzji o kosmetykach naturalnych. Wspominałam o tym ostatnio :). Zdążyłam co nieco potestować i pora zamieścić wyniki tych eksperymentów.

A zaczynam od... początku :P czyli pierwszego etapu mojego programu pielęgnacyjnego - mydła.

Zanim sięgnęłam po mydło do mycia twarzy, byłam bardzo sceptyczna. Tyle się naczytałam, że to samo zło, nie po to tworzone są kosmetyki specjalnie przeznaczone do pielęgnacji tej części ciała, aby używać tego reliktu PRL'u ;).

Ale whatever, teoria swoją drogą, a opinie o produkcie to już inna bajka. Skusiłam się więc z nadzieją, że mydło stanie się antidotum na moje problemy skórne, czyt. nieproszonych gości, którzy lubią się pojawiać na moje twarzy, mimo, że naście lat już dawno skończyłam.

Innym argumentem był fakt, że mydło owo jest mocno polecane w środowisku medycznym, jako środek wspomagający gojenie ran, np. pooperacyjnych. I faktycznie coś w tym jest, bo często spotykałam się z opinią, że jest skuteczne.

Wybrałam mydło w kostce. Otrzymujemy je opakowane z przezroczysty celofan z nadrukami. Pechowo wzięłam mydło duże, bo 200 g, ale podejrzewam, że i mniejszej kostki tyczą się moje spostrzeżenia. Otóż taka forma jest dość nieporęczna. Mydło jest po prostu za duże. Polecam podzielić je na mniejsze kawałki od razu po otworzeniu, bo potem może podeschnąć i kruszyć się podczas krojenia. Podzielone zawczasu oszczędzi nam problemów w przyszłości.
Tak oto wygląda mydlana kostka:

zdjęcie wyjęte z googla, bo opakowanie mojego już dawno wylądowało w śmieciach :o


Nie posiada zapachu i słabo się pieni w kontakcie z wodą. Czasem trochę trudno zmydlić odpowiednią ilość do umycia twarzy i zajmuje to dłuższą chwilę.

Co do samych właściwości oczyszczających nie mam zastrzeżeń. Myje dobrze, pozostawiając skórę odświeżoną i niemal 'piszczącą' pod palcami.
Nie wysusza, a wręcz powiedziałabym, że skóra jest troszkę natłuszczona [efekt ten wyczuwalny jest dopiero dłuższą chwilę po myciu]. Po osuszeniu ręcznikiem wyczuwalne lekkie ściągnięcie, ale nic nieprzyjemnego. Oczywiście nie polecam do demakijażu, gdyż szczypie w oczyska i to mocno. Ale nie do tego służy, więc tego się spodziewałam. Jak każde mydło.

Efekt? Skóra czysta, podrażnienia złagodzone, podgojone stany zapalne, krostki. Cera jest naprawdę jakby rozjaśniona, po prostu lepiej wygląda. Przyznam, że byłam w szoku, zachwycona - to działa!

Działało...

Mydła używam dość długo. Teraz dodatkowo używam szczoteczki do mycia twarzy, którą nabieram kosmetyk i masuję spieniając go na skórze. Niestety zauważyłam, że nie działa ono już tak skutecznie na 'paskudniki' jak na początku. Zrobiło się z niego zwykłe myjadło. Czyżby skutek przyzwyczajenia? Może wkrótce odstawię je na jakiś czas i sprawdzę, czy efekt powrotu będzie znowu WOW.
Szkody nie czyni, nie zapycha ani nie podrażnia. Faktycznie mogłoby być dobre dla alergików.


Jest bardzo wydajne. Używam go i używam, a końca wciąż nie widać. Na oko - jestem dopiero w połowie :o

Cena: poniżej 2 zł / 100g

piątek, 11 maja 2012

WFT ???

Już dwa razu próbowałam opublikować post z tagiem i... nie widzę go w ogóle na blogu.
WTF?
Wyleciał w kosmos, czy jak?
Wpisy kończą się na programie pielęgnacji.

Czy Wy go widzicie?


EDIT:
Dopiero po kliknięciu w panel archiwum widać wszystkie posty.
What the hell...?

11 Questions tag

Dzisiaj wpis tagowy, którym wyróżniła mnie Madzia z bloga Madzi Miziające Mazidła.


Zasady zabawy są takie:
1) Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań zadanych im przez ich "Tagger" i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
2) Następnie wybiera 11 nowych osób do tagu i łączy je w swoim poście.
3) Tworzy 11 nowych pytań dla otagowanych przez nią osób i podaje je w swoim poście.
4) Wymienia w swoim poście osoby, które taguje.
5) Nie oznacza ponownie osób, które są już otagowane.

A poniżej lista pytań z odpowiedziami :)
1. Eyeliner żelowy czy płynny (w pędzelku, kałamarzu itp)?
I taki, i taki :D Lubie eyelinery żelowe, ale biorąc pod uwage moje skromne umiejętności, nałożenie takiego eyelinera wymaga sporo czasu i precyzji, poprawek. Używam okazyjnie, kiedy mam więcej czasu niż 10 minut na zrobienie makijażu.
Natomiast taki w kałamarzu jest zdecydowanie bardziej praktyczny przy szybkich próbach upiększania ;)

2.Jaka marka kosmetyczna jest przereklamowana wg Ciebie? (wg Ciebie).
Chyba Pantene. I wysoka półka typu Estee Lauder, Clinique, Gulerian...

3. Jakie są Twoje ulubione perfumy-te na chłodniejsze dni jak i na sezon wiosenno-letni
Na ciepłe chyba C-Thru Emerald. A na zimę nie wiem ;), bo generalnie nie dobieram zapachu pod porę roku :P Najchętniej pachniałabym non stop Ginestet Sauvignonne'm albo Creed'em [Love in Black].

4. Czy jest jakiś zapach którego nie tolerujesz (w kosmetykach, na codzień:))
Nie wydaje mi sie ;). Choć trochę drażnią mnie algi i miód. Ale znośnie.

5. Ile mniej więcej masz tuszy do rzęs?
Obecnie jeden w użytku i 3 w zapasie [w tym jeden już otwarty i używany sporadycznie].

6. Gdybyś miała godzinę na darmowe zakupy to do jakiego sklepu byś się wybrała?
Pewnie do Sephory :P

7. Jaki jest Twój ulubiony kolor na powiekach?
Trudne pytanie, bo lubię różne :D i noszę praktycznie wszystkie :D
Ale gdybym musiała tak bardzo-bardzo wybrać jeden, to pewnie padłoby na fiolet albo koral.

8. Jakiej potrawy nigdy w życiu nie zjesz?
Wydaje mi się, że tatara albo ślimaków. Tak już z pominięciem drastycznych dziwolągów typu móżdżki, bycze jądra i inne niejadalne [zdawałoby się] części ciała o_O

9. Jaka jest Twoja ulubiona bajka?
Czarodziejki z Księżyca :D
A klasyczna - Królewna Śnieżka

10. Zaglądasz na portale plotkowe? :)
Czasem, jak coś szczególnego rzuci mi się w oczy :)

11. Twoje największe kosmetyczne marzenie to?
Perfumy Love in Black i kosmetyki La Praire.

A teraz moje pytańska, sasasasa, drżyjcie :P
1. Ulubiony kosmetyk do włosów to...?
2. Jaki kraj najbardziej chciałabyś odwiedzić?
3. Ulubiony serial tv?
4. Jaka książka zapadła Ci w pamięć?
5. Jakiej cechy nie cierpisz u płci przeciwnej?
6. Traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa ;)?
7. Jakie imię wybrałabyś dla Siebie, gdyby istniała taka możliwość?
8. Ulubiony środek transportu?
9. Czy zaglądasz na profile swoich dawnych sympatii w serwisach społecznościowych?
10. Najdroższy kosmetyk pielęgnacyjny/kolorowy jaki kiedykolwiek zakupiłaś to... [marka/produkt/cena]
11. Co sprawia Ci największą przyjemność?

And the nominees are:
http://planet-quera.blogspot.com/
http://kosmetyczneobserwacje.blogspot.com/
http://ilovetonymoly.blogspot.com/
http://mysocialsuicide.blogspot.com/
http://kosme-tiki.blogspot.com/
http://as-a-hatter.blogspot.com/

Uff, udało się ;)
Swoją drogą ten tag przypomina mi Złote Myśli - takie zeszyty, z którymi biegało się w podstawówce i zbierało wpisy :D Miałyście?

poniedziałek, 7 maja 2012

Mój program pielęgnacji ver. 6.0

Dumam sobie nad sposobem pielęgnacji cery w tym miesiącu :)
Planowałam rozpocząć cykl azjatycki, ale chyba jeszcze przez chwilę pozostanę w temacie kosmetyki naturalnej, a koreańskie cuda zostawię na czerwiec i dalej.

Rano:
- oczyszczanie twarzy płynem micelarnym Eveline, Hydra Expert
- Oeparol, UMT, łagodny tonik bezalkoholowy
- serum z witaminą C pod krem
- krem truskawkowy wg. autorskiej receptury wersja na dzień
- filtr Bioderma AKN Mat SPF 40
- jakiś BB Cream - Elemong lub inny :o
- puder bambusowy z Biochemii Urody

Wieczorem:
- mycie twarzy mydłem Biały Jeleń z pomocą szczoteczki
- Oeparol, UMT, łagodny tonik bezalkoholowy
- krem truskawkowy wg. autorskiej receptury wersja na noc
- Eveline, Magia Orchidei, Bioenergetyzujący krem na noc - na policzki lub inne partie twarzy w zależności od potrzeb skóry
- pod oczy - Jadwiga, Saipan, krem na okolicę oczu, ust i szyję

Raz na tydzień:
- peeling enzymatyczny z Biochemii Urody
- peeling gduboziarnisty Dax Cosmetics, Perfecta Oczyszczanie, Peeling gruboziarnisty z minerałami morskimi i drobinkami orzecha
- maseczka z glinki lub błota termalnego [gotowiec lub samoróbka]
- maseczka z alg - spirulina z ZSK

Dodatkowe czynności pielęgnacyjne:
- L'Biotica, Krem do rzęs i brwi
- Carmex [na noc]
- pomadka ochronna Oeparol [na dzień]

Wspominałam dnia pewnego, że robię nową porcję truskawkowego kremu :) Wykonałam dwie wersje - dzienną i nocną. Ta ostatnia różni się od swojej siostry dodatkiem olejku z drzewa herbacianego, przez co nieco dłużej się wchłania, co nie jest zbyt korzystne w porannym ferworze walki z brakiem czasu :o.
Formuła została też przeze mnie trochę podrasowana ekstraktem z wierzbownicy.

Testy już w toku i zapewne już niedługo się podzielę wrażeniami :), zatem jak to mówią - stay tuned for more:D

sobota, 5 maja 2012

Dodatki z kobiecej szufladki - kwiecień

Dzisiaj notka o dodatkach kwietniowych.
Zakupy bardzo skromne w tym miesiącu, acz bardzo mnie zadawalające :D
Zapraszam zatem do obejrzenia dodatków :)

A są nimi:
- ozdobny mini kapelusz w stylu gothic lolita
- i małe lusterko do torebki... ale za to jakie!!!


Kapelusz w detalach. Niestety wszystko czarne i zlewa się w jedną plamę. Jest tu kokardka, szlifowane szkiełko, piórko, mini-woal z tiuli w kropki i rondo obszyte atłasem zbieranym w pliski i koronką. Taki bajerancki jest :P


I gratis - czerep mój kapeluszem ukoronowany LOL



A tu już moje magiczne lustereczko. Z zamiarem zakupu takiego przedmiotu nosiłam się od dawna. Właściwie od momentu, w którym stłukło się moje stare lusterko, czyli... oj, no ze trzy lata . Wiem, wstyd ;) Podwójne, owalne, bardzo lekkie. W środku standard...


Ale popatrzcie na to, jak prezentuje się z zewnątrz .


A teraz czary mary i...



....................................................................................... TADAAAAM :D Poznajecie?



Tylko nie wiem co za demon zbrodni pomalował mojej ulubionej włosy na zielono :mad: Nie mogę przeboleć tej profanacji. Bo gdyby nie to, lusterko byłoby idealne.

piątek, 4 maja 2012

Kwietniowe zużycia

W tym miesiącu z półek pozbyłam się:


- płynu micelarnego Ziaja - wersja różana
- płynu dwufazowego do demakijażu Bielenda Bawełna
- szamponu Kerastase, Bain de Force [niewiele było ;)]
- peelingu gruboziarnistego Dax Perfecta
- dwupaku glinki białej Bielenda Eco Care
- i kremu Oeparol [na zdjęciu jest go jeszcze trochę w słoiczku, ale jego czas już się skończył ;(]

czwartek, 3 maja 2012

Wishlista na maj

Po tym ciut długim wstępie zakupowym, powinnam... dodać kolejny, bo przegapiłam jeszcze płyn micelarny Eveline Hydra Expert, ale już sobie daruję :P.
I nauczka na przyszłość - chyba muszę sukcesywnie spisywać zakupy i na sesję foto stawiać się z listą ;), wtedy niczego nie przeoczę w tym chaosie ;).

No ale dobra, przejdźmy do meritum dzisiejszego posta, którym jest kosmetyczna wishlista majowa :D. A na niej:

- krem nawilżający Mizon Hannavi Hwa Yuun Moisture Cream Anti Wrinkles & Whitening [i muszę się przyznać, że już go kupiłam :o... no co? okazja była :P]
- BRTC Overnight PORE Tightener - mała odlewka do testów
- krem Mizon All in One Healing Cream
- próbka Sulwhasoo Snowise Whitening BB Base
- matowy, brązowy cień My Secret - do brwi
- lakiery Simple Beauty Mini - były ostatnio na liście, ale nie po drodze mi było do sklepu, który je ma w asortymencie :o
- żel pod prysznic Fruttini
- miętowy cień Pierre Renee
- być może miętowy lakier Essence; mam już jeden ale producent postanowił zmienić jego formułę i z kremowej teraz jest perłowa :P
- płyn do demakijażu oczu

Bardzo wciągnęła mnie azjatycka pielęgnacja. Znowu. Bo już kiedyś miałam epizod zachłyśnięcia się tymi kosmetykami. Kolekcja rośnie.

Zastanawiam się też nad jakims dobrym płynem do demakijażu oczu. Konkretniej - chodzi o dwufazówki. Miałam już te z Bielendy i owszem, pasują mi, ale mój pęd do poznania nowego podpowiada mi, by spróbować czegoś innego. Myślę o produkcie firmy Ziaja, ale jeszcze się waham. Co polecacie?

środa, 2 maja 2012

Gapa ze mnie :P

...czyli nabytki kwietniowe część II.

Gapa ze mnie straszna.
Oprócz zakupów półproduktów, o których wspomniałam już wczoraj, zapomniałam o kilku innych, istotnych rzeczach. Jak mogłam ich nie zauważyć... ;)

Tusz Essence z kolekcji MarbleMania i srebrny cień Stay All Day kupiłam na samym początku kwietnia. O ile na tusz się napalałam już przy okazji zapowiedzi i wiedząc, że limitka będzie u nas uwzględniłam go w planach zakupowych, to cień był zakupem totalnie spontanicznym. Naczytałam się ochów i achów, nie mogłam więc przepuścić okazji, kiedy pojawił się przeceniony na niecałe 4 zł w koszyczku wyprzedażowym :D


Szczotka Khaja z naturalnego włosia - dar od Dobrego Duszka c.d. :)


A tu już chemia będąca wynikiem wspólnych zakupów z ZSK i Naturalisa.



- spirulina
- witamina C
- ekstrakt ze skórki granatu
- mocznik
- konserwant FEOG
- frakcja sojowa
- ekstrakt z wierzbownicy
- hydrolat z dzikiej malwy

Uffff... no to chyba już komplet :)

wtorek, 1 maja 2012

Zakupy kwietniowe - podsumowanie

Jak co miesiąc, powracam z postem zakupowym i przedstawiam moje łupy z ubiegłego miesiąca :D
Starałam się mocno ograniczać, a... wyszło jak wyszło :P


Bohaterami powyższego zdjęcia są:
- maseczka Kallos Crema al Latte [uwierzycie, że mimo swojego włosomaniactwa nigdy jej nie próbowałam!?!]
- ampułka L'oreal Powercell Repair
- Uguisu :P
- miniaturka SK II Facial Essence Treatment
- miniaturka maseczki nocnej Etude House
- i Skin79 Premier Gold BB Cream [do rozbiórki, moje 5ml na próbę]


Kolorówka przedstawia się następująco:
- cień wypiekany My Secret
- cień lawendowy z letniej kolekcji Sensique
- lakier Essence #86
- lakier Wibo z najnowszej kolekcji Chameleon w odcieniu fioletu i magiczny top coat, pod wpływem którego lakier zmienia kolor :D


Ostatnio ogarnęła mnie też jakaś mania maseczkowania ;) i tak oto trafiły do mnie:
- Under20 Anti!Acne
- Rival de Loop z perłą
- Perfecta Beauty Mask - antybakteryjna
- peeling drobnoziarnisty Dax


Ale to nie koniec. A to za sprawą Dobrego Duszka, który pieczołowicie dba o to, by moje półki zbytnio nie świeciły pustkami :D. Oto któregoś dnia pięknego zapukał do mych drzwi listonosz z paczką, a w niej takie oto dziwy :)




A! i właśnie sobie przypomniałam, że zupełnie umknęły mi półprodukty, o których wspominałam wczoraj. Muszę je pozbierać i uwiecznić, ale chyba dopiero jutro uaktualnię post, bo dziś to już padam na pysk ;)